Nasze podsumowanie tygodnia – ostatnie hity w tym roku
Redakcja
17 grudnia 2017, 22:00
"Peaky Blinders" (Fot. BBC)
Jeden z najlepszych odcinków w historii "Peaky Blinders", satysfakcjonujące finały "Mr. Robot" i "Outlander", a także świetna niespodzianka od Netfliksa i poważniejsze "Brooklyn 9-9". To już ostatnie serialowe hity w tym roku!
Jeden z najlepszych odcinków w historii "Peaky Blinders", satysfakcjonujące finały "Mr. Robot" i "Outlander", a także świetna niespodzianka od Netfliksa i poważniejsze "Brooklyn 9-9". To już ostatnie serialowe hity w tym roku!
HIT TYGODNIA: Wojna gangów w "Peaky Blinders" już prawie na finiszu
Steven Knight nie kłamał, kiedy zapowiadał najlepszy sezon "Peaky Blinders". Tej jesieni w brytyjskim serialu gra toczy się o najwyższą stawkę, a takie osobistości jak Adrien Brody i Tom Hardy przechadzają się po ekranie, jak gdyby to był kolejny oscarowy film. Na każdym kroku widać drogę, jaką przebył niszowy serial o gangsterach z Birmingham, by stać się jedną z najbardziej rozpoznawalnych brytyjskich perełek.
W przyszłym tygodniu już finał, a tymczasem docenić wypada 5. odcinek, który rozpoczął się od polowania na Tommy'ego Shelby'ego pośród prześcieradeł, a zakończył się randką połączoną z negocjacjami biznesowymi oraz przygotowaniami do walki o "być albo nie być" chłopaków z Peaky Blinders. Atrakcji było co niemiara: Polly i Tommy odsłonili przed nami swoje karty (uff!), a chwilę potem temperamentna cioteczka miała okazję przyłożyć komuś nóż do gardła w ramach gry wstępnej, zaś Tommy napił się z Jessie za rewolucję.
Prawdziwymi gwiazdami tego odcinka byli jednak wrogowie rodziny Shelbych – Luca Changretta i Alfie Solomons – których negocjacje to jedna z najlepszych scen w całym serialu. Wymiatał zwłaszcza Tom Hardy jako żydowski gangster, z którym chyba nikt z nas nie chciałby ubijać interesów (ale jeszcze gorzej byłoby mieć w nim wroga). Napięcie co chwila sięgało zenitu, dialogi skrzyły się od czarnego humoru, a koniec końców mamy poważne powody, by obawiać się o Shelbych. A jeśli nie o nich, to z pewnością o Alfiego, który może w finale pójść na dno razem ze swoim nowym sprzymierzeńcem.
"You"re a bit of a failure, aren"t you?" #PeakyBlinders @BBCTwo pic.twitter.com/whi3gITPPH
— Peaky Blinders (@ThePeakyBlinder) 13 grudnia 2017
Czekam z niecierpliwością na zakończenie tej wyśmienitej rozgrywki, a tymczasem chciałabym jeszcze odnotować, że wśród atrakcji 5. odcinka – zdecydowanie najlepszego w tym sezonie i jednego z najlepszych w całym serialu – znalazł się także cover "Red Right Hand", który specjalnie dla "Peaky Blinders" nagrał Iggy Pop. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: "Mr. Robot" odwraca rewolucję w finale 3. sezonu
Jeśli po finałowej godzinie "Mr. Robot"w tym roku spodziewaliście się kolejnych fajerwerków scenariuszowych lub realizatorskich, to mogliście się nieco rozczarować. Bo choć kilku niespodzianek nie zabrakło, a była nawet jedna zaskakująco krwawa jak na ten serial scena, ogólne wrażenie jest jednak nieco inne niż dotychczas. Zamiast kazać nam rozmyślać o szalonych twistach i ich konsekwencjach, Sam Esmail skierował naszą uwagę na swoich bohaterów.
A przede wszystkim oczywiście na Elliota, którego proces dojrzewania i pojmowania konsekwencji własnych działań śledziliśmy przez cały sezon. W "Shutdown" osiągnął on kulminacyjny punkt, gdy bohater doszedł wreszcie do porozumienia z samym sobą, odkrywając przy okazji, że jego złowrogie alter ego wcale nie jest aż takie złe – w końcu ciągle jest w nim część Elliota. Wbrew pozorom to bardzo znaczące, bo pokazuje, jak długą drogę przeszedł cały serial. Od bezrefleksyjnego buntu do kompromisu i zrozumienia swoich błędów.
A nawet więcej, niż tylko zrozumienia, bo Elliot jest jednym z tych szczęściarzy, którzy mają szansę przynajmniej w pewnym stopniu cofnąć czas. O ile jednak usunięcie skutków hakerskiego ataku wydaje się całkiem łatwe, o tyle pogodzenie się ze świadomością, że masz na sumieniu śmierć tysięcy ludzi, do czego w bolesny sposób doszła Angela, to już zupełnie inna historia. Dojrzalsza i o wiele trudniejsza, niż prosta opowieść o jednostkach walczących z systemem. Pokonać Whiterose to wyzwanie na kolejny sezon, ale jeszcze większym będzie stawienie czoła konsekwencjom własnych czynów, co tyczy się praktycznie wszystkich bohaterów. Jeśli serial nadal będzie w takiej formie, to nie mogę się doczekać, by ujrzeć to na własne oczy. [Mateusz Piesowicz]
HIT TYGODNIA: "Outlander" żegna się z Jamajką i zapowiada nowe przygody
Zgadzam się z tymi, którzy mówią, że "Outlander" miał już lepsze sezony niż trzeci, a przygoda na Jamajce koniec końców nieco mnie rozczarowała, zwłaszcza tym, jak potraktowano Geilis. Wiem, że to wina książki, niemniej jednak liczyłam tutaj na jakieś pogłębienie sprawy. Nie doczekałam się go, co jednak nie przeszkadzało mi się dobrze bawić podczas oglądania końcówki tego sezonu.
