Najlepsze odcinki w historii serialu "Przyjaciele". Poznajcie nasz top 10 najbardziej hitowych odcinków
Redakcja
29 października 2023, 19:00
"Przyjaciele" (Fot. Warner Bros.)
"Przyjaciele" to 10 sezonów i 236 odcinki. Jak wybrać top 10 najlepszych kultowego serialu, kiedy mamy sentyment praktycznie do wszystkich? Oto nasze typy.
"Przyjaciele" to 10 sezonów i 236 odcinki. Jak wybrać top 10 najlepszych kultowego serialu, kiedy mamy sentyment praktycznie do wszystkich? Oto nasze typy.
10. "Ten z unagi" (sezon 6, odcinek 17)
Girl power w "Przyjaciołach"! W każdym razie taka na miarę możliwości serialu, który przy swoich licznych zaletach nieszczególnie kładł nacisk na bycie ważnym głosem w kwestiach społecznych, a i od stereotypów nie stronił.
W odcinku "Ten z unagi" rządzą Rachel (Jennifer Aniston) i Phoebe (Lisa Kudrow), które dzięki lekcjom samoobrony dają Rossowi ( David Schwimmer) nauczkę. Ze swoimi "mądrościami" doktor Geller bywa naprawdę irytujący i dobrze, że twórcy serialu potrafią tę wadę wykorzystać. Reakcje pozostałych bohaterów na jego koncepcję "unagi" same w sobie są zabawne, a do tego dochodzi masa humoru sytuacyjnego – ze szczególnym wyróżnieniem wyskakujących zza zasłon Rachel i Phoebe i świetnej końcówki odcinka.
To najlepsza część "Tego z unagi", ale Monica (Courteney Cox) i Chandler (Matthew Perry) też wypadają bardzo dobrze. Po raz kolejny scenarzyści udowadniają, że nic nie jest przypadkowe, więc skarpetowy króliczek okaże się nie tylko kolejnym dziwactwem Phoebe, ale rekwizytem ważnym dla fabuły. A moment, kiedy słychać niepowtarzalny głos Janice, bawi, nawet gdy od lat zna się puentę wątku z kasetą.
Trochę szkoda, że Joey (Matt LeBlanc) w tym udanym odcinku dostał tak słaby wątek, bo gdyby nie odbiegający poziomem od reszty pomysł z wynajęciem sobie jednojajowego brata bliźniaka, "Ten z unagi" byłby jeszcze większym sitcomowym klasykiem. [KC]
9. "Ten, w którym Ross się dowiaduje" (sezon 2, odcinek 7)
To odcinek z przyjaciółmi w duetach. O ile Ross i Rachel w 2. sezonie serialu "Przyjaciele" są już dla wielu widzów kultowym połączeniem, to "Ten, w którym Ross się dowiaduje" przynosi też mniej typowe dla wczesnych sezonów sceny z Monicą i Chandlerem. Łatwo zapomnieć, że oprócz faktu, że Ross się dowiaduje, dostajemy Monicę obsesyjnie trenującą Chandlera, żeby zrzucił parę kilogramów. A na trzecim planie Phoebe szuka wsparcie u Joeya, bo jej nowy chłopak unika seksu – ale to akurat wątek do zapomnienia.
Nie do zapomnienia jest jednak ten przełomowy odcinek. Sfrustrowani fani, którym wcześniej twórcy serialu zafundowali niemiłą niespodziankę w postaci Julie, wreszcie doczekali się wielkiego pocałunku Rachel z Rossem! A wcześniej przerobili całą gamę emocji. Łatwo przejść od głośnego śmiechu przy desperackich próbach Rachel, by uniemożliwić Rossowi odsłuchanie wiadomości, do załamania, kiedy Ross wychodzi z Central Perk, zarzucając Rachel, że zaburzyła mu z trudem zdobyty spokój u boku Julie.
