Nastolatki, rodzice i supermoce. "Marvel's Runaways" – recenzja nowego serialu na podstawie komiksu
Mateusz Piesowicz
23 listopada 2017, 22:01
"Marvel's Runaways" (Fot. Hulu)
Nastolatki interesujące się sprawami swoich rodziców to rzadki widok. Co innego, gdy ci są bandą złoczyńców planujących coś bardzo złego. W końcu kto ich powstrzyma, jak nie własne dzieciaki? Spoilery.
Nastolatki interesujące się sprawami swoich rodziców to rzadki widok. Co innego, gdy ci są bandą złoczyńców planujących coś bardzo złego. W końcu kto ich powstrzyma, jak nie własne dzieciaki? Spoilery.
Mamy filmowych superbohaterów działających na globalną (oraz kosmiczną) skalę, telewizyjnych herosów ratujących własną dzielnicę, mrocznego antybohatera, a nawet plastikowych mieszkańców Księżyca. Świat wykreowany w ramach uniwersum Marvela jest już tak bogaty, że aż dziw bierze, że dotąd nikt nie pomyślał, by umieścić w nim grupę nastolatków. Ta poważna luka w planach została już jednak załatana za sprawą "Runaways" – kolejnego serialu rozrywkowego giganta, stworzonego tym razem dla platformy Hulu (w Polsce można go oglądać w ShowMaksie, są już dostępne 3 odcinki, kolejne będą się pojawiać co tydzień).
No dobrze, czyli mamy do czynienia z nastolatkami o supermocach? Nie tak od razu. Do niezwykłych właściwości bohaterów dopiero dojdziemy, bo wbrew pozorom wcale nie odgrywają tu one kluczowej roli. Twórcy serialu, Josh Schwartz i Stephanie Savage (doświadczeni w młodzieżowych produkcjach, bo współpracowali już m.in. przy "The O.C." i "Plotkarze"), nie popełniają bowiem prostego, lecz nadal częstego przy komiksowych adaptacjach błędu, skupiając się nie na umiejętnościach swoich postaci, lecz na nich samych. No dobrze, po części też na ich rodzicach.
Właśnie, rodzice. Zacznijmy może od nich, bo w sumie są powodem całego zamieszania. To przez nich poznali się nasi młodzi bohaterowie w dzieciństwie i to przez nich ponownie zbliżyli do siebie po tym, jak ich paczkę rozbiło tragiczne wydarzenie. Teraz jednak Alex (Rhenzy Feliz), Nico (Lyrica Okano), Chase (Gregg Sulkin), Karolina (Virginia Gardner), Gert (Ariela Barer) oraz Molly (Allegra Acosta) znów mają powód, by się do siebie zbliżyć i to taki z gatunku dość zaskakujących. Przyznacie przecież, że nie na co dzień odkrywa się, że twoi rodzice są członkami złowrogiej organizacji.
Co dokładnie planują, pozostaje na razie tajemnicą, podobnie zresztą jak wiele innych rzeczy w "Runaways", bo twórcy nie zrzucają na nas momentalnie całego fabularnego bogactwa, starając się rozsądnie dozować atrakcje. I całe szczęście, bo serial, w którym mamy szóstkę głównych bohaterów oraz pięć par rodziców (Molly jest adoptowana) od samego początku każe nam przyswajać sporo informacji. Robi to jednak w czytelny sposób, więc nie obawiajcie się utonięcia w fabularnych meandrach.
Dość powiedzieć, że o wspomnianym sekrecie rodziców dowiadujemy się dopiero pod koniec premierowego odcinka, wcześniej stopniowo zapoznając każdego z szóstki bohaterów, a i potem wcale nie rzucając się w wir niezwykłej akcji. Wręcz przeciwnie, podczas seansu pierwszych odcinków "Runaways" dominuje uczucie, że twórcy celowo zwalniają jej tempo, chcąc zwrócić naszą uwagę na znacznie bardziej "zwykłe" elementy. A że to serial o nastolatkach, to wszystkie wyglądają raczej znajomo.
