Dobrzy ludzie w niefortunnej sytuacji. "Search Party" – recenzja premiery 2. sezonu
Michał Paszkowski
21 listopada 2017, 17:03
"Search Party" (Fot. TBS)
Oryginalny komediodramat TBS powraca z nowymi odcinkami. Jak bardzo serial zmienił się po zaskakującym finale 1. sezonu? Spoilery z pierwszych dwóch odcinków.
Oryginalny komediodramat TBS powraca z nowymi odcinkami. Jak bardzo serial zmienił się po zaskakującym finale 1. sezonu? Spoilery z pierwszych dwóch odcinków.
Intrygujące połączenie czarnej komedii, satyry i detektywistycznej zagadki, jakie stanowił pierwszy sezon "Search Party", nie zdołało przebić się do szerokiej publiczności. Znalazło jednak swoją wierną i (o czym świadczą wyniki oglądalności) przede wszystkim młodą grupę odbiorców, którzy zauważyli w serialu TBS jedną z najbardziej oryginalnych perełek poprzedniego sezonu telewizyjnego.
Historia, którą w największym skrócie można by nazwać "przygodami milenialnej Nancy Drew" angażowała nieoczywistym rozwojem tajemnicy zaginięcia Chantal Witherbottom (Clare McNulty), aż do samego przewrotnego finału, w którym twórcy – Sarah-Violet Bliss, Charles Rogers i Michael Showalter – w perfekcyjny sposób wybrnęli z potencjalnego rozczarowującego rozwiązania swojej intrygi. Wyjaśnienie, że żadnej zagadki tak naprawdę nie było, a wszystkie poszlaki były tylko serią źle zinterpretowanych sytuacji, nawet przez chwilę nie sprawiało wrażenia oszustwa wobec widzów, za to w mroczny i komiczny jednocześnie sposób puentowało historię grupy wyjątkowo egocentrycznych poszukiwaczy przygód, na czele z Dory (Alia Shawkat).
Wciągająca zabawa w poszukiwanie dawnej znajomej zakończyła się jednak przypadkowym morderstwem niewinnego człowieka i zarówno pierwsze dwa odcinki nowego sezonu, jak i cała poprzedzająca je kampania promocyjna wyraźnie odcinają się od przygodowo-detektywistycznej stylistyki poprzedniej serii, celując raczej w atmosferę hitchcockowskiego thrillera.
Od plakatów nawiązujących stylistyką do filmów z lat 50. i 60. (jak chociażby w tej świetnej aluzji do plakatu "Anatomii morderstwa" Otto Premingera zaprojektowanego przez Saula Bassa) poprzez scenę, w której bohaterowie naradzają się w pomieszczeniu skąpanym w krwistej czerwieni płynącej od neonu z napisem "Slay", aż po szyldy w sklepie, który chwali się, że może "pogrzebać konkurencję", twórcy zdają się czerpać przyjemność z umieszczenia swoich bohaterów w tak paranoicznej sytuacji. A pierwsze dwa odcinki nie dają złudzeń co do tego, że grupka młodych poszukiwaczy przygód jest kompletnie nieprzygotowana do radzenia sobie z takim obrotem spraw, do jakiego sami doprowadzili.
Premiera drugiego sezonu rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie ostatnim razem widzieliśmy bohaterów, czyli w domu, w którym ukrywała się Chantal, z ciałem zamordowanego Keitha (Ron Livingston) schowanym w szafie. Nie jest niespodzianką, że przerabiany wielokrotnie w filmach i telewizji scenariusz "musimy pozbyć się trupa" dla młodych nowojorczyków staje się źródłem fatalnie podjętych decyzji, słabo przemyślanych planów i jeszcze gorszego ich wykonania, które z pewnością wpłyną na to, co wydarzy się w kolejnych odcinkach. Sam pomysł schowania ciała Rona w walizkę sprawia wrażenie jakby przyjaciele zainspirowali się pamiętną sceną z trzeciego sezonu "The Americans", licząc na to, że poradzą sobie z zadaniem równie dobrze co przeszkoleni rosyjscy szpiedzy.
Wszystkie rozpoczęte w pierwszym sezonie wątki schodzą więc na razie na drugi plan wobec morderstwa Rona, przy którym wydają się w pewien sposób trywialne. Nowy sezon wyznacza sobie za zadanie przeanalizować, jak wspólny sekret wpłynie na każdego z bohaterów i czy, a raczej w jaki sposób, ich zmieni.
Choć Dory przekonuje przyjaciół, że nadal są "dobrymi ludźmi, którzy po prostu znaleźli się w bardzo niefortunnej sytuacji", próby zapomnienia o problemie mogą zaowocować o wiele potężniejszymi konsekwencjami. Ciężko bowiem nie widzieć dystansu, jaki dzieli już Dory, Drew (John Reynolds), Portię (Meredith Hagner) i Elliotta (John Early) od ich rówieśniczki Chantal, która jak w soczewce skupia ich wszystkie wady.
Skoro już mowa o Chantal, ta enigma pierwszego sezonu ostatecznie wraca do swojej rodziny i nie tylko podaje wymyśloną historię (zainspirowaną jej wyjątkowo nieudanym wierszem "Dirty Old Motel"), która teoretycznie stanowi alibi dla całej grupy, ale dodatkowo wzbogaca ją o wyznanie, że była ofiarą przemocy. Wymyślone oskarżenie budzi oczywiście pogardę czwórki przyjaciół, ale czyż cała misja, jaką wytyczyła sobie Dory w pierwszym sezonie, nie była także próbą "podkręcenia" rzeczywistości?
Podobnie jak wcześniej, moralnie niejednoznaczna postać Dory zostaje fantastycznie odegrana przez Alię Shawkat, która swoim wykonaniem dodaje historii realizmu i chroni przed jednoznacznym przejściem serialu w stronę satyry. Podczas gdy w pierwszym sezonie kamera lubiła pokazywać Dory w momentach zafascynowania rozwijającą się tajemnicą, już pierwszy kadr nowej serii pokazuje bohaterkę w kompletnie odmiennym stanie: desperacji i paranoi.
Spośród wielu gatunków, jakimi "Search Party" sprawnie żongluje, jednym z najważniejszych jest historia o dojrzewaniu i poszukiwaniu własnej ścieżki w życiu, która jednak w nowej serii będzie zdaje się przybierać postać dosyć ekstremalną. Jak głoszą plakaty: "Tęsknię za czasami, kiedy moje problemy były o niczym". Próba nadania sensu swojemu życiu przez Dory w pierwszym sezonie skończyła się fiaskiem, ale byłoby to naprawdę w zgodzie z czerpiącym z czarnej komedii stylem serialu, gdyby Dory w końcu dojrzała paradoksalnie dzięki zamordowaniu człowieka.
Ostatecznie drugi sezon do swojej bogatej kolekcji gatunkowych nawiązań będzie mógł też dodać inspiracje serialami antybohaterskimi. Kolejne odcinki pokażą, jak sprawnie twórcy będą balansować pomiędzy wieloma aspektami tej pozornie prościutkiej i kameralnej, ale jednocześnie bardzo różnorodnej opowieści. Premiera nowej serii dają nadzieję na co najmniej tak samo wciągającą i sprawnie opowiedzianą historię, jak w fenomenalnym poprzednim sezonie. Choć strach myśleć, gdzie tym razem zaprowadzi swoich bohaterów.