Ale Ross wraca – a ja przy każdym seansie tak samo się z tego cieszę, chociaż przecież nigdy nie byłam wielką fanką tej pary. Finałowa scena została jednak nakręcona zgodnie ze wzorcem z najlepszych komedii romantycznych, więc trudno nie ulec. Jest tu wszystko. Ulga, że Ross wrócił. Komizm, kiedy Rachel nie może otworzyć drzwi – co zresztą równocześnie potęguje oczekiwanie. No i ten pocałunek. Chyba nigdy wcześniej ani później nie wierzyłam aż tak, że "he's her lobster" (nawet w odcinku z tym cytatem). [KC]
8. "Ten z zaciemnieniem" (sezon 1, odcinek 7)
Najstarszy odcinek w naszym zestawieniu, ale nie wahaliśmy się ani przez chwilę, że musi się tu znaleźć dla niego miejsce. Bo awaria zasilania w Nowym Jorku (swoją drogą spowodowana przez Jamie z "Szaleję za tobą" w odcinku, który został wyemitowany tego samego dnia, co "Przyjaciele") i jej konsekwencje to jedne z najbardziej pamiętnych wydarzeń w serialowej historii. W końcu nie co dzień Chandler zamyka się w pomieszczeniu z bankomatem z Jill Goodacre.
Modelka Victoria's Secret sprawiła oczywiście, że nasz wygadany bohater zapomniał języka w gębie, ale to wcale nie był największy z jego problemów. Tym mianem mogą się podzielić tekst, że "guma byłaby idealna" z zakrztuszeniem się nią (choć właściwie to już inna guma) i koniecznością ratunku od kobiety, którą wcześniej próbował nieudolnie poderwać. I jak tu się biedakowi dziwić, że sobą pogardza?
Choć wewnętrzne rozterki Chandlera to absolutna perełka, na nich się odcinek nie skończył. Mieliśmy wszak jeszcze włoski wątek, czyli pierwsze pojawienie się Paolo, ku rozpaczy wszystkich, którzy liczyli na szybki rozwój związku Rossa i Rachel. Na konkrety w tej kwestii mieliśmy jeszcze poczekać, podobnie jak sam bohater, który mimo stoczenia heroicznej walki z rudym dachowcem na dłużej został "burmistrzem strefy przyjaźni". I jakkolwiek zabawne by się to wszystko nie wydawało, jego mina na widok, który zastał po zapaleniu światła, niezmiennie sprawia, że pęka mi serce. [MP]
7. "Ten z Chandlerem w skrzyni" (sezon 4, odcinek 8)
Odcinek, który zapamiętałem jako jeden z najbardziej emocjonalnych w historii "Przyjaciół". Może dlatego, że nie skupiał się na żadnej z głównych par, lecz na dwójce kumpli, których więź była znacznie mniej oczywista. Bo że Chandler i Joey to idealny bromance, nie trzeba na pewno nikogo przekonywać (choć w tamtych czasach ten termin jeszcze nie funkcjonował), ale jak głęboko sięga ich przyjaźń, mogliśmy się przekonać dopiero, gdy jeden piekielnie zranił drugiego.
Kathy (Paget Brewster), od której zaczęła się cała awantura, była tylko pretekstem. Chodziło wszak o zdradę najgorszego rodzaju, bo dotyczącą uczuć najbardziej zaufanego przyjaciela. Taką, którą odkupić można było tylko sześcioma godzinami spędzonymi w skrzyni, ale oczywiście nie bezczynnie. Zamknięty w pudle Chandler miał dość czasu, by rozważyć swój czyn, dowieść, jak mu zależy na Joeyu, no i trochę pocierpieć.
A właściwie to bardzo pocierpieć, gdy lojalność wobec przyjaciela kazała mu milcząco żegnać Kathy. Czy może być bardziej rozpaczliwy widok, niż machający na rozstanie samotny palec? Może tylko męskie padnięcie sobie w ramiona, bez którego na koniec nie mogło się obejść. Reszta odcinka ze Świętem Dziękczynienia i Moniką sprowadzającą sobie na kolację grecką tragedię w osobie syna Richarda też się broniła, ale doskonale wiadomo, że nie była tu najmocniejszym punktem. [MP]
6. "Ten ze wspomnieniami ze Świąt Dziękczynienia" (sezon 5, odcinek 8)
Nieustający komediowy rollercoaster z emocjonalnym pociskiem na sam koniec, który dziś może wyglądać odrobinę gorzej, niż przed laty (bo fragmenty z grubą Moniką to zdecydowanie najbrzydziej się starzejący element serialu), lecz to nadal absolutny klasyk. Praktycznie każda tutejsza scena to mistrzostwo, także dlatego, że twórcy zdecydowali się nieco poszaleć z formą.
