Dokąd zmierza "Star Trek: Discovery"? Producent mówi o finale i planach na 2. sezon
Mateusz Piesowicz
16 lutego 2018, 15:02
"Star Trek: Discovery" (Fot. CBS All Access)
Na brak atrakcji w finale 1. sezonu "Star Trek: Discovery" nie mogliśmy narzekać. Zobaczcie, co powiedział o nim i planach na kolejną odsłonę serialu producent, Alex Kurtzman.
Na brak atrakcji w finale 1. sezonu "Star Trek: Discovery" nie mogliśmy narzekać. Zobaczcie, co powiedział o nim i planach na kolejną odsłonę serialu producent, Alex Kurtzman.
Finałowy odcinek 1. sezonu "Star Trek" Discovery" przyjęliśmy nie bez zastrzeżeń, ale raczej pozytywnie. Rozwiązanie kwestii klingońskiej, pożegnanie z parą bohaterów, a przede wszystkim cliffhanger, który zelektryzował wszystkich fanów serii, sprawiły, że pytania odnośnie kontynuacji można mnożyć. Jest oczywiście za wcześnie, byśmy poznali konkretne odpowiedzi, ale w wywiadach, jakich udzielił "Entertainment Weekly" i "Variety" jeden z producentów serialu – Alex Kurtzman – padło kilka konkretów.
Przede wszystkim potwierdził on klamrę narracyjną z Michael (Sonequa Martin-Green) w roli głównej, która na przełomie całego sezonu przeszła długą drogę od buntowniczki i osoby wywołującej wojnę do tej, która pomogła ją zakończyć dzięki swojej niezłomnej postawie.
– Cały sezon został zaprojektowany w taki sposób, by dopasować się do zakończenia, jakiego chcieliśmy. Jego motorem napędowym był wątek Burnham i jej przemiany. Od niepewnego buntu w pilocie, do przekonania, że tylko w ten sposób może uratować ideały Federacji w finale. Nie zbuntowała się w sposób dosłowny, ale zagroziła tym, bo zrozumiała, że ich ochrona jest o wiele ważniejsza, niż jej osobiste bezpieczeństwo – wyjaśniał Kurtzman.
W ten sposób połączyły się dwa przewodnie motywy "Discovery". Wojna i jej wpływ na Federację oraz stopniowe dopasowanie Michael do załogi tytułowego okrętu. Początkowo nieufni wobec siebie, stopniowo stawali się sobie coraz bliżsi, by pod koniec być jak rodzina, która wspiera się w każdych okolicznościach.
Nie bez znaczenia był również fakt, że kluczowe role w serialu i doprowadzeniu do pokojowego rozwiązania konfliktu odegrały kobiety. Twórcom zależało na przedstawieniu silnych bohaterek po obydwu stronach barykady, stąd pomysł, by to właśnie ignorowana i umniejszana L'Rell (Mary Chieffo) była tą, która zjednoczy Klingonów. Zarówno ona, jak i Michael były w stanie spojrzeć ponad własne ego i przemoc, by znaleźć sposób na ocalenie tożsamości wojowniczej rasy, a jednocześnie zakończyć wojnę. Nietrudno dopatrzeć się tu aluzji do prawdziwego świata.
A jak wyglądają plany na 2. sezon? Na pewno pomniejszona zostanie w nim rola Klingonów, bo cel, jakim było dodanie tym bohaterom głębi i przedstawienie ich punktu widzenia, został zrealizowany. Co nie znaczy, że całkiem ich zabraknie, podobnie jak Asha Tylera i Voqa w jednej osobie, dla którego twórcy mają w kontynuacji wielkie plany. Powrót bohatera granego przez Shazada Latifa jest więc pewny, co innego z Michelle Yeoh (Philippa Georgiou) i Jasonem Isaacsem (Gabriel Lorca), na których temat Kurtzman tylko znacząco milczy.
Kwestią, która zdecydowanie najbardziej nurtuje fanów po finale, jest jednak pojawienie się w ostatniej scenie słynnego okrętu Enterprise. Co to oznacza dla serialu?
– Serial nazywa się "Discovery", nie "Enterprise". Więc tak, Enterprise odegra swoją rolę w 2. sezonie, ale w żaden sposób nie przyćmi Discovery. Wiemy, że fani mają mnóstwo pytań związanych z powiązaniem naszego serialu z oryginalną serią i kanonem "Star Treka". Pojawienie się Enterprise zwiastuje odpowiedzi na wiele z nich, włącznie z relacją Spocka z jego przyrodnią siostrą, o której nigdy wcześniej nie wspominał. Co niekoniecznie oznacza, że zobaczycie Spocka, ale tylko tyle, że jesteśmy Wam winni wyjaśnienie tej kwestii – mówił Kurtzman.
Postawili sobie zatem twórcy naprawdę trudne zadanie, bo przekonać zatwardziałych fanów kosmicznego uniwersum do przyjęcia ich wizji. Kurtzman zapowiedział, że zachowają spójność z kanonem, ale czekają nas również niespodzianki. Trudno by było inaczej, bo choćby różnice wizualne pomiędzy "Discovery", a oryginalną serią są nie do pogodzenia, wiec gdyby twórcy zechcieli odtworzyć wygląd Enterprise sprzed pół wieku, efekt byłby koszmarny. Stworzenie pomostu między obydwoma stylami jest zatem koniecznością.
Tak samo jak zadowolenie zarówno wiernych fanów "Star Treka", jak i widzów, którzy rozpoczęli swoją przygodę z serialem dopiero teraz. Kurtzman przekonuje, że nie chcą odnosić się do historii, którą ludzie kochają całym sercem w płytki i trywialny sposób, obiecując, że zachowają należny "Star Trekowi" szacunek.
Nie zmieni się także sposób opowiadania – to nadal będzie spójna fabuła rozpisana na cały sezon, ale nie zabraknie w niej również samodzielnych historii wpisanych w ogólny kontekst. Takich jak misja na Pahvo z 1. sezonu, która bardzo przypadła do gustu widzom.
– To utwierdziło mnie w przekonaniu, że w uniwersum "Star Treka" zawsze jest miejsce na zabawę, o ile tylko pozostajemy wierni jego założeniu. Utopijnej wizji optymizmu, w której może znaleźć się również przemoc, mrok i emocjonalna złożoność.
1. sezon "Star Trek: Discovery" jest dostępny na platformie Netflix.