10 powodów, żeby oglądać "Crazy Ex-Girlfriend" – najwyższej klasy tragikomedię i musical w jednym
Kamila Czaja
8 stycznia 2018, 19:01
"Crazy Ex-Girlfriend" (Fot. CW)
Jeśli lubicie absurdalny humor, gry z konwencją, odważne żarty i musicalowe parodie, a przy tym nie boicie się poważnych tematów i trudnych postaci, to "Crazy Ex-Girlfriend" powinno przypaść Wam do gustu.
Jeśli lubicie absurdalny humor, gry z konwencją, odważne żarty i musicalowe parodie, a przy tym nie boicie się poważnych tematów i trudnych postaci, to "Crazy Ex-Girlfriend" powinno przypaść Wam do gustu.
Zachwycam się "Crazy Ex-Girlfriend" od dawna, chociaż przyznaję, że nie od pilota. Serial, który na mojej liście najlepszych w 2017 roku uplasował się na trzeciej pozycji, w USA powrócił z zimowego snu 5 stycznia. Z tej okazji zbieram w jednym miejscu niektóre powody, by dać szansę tej wciąż za mało znanej produkcji.
1. Na własnych warunkach
"Crazy Ex-Girlfriend" w zwiastunach i pilocie zapowiadało się na doprawioną wprawdzie musicalem, ale dość banalną historię. Rebecca Bunch (Rachel Bloom), nowojorska prawniczka z problemami, spotyka przypadkiem dawną miłość i podejmuje spontaniczną, czy wręcz, zgodnie z tytułem, szaloną decyzję, by przenieść się na Zachodnie Wybrzeże i zdobyć byłego faceta. Należałoby się spodziewać, iż bohaterka albo faktycznie miłość zdobędzie, albo uświadomi sobie, że Josh nie jest wart poświęcenia, i zainteresuje się innym mężczyzną.
Tyle że "Crazy Ex-Girlfriend" z tego wyjściowego, niekoniecznie fascynującego schematu robi coś zupełnie nowego. Każdemu typowemu rozwiązaniu towarzyszy tu jakieś odejście od konwencji. Zamiast komedii romantycznej z piosenkami dostajemy opowieść o… no właśnie, trudno bez spoilerów. Ale uwierzcie, że opowieść znaczenie ciekawszą i głębszą.
2. Nietypowi
Z nietypowością proponowanej historii idzie w parze gra z typami bohaterów. Pozornie to znane kategorie. "Szalona była dziewczyna", "wieczny chłopiec", "przyjaciółka pomagająca w osiągnięciu celu", "dziwaczny szef", "ten drugi, który mógłby być tym pierwszym, gdyby dziewczyna przejrzała na oczy"…
Tymczasem szybko okazuje się, że każda postać jest o wiele bardziej złożona, a nawiązanie do stereotypu to tylko punkt wyjścia do zakwestionowania go. Rebecca ma znacznie więcej głębi niż wskazywałby tytuł, motywacje najlepszej przyjaciółki niekoniecznie okazują się zdrowe, a sprawa nie sprowadza się do wyboru między wyluzowanym Joshem a cynicznym Gregiem.
3. Rachel Bloom…
Serial wymyśliły Rachel Bloom i Aline Broch McKenna, ale to pierwsza z nich jest twarzą produkcji, nie tylko biorąc udział w nadzorowaniu całości i pisząc niektóre odcinki, ale też grając główną rolę (za którą w 2016 roku dostała Złoty Glob).
Nie sądziłam, że jakaś kobieta ze świata amerykańskiej komedii będzie w stanie zagrozić Tinie Fey w łączeniu rozpoznawalnego, ambitnego humoru i talentu do ożywiania na ekranie własnych pomysłów. Ale Bloom – przy wszystkich różnicach w komediowym stylu – goni moją idolkę z "30 Rock" w imponującym tempie. Przyznaję, że nie znałam tej aktorki przed "Crazy Ex-Girlfriend", jednak od tego czasu nadrobiłam jej filmiki na YouTube. I już tam znaleźć można liczne zapowiedzi późniejszego powodzenia. Na przykład taką "disneyowską" opowiastkę:
4. …i w ogóle (prawie) wszyscy
Ale nie byłoby tego serialu bez fanatycznych aktorów drugiego planu. Donna Lynne Champlin, doświadczona aktorka teatralna z potężnym głosem, robi cuda z rolą, która przy słabszym obsadzeniu mogłaby się zamknąć w kategorii sidekick. Santino Fontana, dla wielu głos księcia Hansa z "Frozen", tu pokazuje cały pakiet możliwości aktorskich i wokalnych. W mniejszych rolach a to znana z "The Walking Dead" Tovah Feldshuh, a to legenda teatralna Patti LuPone. Do tego aktorzy mniej rozpoznawalni, ale w "Crazy Ex-Girlfriend" nawet na dalszym planie zapewniający fantastyczne wrażenia. I tylko ten nieszczęsny Josh, grany przez Vincenta Rodrigueza III, trochę odstaje.