Ten odcinek to przecież zarówno rewelacyjna, choć prosta komedia z indykiem w roli głównej, jak i czysty odlot w retrospekcjach z najgorszych Świąt Dziękczynienia, wśród których znalazło się nawet miejsce na groteskowe gore z Phoebe. Bo czemu nie, skoro byli też Chandler i Ross stylizowani na "Miami Vice" oraz motyw muzyczny z "Psychozy" w pełnej dramatyzmu scenie udowadniającej, że wiklinowe buty zdecydowanie nie są najlepszym wynalazkiem ludzkości. Zwłaszcza w połączeniu z udającą seksualne pobudzenie nastolatką.
A to tylko pierwsze przykłady z brzegu, bo jak powszechnie wiadomo, w Święcie Dziękczynienia chodzi o rozdrapywanie starych ran i popadanie w depresję, o co bardzo łatwo przy tutejszych historiach (biedny Chandler…). Na szczęście tylko dla ich bohaterów, bo widzowie mogą przy tym odcinku walczyć co najwyżej z bólem brzucha ze śmiechu. Także na koniec, który zafundował jedno z najdziwniejszych wyznań miłości, jakie w życiu widziałem. I pewnie wzruszyłbym się nim bardziej, gdyby nie perfekcyjna reakcja Joeya. Cudo! [MP]
5. "Ten ze świątecznym pancernikiem" (sezon 7, odcinek 10)
To kolejny odcinek, przy którym łatwo zapomnieć, że ma więcej niż jeden wątek. W jakiejś słabszej odsłonie tego sitcomu pewnie zapadłoby widzom w pamięć, że Phoebe, walcząc o Rachel jako współlokatorkę, kupiła Joeyowi perkusję i tarantulę. Zwłaszcza że sceny ze wspólnym graniem są przeurocze, a pająk pozwala dodatkowo wykorzystać komiczny potencjał stroju Supermana. Wprawdzie rozwiązanie dylematu, z kim zamieszka Rachel, jest odrobinę za wygodne, tak jakby samym scenarzystom nie chciało się tego ciągnąć, ale wątek przyjemnie się ogląda.
W odcinku bryluje jednak jego tytułowy bohater. Stosunkowo jak na "Przyjaciół" poważna sprawa, czyli próba pokazania Benowi nie tylko Bożego Narodzenia, ale i tradycji Rossa, Chanuki, staje się pretekstem do jednego z najbardziej absurdalnych wątków w historii serialu. Prawdopodobnie gdybym przeczytała, że pomysł polega na przebraniu Rossa za Świątecznego Pancernika, zwątpiłabym w poczytalność twórców. Tymczasem w praktyce każda scena z pancernikiem to mistrzostwo komedii. Wystarczy zresztą, że któreś z bohaterów wymawia słowo "pancernik" lub myli to zwierzę z innym, żeby było zabawnie.
A przecież oprócz Świątecznego Pancernika mamy jeszcze Świętego Mikołaja i Supermana, dzięki czemu Rachel może wygłosić jeden z lepszych tekstów w całym serialu: "To wygląda jak pogrzeb Zająca Wielkanocnego". Na dodatek w tym całym absurdzie faktycznie udaje się opowiedzieć o źródłach żydowskiego święta (w nieco zmienionej, superbohaterskiej wersji). I przypomnieć, że najważniejsze i tak jest to, żeby być w tym czasie razem. Świąteczny klasyk do corocznej powtórki! [KC]
4. "Ten z meduzą" (sezon 4, odcinek 1)
Czy mocz naprawdę pomaga na poparzenie przez meduzę? Nie i jeszcze raz nie, zapomnijcie o tym natychmiast, jeśli jakimś sposobem jeszcze nie utrwaliliście sobie tej wiedzy. O ile jednak pominiemy tę naukową nieścisłość, którą można wybaczyć, bo niewątpliwie miała swoje fabularne uzasadnienie, otwarcie rewelacyjnego 4. sezonu "Przyjaciół" wypada uznać za zwyczajnie doskonałe.
