10 powodów, by oglądać serial "Mr. Mercedes" – thriller na podstawie powieści Stephena Kinga
Mateusz Piesowicz
30 listopada 2017, 20:01
"Mr. Mercedes" (Fot. Audience)
Detektyw, morderca i Stephen King. Czy trzeba czegoś więcej, by zachęcić do oglądania serialu "Mr. Mercedes", który zadebiutuje w Canal+ 1 grudnia o godz. 20:00? Mamy więcej dobrych powodów.
Detektyw, morderca i Stephen King. Czy trzeba czegoś więcej, by zachęcić do oglądania serialu "Mr. Mercedes", który zadebiutuje w Canal+ 1 grudnia o godz. 20:00? Mamy więcej dobrych powodów.
"Mr. Mercedes", czyli najnowsza serialowa ekranizacja twórczości mistrza grozy, to 10-odcinkowa produkcja stacji Audience, za którą oprócz Kinga stoi jeszcze więcej znakomitych nazwisk. Wystarczy wspomnieć, że twórcą serialu jest David E. Kelley ("Wielkie kłamstewka"), reżyserem Jack Bender ("Lost"), a scenariusz do kilku odcinków napisał sam Dennis Lehane (autor choćby "Rzeki tajemnic"). Jeśli nadal nie jesteście przekonani, to mamy 10 powodów, dla których warto zmienić zdanie.
1. Udana ekranizacja książki Stephena Kinga
Sam fakt bycia kingowską adaptacją jeszcze o niczym nie świadczy. Zbyt wiele marnych filmów i seriali opartych na prozie mistrza horroru już widzieliśmy, by do kolejnych podchodzić bez obaw o jakość. W tym przypadku możecie być jednak spokojni, bo "Mr. Mercedes" nie jest jedną z tych produkcji, która do ekranu przyciąga tylko sławnym nazwiskiem twórcy. To jest tylko dodatkiem do po prostu dobrego, wciągającego serialu – a móc powiedzieć coś takiego o współczesnych telewizyjnych ekranizacjach powieści Kinga zdarzało się coraz rzadziej.
2. I to wcale nie jest horror!
Widzicie nazwisko Kinga i myślicie, że pewnie kolejny horror i to nie dla Was? Nie tym razem. "Mr. Mercedes" to ekranizacja pierwszego kryminału w dorobku pisarza. I mimo że zawiera sporo charakterystycznych dla niego motywów (choćby małomiasteczkowy klimat i obowiązkową porcję drastycznych scen), nie ma w nim absolutnie niczego oderwanego od ziemi. Zapomnijcie zatem o przerażających potworach i fantastycznych sytuacjach – tutaj liczy się tylko dwóch z pewnością Wam znajomych ludzi: detektyw i morderca.
3. Mordercza zabawa w kotka i myszkę
Wspomniana dwójka to Bill Hodges (Brendan Gleeson), emerytowany detektyw, który choć odszedł ze służby, nadal jest męczony wspomnieniem nierozwiązanej sprawy sprzed dwóch lat, oraz Brady Hartsfield (Harry Treadaway), czyli człowiek za to mroczne wspomnienie odpowiedzialny. Tak jest – tożsamość tytułowego zabójcy, który przydomka dorobił się, rozjeżdżając 16 przypadkowych osób, jest nam od początku znana. Serial nie jest więc typowym kryminałem, bliżej mu do thrillera stawiającego na psychologiczną rozgrywkę pomiędzy dwoma przeciwnikami.
4. Bill Hodges, czyli przeterminowany detektyw
Znacie ten typ – zapuszczony, pogrążony w depresji, przesiąknięty whiskey i gorzki jak diabli detektyw, który najchętniej zasnąłby jednego dnia w fotelu i już się nie obudził. Bill Hodges to kolejny zniszczony przez życie telewizyjny stróż prawa, którego na nogach trzyma jeszcze tylko poczucie obowiązku. W kreacji Brendana Gleesona (który całkiem dosłownie wygląda, jakby lada moment miał paść na zawał) ten zgrany typ bohatera staje się jednak prawdziwym człowiekiem, w miarę rozwoju historii nabierającym coraz więcej barw. W dobrym wykonaniu taką postać można oglądać w nieskończoność i właśnie z tym mamy tu do czynienia.