"Outlander" zamienił się tej jesieni w klasyczną przygodówkę, co miało tę zaletę, że czułam się, jakbym wróciła do klimatów z książek czytanych w dzieciństwie, których bohaterowie stawiali czoła tysiącom niebezpieczeństw i zawsze wychodzili z tego cało. Tak samo jest z Jamiem i Claire, którzy razem są w stanie przetrwać najgorsze koszmary i sprawić, że wszystko wydaje się ekscytujące.
Traktowanie tego jako czegoś więcej niż guilty pleasure byłoby w tym momencie nieporozumieniem, ale zawsze można przymknąć oczy na ewidentne bzdury i po prostu dać się ponieść przygodzie, doceniając przy tym rozmach, z jakim zrobione jest całe to widowisko. Cieszę się więc na myśl o budowaniu nowego domu przez Fraserów i wcielaniu w życie American dream od podstaw. "Outlander" dalej ma w sobie "to coś" i potrafi sprawiać widzom frajdę. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: "Wormwood", czyli świetna niespodzianka od Netfliksa
Serial, na który za bardzo nikt nie czekał, okazał się bardzo przyjemną niespodzianką i powiewem świeżości wśród produkcji true crime. Errol Morris, legendarny twórca filmów dokumentalnych, w doskonały sposób wymieszał fakty z fabularną interpretacją wydarzeń, o których "Wormwood" opowiada.
A jest o czym opowiadać. Tajemniczy wypadek w hotelowym pokoju, CIA, eksperymenty na ludzkim umyśle, dochodzenie do prawdy 60 lat później – nie spoilerując za dużo, cała historia jest wręcz tak niewiarygodna, iż trudno uwierzyć, że napisało ją samo życie. To najmocniejszy punkt tej produkcji, ale Morris nie poszedł na łatwiznę w jej opowiadaniu - fabularne wstawki, w których błyszczy Peter Sarsgaard, są chyba jeszcze mocniejszym punktem niż opowieść Erica Olsona o dochodzeniu do prawdy o śmierci jego ojca.
Kolejnym mocnym punktem jest sam klimat produkcji – jest mrocznie, duszno i emocjonująco. Prawda odkrywana jest powoli, a zwrotów akcji nie brakuje. Morris perfekcyjnie prowadzi całą historię i zawsze w odpowiednim momencie naciska przycisk, który zmienia serial dokumentalny w emocjonujący thriller. Obejrzyjcie, bo to serial na dwa wieczory, a warto, aby nie przeszedł niezauważony. Więcej o "Wormwood" możecie przeczytać w mojej recenzji. [Nikodem Pankowiak]
HIT TYGODNIA: Trudny coming out Rosy Diaz w "Brooklyn 9-9"
"Brooklyn 9-9" to mistrzostwo świata, jeśli chodzi o bezpretensjonalne wygłupy. Ale to też serial, który raz na jakiś czas poważnieje i bierze na tapet naprawdę trudny temat. Pamiętacie, jak w odcinku "Moo Moo" na przykładzie Terry'ego pokazano, że policja w USA inaczej traktuje osoby o kolorze skóry innym niż biały? "Game Night" z coming outem Rosy Diaz, która bała się powiedzieć rodzicom, że jest biseksualna (i nic dziwnego, każdy by się bał Danny'ego Trejo!), dorównuje tamtemu odcinkowi.
Stephanie Beatriz, która zaliczyła podobny coming out w prywatnym życiu, była świetna, kiedy przyszło jej pokazać wrażliwą stronę swojej nieustraszonej bohaterki. A i scenarzyści dali jej wiele okazji do wykazania się, bo nie poszli na łatwiznę. Rodzice, dla których orientacja seksualna córki okazała się szokiem, nie zaakceptowali jej w minutę, a tym, któremu przyszło to łatwiej, o dziwo okazał się groźny ojciec. Matka nie była w stanie stawić czoła swojej "nowej" córce i w efekcie skończyły się rodzinne wieczory z grami planszowymi. "Zwykły" sitcom pewnie zakończyłby ten odcinek w dużo bardziej cukierkowy sposób, dlatego "Brooklyn 9-9" należą się brawa za realistyczne podejście.
A poza tym wypada dodać, że podwójny jesienny finał 5. sezonu – po którym prawdopodobnie nastąpi dłuższa przerwa, bo w styczniu nie ma miejsca na "Brooklyn 9-9" w ramówce FOX-a – przyniósł też mnóstwo innych atrakcji, na czele z powrotem Chelsea Peretti jako Giny i cliffhangerem, który sprawia, że oczekiwanie na ciąg dalszy będzie się dłużyć. [Marta Wawrzyn]