I to nie tylko ze względu na sprawę z meduzą, która miała wprawdzie pozostać pomiędzy trójką plażowiczów a oceanem, lecz ostatecznie się wydała, stanowiąc jeden z najlepszych gagów w całym serialu. Zwłaszcza gdy przypomnimy sobie wyznanie Moniki o potencjalnym chodzeniu z Chandlerem w kontekście ich dalszych losów. Wstydliwa przygoda tej dwójki oraz Joeya (nie wolno zapomnieć o jego roli, w końcu, jak sam powiedział, w razie potrzeby obsikałby każdego ze swoich przyjaciół) spięła odcinek cudowną klamrą, ale przecież pośrodku mieliśmy jeszcze najsłynniejsze rozstanie w historii.
Tym zabawniejsze, że dramatyzm zastąpiono w nim humorem, 18 kartkami (dwustronnie zapisanymi!) żali i wiszącym w powietrzu pytaniem "Czy możesz…?". O ile na początku odcinka fani Rossa i Rachel mogli wpaść w euforię, że oto ich ulubiona para spektakularnie do siebie wraca, a łysa Bonnie (Christine Taylor) będzie tylko przerażającym wspomnieniem, im dłużej trwał, tym bardziej było wiadomo, dokąd zmierzamy. W niczym to jednak nie umniejszyło przyjemności z jego śledzenia, aż do awantury równie gigantycznej, co komicznej i wreszcie perfekcyjnie spuentowanej przez Chandlera. Lepiej się tego zrobić nie dało! [MP]
3. "Ten, w którym nikt nie jest gotowy" (sezon 3, odcinek 2)
Jeden z wielu przykładów w historii telewizji, gdy próba zaoszczędzenia na kosztach (jedna scenografia i brak gościnnych występów) zaowocowała butelkowym odcinkiem, do którego po latach wracamy bez wahania jako do jednego z najlepszych w całym serialu. Oparty jest on na absolutnie banalnym pomyśle: Ross spieszy się na bankiet w muzeum, cała reszta skutecznie utrudnia mu wyjście o czasie. Dodajmy jeszcze, że całość rozgrywa się w salonie w mieszkaniu Moniki i mamy "Ten, w którym nikt nie jest gotowy" w pigułce.
Wszystko tutaj zagrało perfekcyjnie. Począwszy od Phoebe plamiącej suknię hummusem, poprzez Rachel niewiedzącą, co założyć, aż po Monikę i jej zmagania z automatyczną sekretarką Richarda. Głównym punktem programu był jednak bez dwóch zdań konflikt Chandlera i Joeya o fotel – bzdurka, która idealnie wpasowała się w absurdalny klimat odcinka, a przy okazji wypromowała określenie "going commando" i jego przeciwieństwo, na które mógł wpaść tylko Joey.
Jasne, na tle bardziej emocjonalnych odcinków ten może się pochwalić tylko Rossem gotowym do wypicia szklanki tłuszczu, byle tylko udowodnić, że mu zależy (co i tak wypada nieźle), ale trudno uznać to za wadę. Także dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie ma kiedy jej rozpatrywać, gdy fabuła mknie do przodu w tempie błyskawicy, a kolejne zwroty akcji pojawiają się jeden po drugim. Co tu dużo mówić – komediowa klasyka, którą zawsze oglądamy z taką samą przyjemnością. [MP]
2. "Ten z embrionami" (sezon 4, odcinek 12)
Odcinek zatytułowany od zdarzenia, które podczas oglądania pewnie miało się wszystkim wydać najważniejsze. Cóż, wątek z Phoebe jako surogatką dla Franka i Alice był zapewne postępowy i z komicznym potencjałem (jeśli kogoś bawi: "Moja siostra urodzi mi dziecko!"). Jednak mimo finałowej sceny, kiedy wszyscy razem cieszą się, że Phoebe jest w ciąży, ta historia nie zapisała się jako składnik kultowości sitcomu tak jak wątek w tytule pominięty.
