10 powodów, aby oglądać "Stranger Things" – największą serialową niespodziankę zeszłego roku
Mateusz Piesowicz
20 października 2017, 22:01
"Stranger Things" (Fot. Netflix)
Jeśli odliczacie już dni do powrotu "Stranger Things", nie trzeba Was przekonywać o zaletach serialu Netfliksa. Jeśli nie, to mamy 10 powodów, dla których powinniście się z nim jak najszybciej zapoznać.
Jeśli odliczacie już dni do powrotu "Stranger Things", nie trzeba Was przekonywać o zaletach serialu Netfliksa. Jeśli nie, to mamy 10 powodów, dla których powinniście się z nim jak najszybciej zapoznać.
Serial, którego nikt nie chciał (pomysł odrzucano około 20 razy w różnych telewizjach), w wykonaniu twórców, których prawie nikt nie znał i na podstawie scenariusza, którego założenia nikt nie rozumiał – tak zaczynało "Stranger Things". Potem okazało się ono jednym z największych zeszłorocznych hitów i tytułem bijącym na głowę filmowe blockbustery. Historia jak z bajki, a to tylko pierwszy z brzegu powód, by zainteresować się produkcją Netfliksa. Poniżej znajdziecie jeszcze takich dziesięć.
1. Historia, którą znacie i chcecie zobaczyć ponownie
No dobrze, to o co właściwie chodzi w tym całym "Stranger Things"? Najprościej rzecz ujmując, mamy tu do czynienia z fantastyczną historią umieszczoną w 1983 roku w Hawkins, w stanie Indiana. Wszystko zaczyna się od zagadkowego zniknięcia dwunastoletniego Willa Byersa, któremu towarzyszą wyjątkowo dziwne okoliczności. Co dokładnie się za tym wszystkim kryje, spróbują wyjaśnić jego przyjaciele, odkrywając przy okazji przerażającą tajemnicę.
Brzmi znajomo? Pewnie że tak – to przecież opowieść, którą każdy z nas gdzieś już słyszał. Sięgająca po klasyczne popkulturowe motywy (tajemnice, zjawiska nadprzyrodzone, itp.), których nikomu nie trzeba tłumaczyć. Do tego w centrum uwagi stawiająca grupę naiwnie wierzących w niestworzone rzeczy dzieciaków. Oglądaliśmy to nie raz, a jednak o wtórności nie ma mowy. Bo "Stranger Things" żongluje znajomymi tematami, ale opowiada swoją własną historię i to w takim stylu, że ma się wrażenie, jakbyśmy widzieli to po raz pierwszy w życiu.
2. Horror, fantastyka, przygoda i cokolwiek tylko chcecie
Także dlatego, że twórcy, bracia Matt i Ross Duffer, okazali się niesamowicie zdolnymi rzemieślnikami, którzy nie ograniczają się do jednego rodzaju materiału. Dzięki temu "Stranger Things" ma w sobie sporo czystej przygody, ale równie dużo tu naprawdę mrocznego fantasy, czy wręcz najprawdziwszego horroru. A jest też szczypta science-fiction, nastoletniego romansu i dramatu obyczajowego w kilku odsłonach. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko zmieściło się w ledwie 8 odcinkach, nie pękło z hukiem i złożyło się na bardzo zgrabną całość.
3. Niestworzone rzeczy, prawdziwe emocje
A najlepsze w "Stranger Things" jest to, że wszystkie jego elementy nie składają się na efektowną wydmuszkę, lecz prawdziwie poruszającą historię, która chwyta za serce i łatwo nie puszcza. Śledzimy niesamowitą opowieść, której bohaterów dopiero co poznaliśmy, lecz towarzyszące jej emocje są tak ogromne, jakbyśmy byli w nią osobiście zaangażowani. Czujemy rozpacz matki pozbawionej syna, która uparcie trzyma się nadziei, gdy wszyscy ją tracą. Współczujemy jego przyjaciołom, rozumiejąc ich potrzebę szukania nawet najbardziej nieprawdopodobnych wyjaśnień. Sami się nimi ekscytujemy, gdy się pojawią i ściskamy kciuki za szczęśliwe zakończenie. Tak właśnie powinno się opowiadać tego typu historie.
4. Serial, który zabierze Was do czasów dzieciństwa
Jasne, najlepiej jeśli jesteście trzydziesto- czy czterdziestolatkami, którzy z autopsji znają atmosferę dzieciństwa spędzanego na świeżym powietrzu z dala od nieistniejących jeszcze smartfonów i innych cudów techniki, w których roli znakomicie sprawdzała się wyobraźnia. Sęk w tym, że wcale nie musicie posiadać takich wspomnień, by poczuć w "Stranger Things" atmosferę niczym dziecięcej niewinności i przeszłości, do której każdy pragnie powrócić.
Serial Netfliksa zabiera bowiem w niezwykłą podróż niezależnie od wieku, będąc wzorowym przykładem tego, jak należy postępować z ekranową nostalgią. Twórcy kapitalnie odtworzyli klimat lat 80. (o tym za chwilę), ale nade wszystko tchnęli w niego ducha swobody i nieskrępowanej przygody, unoszącego się tu w powietrzu w każdej scenie. To nie tyle magia dawnych lat, co wrażenie utraconych czasów, które ktoś nam nagle przywrócił i pozwolił po raz kolejny spojrzeć na nie oczami dzieciaków, jakimi w głębi duszy wszyscy kiedyś byliśmy.
5. Popkulturowa skarbnica
Nawiązania do klasyków popkultury to bez wątpienia pierwsza rzecz, jaka przychodzi na myśl w temacie "Stranger Things" i trudno się temu dziwić, skoro sami twórcy nazwali serial listem miłosnym do lat 80. Tak rzeczywiście jest, a każdy kto nosi w sobie choć odrobinę sentymentu do wszystkiego, co wówczas rozpalało dziecięcą (i nie tylko) wyobraźnię, po kontakcie z produkcją Netfliksa będzie mógł tylko cmoknąć z zachwytu.