Są więc archetypiczne postaci nerda, kujonki, osiłka czy outsiderki, które jednak przedstawiono w zajmujący sposób, czy to umieszczając w nietypowych okolicznościach (szkolna piękność jest zaangażowana w działalność sekty), czy bawiąc się stereotypami (osiłek musi zabiegać o względy ojca naukowca). Wypada to zadziwiająco świeżo i broni się nawet bez niesamowitej otoczki – ba, ta w pewnym momencie wydaje się nawet zbędna. Bo po co nam jakiekolwiek supermoce i mroczne sekrety, skoro wystarczyła godzina, a już jesteśmy żywo zainteresowani nastoletnimi dramatami, zranionymi uczuciami i problemami tak poważnymi, że przynależność rodziców do kultu śmierci wydaje się przy tym błahą sprawą?
Warto jednak dać "Runaways" szansę na uchylenie rąbka swoich tajemnic, bo to serial z gatunku takich, które (przynajmniej na razie) rosną w oczach w miarę rozwoju fabuły. Zwłaszcza że nie oparto jej tu w stu procentach na nastoletnich barkach, przerzucając część ciężaru na rodziców. Głębiej w ich perspektywę możemy się zanurzyć już w drugim odcinku, który pozwala lepiej poznać serialowych dorosłych, dodając do ich charakterystyki intrygujące fakty i zamieniając jednowymiarowe postaci w bardziej rozbudowanych, niezwykle barwnych bohaterów. Para hipsterskich naukowców, chłodna bizneswoman, były gangster – do wyboru, do koloru.
A najlepsze jest to, że całe to towarzystwo świetnie się uzupełnia, przy okazji wypełniając kolejne luki w naszej wiedzy. Odpowiedzi na liczne pytania dostajemy zatem szybko, ale jeszcze szybciej stawiane są kolejne, gdy serial mimochodem podrzuca nam tropy dotyczące każdego z bohaterów. Stopień rozbudowania scenariusza naprawdę robi wrażenie, więc mam nadzieję, że twórcy dobrze zaplanowali dalsze kroki – bo wydaje się, że jeden zły ruch może sprawić, że wszystko posypie się jak domek z kart.
Póki co nie ma jednak żadnych powodów, by zakładać, że tak się stanie. Lepiej cieszyć się czystą rozrywką, jakiej "Runaways" dostarcza w ilościach hurtowych, biorąc, zdawałoby się, oklepane schematy (zarówno z seriali o nastolatkach, jak i superbohaterach), i tworząc z nich mieszankę, od której zwyczajnie nie chce się odrywać oczu. To po części najprawdziwsza teen drama i skręcająca w stronę fantastyki zwariowana przygoda, ale w pewnym stopniu także wielopokoleniowa opera mydlana z odpowiednio kiczowatymi zwrotami akcji. I jakimś cudem ten miks działa, dorzucając jeszcze do talii skomplikowaną, wielowątkową intrygę oraz emocje.
Te ostatnie to zaś w głównej mierze zasługa wykonawców, wśród których trudno na ten moment znaleźć jakiekolwiek słabsze ogniwo. Młoda obsada (w wieku swojej postaci jest jednak tylko 14-letnia Allegra Acosta) spisuje się znakomicie, a wspólne sceny całej grupy należą do najlepszych w serialu. Dynamiczne relacje, kotłujące się pod powierzchnią emocje, buzujące hormony i czysta chemia – niby nie ma w tym nic nowego, ale na przykładzie "Runaways" widać, że świetny casting w połączeniu z dobrymi dialogami w zupełności wystarczają, by stworzyć coś wartego uwagi.
A jeśli jeszcze dodamy do tego oryginalny pomysł, który w świecie zaludnionym przez postaci albo zbyt infantylne, albo nadmiernie poważne jest jak istna bryza świeżego powietrza, otrzymamy serial o bardzo wyrazistym charakterze. Taki, którego nie obchodzi, że jest częścią czegoś większego, bo znacznie bardziej zależy mu na opowiedzeniu własnej, unikatowej historii. Serial, w którym zupełnie normalne nastoletnie problemy mogą się zderzyć zarówno z poważnymi tematami (była tu nawet próba gwałtu), jak i światem, w którym supermoce, technologie nie z tej ziemi i dinozaury (!) są na porządku dziennym. Szaleństwo? Pewnie, ale jakie fajne!