Zakład, w wyniku którego Chandler i Joey wygrywają mieszkanie Moniki i Rachel, to doskonały przykład wykorzystania faktu, że "Przyjaciele" to serial o ludziach, którzy świetnie się znają. Te wszystkie spędzone razem na gadaniu godziny mają szansę zaprocentować w sytuacji dość przewrotnej – podczas rywalizacji o wysoką stawkę. Sam quiz to mistrzostwo i prawie każdą kwestię należałoby docenić i podkreślić detale typu pytanie z kategorii literatura dotyczące… "TV Guide". To ten odcinek dał nam klasyki w rodzaju "miss Chanandler Bong" czy Chandlera pracującego jako "transponster".
Można wielokrotnie z tą samą przyjemnością patrzeć, jak "Ten z embrionami" fenomenalnie rozwija się od niewinnej pogawędki o tym, że Chandler i Joey dobrze znają nawyki przyjaciółek, do sytuacji, w której na szali jest los biednego koguta oraz sytuacja mieszkaniowa uczestników wyzwania. Cała ekipa zaangażowana w sceny quizu gra fantastycznie, równocześnie bawiąc do łez i przekonująco wyrażając największe zaangażowanie. Ten odcinek to osiągnięcie wymagające adekwatnie triumfalnego obrazka. [KC]
1. "Ten, w którym wszyscy się dowiadują" (sezon 5, odcinek 14)
Ross i Rachel. Rachel i Ross. Ta para tak zdominowała wyobraźnię widzów w pierwszych sezonach serialu, że wydawało się, iż inny duet nie ma szans wygrać. Tymczasem z wątku, który mógłby być sygnałem desperacji scenarzystów, żeby trochę zamieszać, romans Moniki i Chandlera wyrósł na – moim zdaniem – najlepszą relację w serialu. Zamiast masy rozstań, ślubów, "przerwy" i w ogóle pełnej dramy, ten związek opierał się na solidnych podstawach.
"Ten, w którym wszyscy się dowiadują" to jeszcze początki tej miłości, ale już widać, że to będzie wspaniała sprawa. Cała trzymająca w napięciu, a przy tym komiczna rozgrywka między zespołami Rachel i Phoebe a ukrywającymi romans Moniką i Chandlerem została napisana i zagrana fantastycznie. Biedny Joey, który gubi się w tych wszystkich "nie wiedzą, że my wiemy, że oni wiedzą". Biedny Chandler, który boi się staników i nawet sam tylko na krótko może uwierzyć, że ma bicepsy.
Dostajemy masę świetnych detali, które idealnie pasują do bohaterów (choćby to, że Monica w międzyczasie sprząta łazienkę). A potem piękny finał zabawy. Może i tym razem zespół Moniki przegrał wbrew jej przekonaniom ("Jesteś w mojej drużynie, a moja drużyna zawsze wygrywa!"). Ale ona sama zdecydowanie wygrała, słysząc wyznanie Chandlera. Piękna, w nietypowy sposób osiągnięta przez twórców konkluzja. I jeden z najpiękniejszych telewizyjnych związków.
Odcinek najlepszy z najlepszych. Masa śmiechu i prawdziwych emocji. Początek epoki. Ale warto odnotować też koniec innej. Brzydki Nagi Facet się wyprowadza! To równocześnie daje okazję do przeprowadzenia Rossa bliżej większości grupy i szansę, żeby i brat Moniki odkrył sekretny romans – w najmniej odpowiednim momencie. Trochę żal scen, kiedy przyjaciele podglądali nagiego sąsiada. Ale na pocieszenie jest przecież jeszcze Nagi Ross. [KC]