5. Brady Hartsfield, czyli wzorcowy psychol
Ten typ też znacie, ale podobnie jak wyżej, na powtarzalność nie ma sensu narzekać. Bo nasz tytułowy morderca to idealny ekranowy psychopata. Z jednej strony to pokręcony facet, dla którego dręczenie starego detektywa stało się życiową rozrywką, a z drugiej samotnik z tak zniszczonym życiem, że szaleństwo było mu pisane od zawsze. To żaden oderwany od rzeczywistości typ, ale sfrustrowany przeciętniak z trudną przeszłością i teraźniejszością, pomiatany z każdej strony przez innych i rozładowujący napięcie w bardzo niezdrowy sposób. Zresztą spójrzcie tylko na Harry'ego Treadawaya – to zdecydowanie nie jest człowiek, któremu dobrze z oczu patrzy.
6. Tacy różni, że aż trochę podobni
Pozornie Bill i Brady nie mogliby się bardziej różnić, ale jak to w praktyce bywa, jest pomiędzy tymi dwoma więcej podobieństw, niż sami byliby skłonni przyznać. Obydwaj nie są zadowoleni ze swojego życia, zmagają się z własnymi demonami, zwykle z przeszłości i żyją w pewnym odcięciu od świata. Mają również wzajemną obsesję na swoim punkcie, która napędza ich do działania. Nienawidzą się, a jednak bez tego drugiego w ich życiu zagościłaby straszliwa pustka. "Mr. Mercedes" to intrygująca historia, ale nade wszystko jest dogłębnym studium dwóch charakterów – bez tego natomiast nie byłoby żadnego thrillera.
7. Zabójcza gra w prawdziwym świecie
Wspominałem, że "Mr. Mercedes" mocno się różni od reszty twórczości Stephena Kinga, i tak jest. Bez zmian pozostała jednak charakterystyczna dla pisarza cecha, którą wszystkie jego powieści są wręcz przesiąknięte – małomiasteczkowy klimat zakorzeniający każdą, nawet najbardziej pokręconą opowieść w rzeczywistości. A ta w przypadku historii o mordercy i detektywie jest szalenie istotna, bo kontekst odgrywa w niej kluczową rolę.
Twórcy serialu dają więc go nam pod dostatkiem, kreśląc realistyczny obraz średnio zamożnej Ameryki, w której pod przykrywką codzienności kryją się bardzo mroczne i całkiem ludzkie demony. Bo jak zwykle u Kinga, zło czai się tylko i wyłącznie w nas samych – i tutaj jest to odkrycie nawet bardziej przerażające, niż w jakiejkolwiek innej historii.
8. Wyrazisty drugi plan
Czym byłaby dobra opowieść bez charakterystycznych bohaterów drugiego planu? Niczym szczególnym i twórcy serialu doskonale zdają sobie z tego sprawę, dbając o to, by za szybko nam się nie znudziło. "Mr. Mercedes" nie ogranicza się zatem do dwójki najważniejszych postaci, każdego obdarzając barwnym tłem.
W tym jest natomiast miejsce zarówno na odrobinę luzu w osobie aż nazbyt aktywnej seksualnie sąsiadki Billa, Idy (świetna Holland Taylor), jak i jeszcze więcej mroku w postaci matki Brady'ego, Deborah (Kelly Lynch). A na nich się nie kończy, bo szybko istotną rolę zaczyna odgrywać osobiście zaangażowana w historię Janey Patterson (Mary-Lousie Parker), która wprowadza w życie detektywa nową dynamikę.
9. Detektyw Hodges powróci
Książkowy "Pan Mercedes" nie był jednorazowym wyskokiem w twórczości Stephena Kinga, bo ten stworzył już całą trylogię o detektywie Hodgesie (uzupełniają ją "Znalezione nie kradzione" i "Koniec warty") i możemy się spodziewać, że każda z tych powieści doczeka się serialowej ekranizacji. Na razie telewizja Audience zamówiła 2. sezon, który znów będzie składał się z 10 odcinków i ma mieć premierę w lecie 2018 roku.
10. Pierwszy sezon w Canal+
A tymczasem możecie obejrzeć 1. sezon serialu, który debiutuje w Canal+ już w piątek, 1 grudnia o godz. 20:00. Pokazane zostaną dwa pierwsze odcinki, kolejne co tydzień.