Pamiętajcie jednak, że bezpośrednie cytowanie kinowej klasyki i poukrywane na każdym kroku smakowite nawiązania do filmów, książek, gier i komiksów z tamtych lat to tylko wisienka na torcie. Twórcy nie zrobili bowiem ze "Stranger Things" zabawy w wyszukiwanie easter eggów, lecz odtworzyli tamten klimat tak, jakby naprawdę kręcili serial w latach 80. w Indianie. Wszystko tu jest autentyczne, począwszy od dzieciaków spędzających wolny czas przy sesji w "Dungeons & Dragons", po najdrobniejszy element tła.
6. Najlepsze serialowe dzieciaki w historii
Nie próbujcie mnie przekonywać, bo i tak zdania nie zmienię. Will (Noah Schnapp), Mike (Finn Wolfhard), Dustin (Gaten Matarazzo) i Lucas (Caleb McLaughlin) to absolutnie najwspanialszy zestaw telewizyjnych dzieciaków, jaki widziałem i prawdziwy motor napędowy serialu. Ten ma oczywiście mnóstwo innych zalet, ale powiedzmy sobie to wprost – gdyby tych chłopców nie dało się lubić, nic by z tego nie wyszło.
Tymczasem ta czwórka (włącznie z Willem, choć wiadomo, że ten szybko znika) ma w sobie coś niezwykłego, co sprawia, że uwielbia się ich od pierwszego momentu. Są sympatyczni, zabawni, naiwni i buntowniczy, gdy trzeba to nad wyraz dojrzali, a czasem po prostu dziecinni, w końcu mają po 12 lat. Nic dziwnego, że czwórka wcielających się w nich młodych aktorów z miejsca podbiła świat swoimi licznymi talentami. Gdyby tak mogli nie dorastać…
7. Jedenastka, czyli dziewczynka, której nie chcecie wkurzyć
Czterej chłopcy to jedna strona medalu, po drugiej natomiast znajduje się ona. Jedenastka, czyli tajemnicza dziewczynka z niesamowitymi zdolnościami pojawia się w życiu naszych bohaterów niespodziewanie i od razu wiadomo, że wywróci je do góry nogami. To samo zrobi z Waszymi uczuciami, bo to bohaterka, której nie sposób nie lubić, a im więcej będziecie o niej wiedzieć, tym mocniej poczujecie się z nią związani.
W znakomitej, bardzo przekonującej i złożonej, choć w dużej mierze milczącej kreacji Millie Bobby Brown Jedenastka rozwija się na naszych oczach. Staje się dziewczynką, z którą zdecydowanie nie należy zadzierać, lecz pozostaje przy tym niewinnym i skrzywdzonym dzieckiem, pozbawionym tego, co w życiu najważniejsze. To postać, o której spokojnie można powiedzieć, że kruszy serca równie łatwo, jak… wszystko inne.
8. Trzy pokolenia, wszystkie pierwszorzędne
Wspominałem wcześniej, że "Stranger Things" to wiele opowieści w jednej, a to oznacza, że twórcy nie mogli się ograniczyć tylko do serialowych dzieciaków. I choć te chciałoby się oglądać jak najdłużej, to czasem ustępują miejsca innym bohaterom – bez straty jakości. Bo bracia Duffer popisali się naprawdę świetnym wyczuciem w tworzeniu kapitalnych postaci, dając nam zbiór barwny, niejednorodny i ewoluujący.
Tak, tak, choć dzieje się tu tyle niewiarygodnych rzeczy, znalazło się wśród nich również miejsce na rozwijające się charaktery. Dotyczy to zarówno dorosłych, reprezentowanych przede wszystkim przez matkę Willa, Joyce (Winona Ryder) i miejscowego szeryfa, Jima Hoppera (David Harbour), jak i nastolatków. Ci drudzy stanowią tu bardzo istotny punkt programu, w którym nie zabrakło ani obowiązkowego trójkąta miłosnego, ani zaskakującej przemiany, ani pewnej niespodziewanej bohaterki drugiego planu. Serialowe nastolatki, które ani trochę nie irytują? Jeśli gdzieś to się mogło udać, to tylko tu.
9. Muzyka nie z tego świata
"Stranger Things" to niezwykły serial, więc muszą mu towarzyszyć niezwykłe dźwięki. Poczynając od hipnotyzującej muzyki towarzyszącej czołówce, która od razu przywodzi na myśl jakieś paranormalne zdarzenia, cały soundtrack autorstwa Kyle'a Dixona i Michaela Steina z grupy S U R V I V E to prawdziwa syntezatorowa perełka. Włączcie kawałek, a sami się przekonacie, że od tych klimatycznych dźwięków piekielnie trudno się uwolnić.
10. Jest strasznie, a będzie jeszcze bardziej
Tak przynajmniej zapewniają sami twórcy, którzy w kampanii promocyjnej zbliżającego się wielkimi krokami 2. sezonu postawili przede wszystkim na nawiązania do klasycznych horrorów. A wątpliwe, by rzucali słowa na wiatr, bo "Stranger Things" potrafiło porządnie wystraszyć już za pierwszym razem. Teraz ma być jeszcze mroczniej i bardziej przerażająco – w końcu data premiery w okolicach Halloween (dokładnie 27 października) zobowiązuje. Dobra wiadomość jest więc taka, że jeśli nadal nie widzieliście pierwszej odsłony serialu, to spokojnie zdążycie to nadrobić. Tydzień w przypadku takiego serialu to aż nadto.