5. Broadway i cała reszta
Ten punkt mógłby zawierać po prostu listę kilkudziesięciu linków do YouTube czy Spotify. Co tydzień zmienia się bowiem lista moich ulubionych piosenek z "Crazy Ex-Grilfriend". Utwory te idealnie pasują do fabuły, mają błyskotliwe teksty, prześmiesznie parodiują znane gatunki i są wykonane bezbłędnie przez aktorów o doskonałym wokalnym przygotowaniu. Ale ograniczę się do jednego przykładu, który zbiera wszystkie te cechy. A odkąd przeczytałam pod filmikiem pytanie: "Ciekawe, co myślą o tej piosence ludzie nieznający angielskiego?", to każde kolejne odsłuchania ma dodatkowy urok.
6. Girl power – ale bez złudzeń
"Crazy Ex-Girlfriend" to serial wymyślony przez kobiety i głównie o kobiecie opowiadający. Zupełnie niekonserwatywny ideologicznie. Ale równocześnie każe widzowi, także temu – upraszczając – postępowemu, wyjść poza czarno-białe rozpoznania i spojrzeć na własne poglądy z żartobliwym dystansem. Mamy więc piosenkę "Sexy Getting Ready Song", pięknie pokazującą podwójne standardy:
Ale dostajemy też feministyczną autoparodię "Let's Generalize About Man":
Serial sporo tu wymaga od widza. Nie tylko trzeba dojść do poziomu zrozumienia sensu postępu i tolerancji, ale iść poziom wyżej i zobaczyć pułapki, które sprawiają, że zamiast wkluczać – wykluczamy, a zamiast się faktycznie uniezależniać, tylko o tym mówimy. Jeśli ktoś nie boi się seriali, które pokazują kilka stron jakiegoś zagadnienia i kwestionują nadmierne zaślepienie w każdej postaci, to powinien mieć sporo frajdy.
7. Śmiech przez łzy
Oglądanie "Crazy Ex-Girlfriend" to emocjonalna kolejka górska – jest śmieszenie, ale przecież cały czas czujemy, że u podstaw leżą poważne problemy. Towarzyszenie Rebece w próbach zdobycia Josha bywa dla widza trudnym doświadczeniem, a kontrowersyjne poczynania bohaterki sprawiają, że czasem ma się ochotę rzucić czymś w ekran. Można się pośmiać, można się wzruszyć, można się zastanowić nad kondycją psychiczną własną i cudzą. Przy całym humorze to serial mądry, poruszający tematy nawet dziś rzadko uwzględniane w serialach komediowych (tu głównie wątki zdrowia psychicznego i skomplikowanej seksualności). I wszystko w jednym!
8. Dla wymagających
To nie jest serial dla wszystkich. Sama główna oś fabuły miałaby szansę trafić do szerokiego grona odbiorców, ale wszelkie niuanse wymagają już większego skupienia. A oryginalna forma też wysoko stawia poprzeczkę. Trzeba lubić absurdalny humor i nie bać się musicali. Dobrze, jeśli rozpoznaje się parodiowane konwencje i nadąża za błyskawicznie sypiącymi się żartami i aluzjami. "Crazy Ex-Girlfirend" trochę przypomina pod tym względem produkcje Amy Sherman-Palladino, ale mniej tu jasnego wartościowania, więcej nowoczesności. Jeśli dla kogoś wielowarstwowość jest zaletą, a wyrażanie emocji za pomocą stroju kaktusa wydaje się do przyjęcia, to polecam.
9. Ryzykowny dowcip
W Stanach Zjednoczonych serial miał być nadawany przez Showtime, ale po rezygnacji tego kanału produkcję kupiło The CW – stacja, którą trudno kojarzyć z przekraczaniem obyczajowych standardów. A jednak twórcom "Crazy Ex-Girlfriend" udaje się wynegocjować z odpowiedzialnym za utrzymaniem "grzeczności" działem seriali takie kompromisy, które zadziwiają na tle tego, co widzimy na innych ogólnodostępnych kanałach. Dowodem słowa, choreografia i rekwizyty w piosence "First Penis I Saw":
Czy pełen bardzo odważnych seksualnych aluzji tekst utworu "We Tapped That Ass":
Albo niegrzeczne pod każdym względem "Strip Away My Conscience":
10. (Częściowo) pod ręką
Pierwsze dwa sezony dostępne są na Netfliksie, a trzeciego możemy się zapewne spodziewać po zakończeniu jego emisji w USA.