12 seriali, które warto nadrobić w święta
Redakcja
31 marca 2018, 13:22
"Ania" (Fot. Netflix)
Jeśli nie wiecie, co robić w święta, podpowiadamy: oglądać seriale! Zebraliśmy 12 tytułów z tego i poprzedniego sezonu, które warto z różnych powodów nadrobić i które nie zajmą Wam dużo czasu, a do tego są dostępne w serwisach VoD.
Jeśli nie wiecie, co robić w święta, podpowiadamy: oglądać seriale! Zebraliśmy 12 tytułów z tego i poprzedniego sezonu, które warto z różnych powodów nadrobić i które nie zajmą Wam dużo czasu, a do tego są dostępne w serwisach VoD.
"Westworld"
Kolejny po "Grze o tron" serialowy blockbuster od HBO, którzy poraża filmowym rozmachem, udowadniając, że aby dziś zobaczyć na ekranie coś spektakularnego, niekoniecznie trzeba się fatygować do kina. Wystarczy włączyć telewizor i dać się wciągnąć w fantastyczny świat stworzony przez Jonathana Nolana i Lisę Joy.
"Westworld" to inspirowana filmem Michaela Crichtona z 1973 roku historia, będąca połączeniem westernu z science fiction. Rzecz dzieje się w tytułowym, futurystycznym parku rozrywki symulującym Dziki Zachód. Zaludniają go obdarzone sztuczną inteligencją hosty – wyglądające jak ludzie maszyny służące wszelkiego rodzaju rozrywkami dla gości, wliczając w to wcześniej przygotowane scenariusze, ale również pozbawione konsekwencji mordowanie i inne grzeszki. Sytuacja zaczyna się jednak zmieniać, gdy niektóre hosty stopniowo zyskują kontrolę nad własnym przeznaczeniem.
Mamy tu więc do czynienia z klasycznym motywem science fiction, czyli budzącą się samoświadomością sztucznej inteligencji, który "Westworld" ogrywa w bardzo pomysłowy sposób. To jednak tylko jedna z wielu warstw serialu, znakomicie łączącego ambitne założenia i filozoficzne kwestie z widowiskową rozrywką dla mas. Twórcom udało się stworzyć wielopiętrową łamigłówkę, której rozgryzanie chwilami przyprawia o ból głowy, ale fascynuje i zachwyca jak mało co.
Poza tym może się "Westworld" pochwalić fenomenalną obsadą na czele z Evan Rachel Wood, Jeffreyem Wrightem, Thandie Newton, Edem Harrisem i Anthonym Hopkinsem, oraz niezapomnianą oprawą audiowizualną, która nieraz sprawi, że szczęki opadną Wam do samej ziemi. Jeśli jeszcze tego nie widzieliście, to moment na nadrabianie zaległości jest idealny – 2. sezon startuje w HBO Polska już 23 kwietnia, a pierwszy można obejrzeć w HBO GO. [Mateusz Piesowicz]
"One Day at a Time"
W 1. sezonie "One Day at a Time" było ogromnym zaskoczeniem (bo jak to, tradycyjny sitom i taki dobry!?), a po dwóch sezonach, które możecie zobaczyć na Netfliksie, to już wręcz definicja rodzinnej rozrywki na wysokim poziomie. Historia amerykańskiej rodziny pochodzenia kubańskiego jest sympatyczna, bardzo na czasie i potrafi uderzyć w mocniejsze emocjonalne tony. Mamy tu samotną matkę o imieniu Penelope (wspaniała Justina Machado), która jest weteranką z Afganistanu; dwójkę dzieciaków, z których jedno staje przed pytaniem: "a co jeśli nie jestem taka jak wszyscy?"; oraz babcię (Rita Moreno), która niegdyś uciekła z Kuby i przywiozła ze sobą tonę energii.
"One Day at a Time" tym się różni od przeciętnego sitcomu, że nie sprowadza się rozśmieszania publiczności. To nie jest serial o szczęśliwej rodzince, to serial o ludziach z mnóstwem problemów, począwszy od PTSD i depresji w przypadku Penelope, poprzez zmagania z rasizmem i niechęcią do imigrantów, aż po sprawy związane z dorastaniem i poszukiwaniem tożsamości seksualnej. Do tego dochodzą codzienne radości i smutki: miłości, przyjaźnie, choroby bliskich itd.
Serial ma świetną, kubańską energię, a przy tym wie, kiedy i jak spoważnieć. Dwa 13-odcinkowe sezony "One Day at a Time" to niezliczona ilość poważnych rozmów, podczas których śmiech z puszki zamiera całkiem. Kiedy Penelope spędza cały odcinek w łóżku po odstawieniu leków na depresję, nikomu nie jest do śmiechu. Podobnie jak wtedy, gdy jej matka jest chora, jej córka nie wie, jak powiedzieć rodzinie, że jest lesbijką, albo gdy ich wszystkich dotyka niechęć do imigrantów.
Krótko mówiąc, to serial, który jest mądry i bardzo na czasie. A przy tym jest przesympatyczny, pełen emocji, energii i dobrze napisanych żartów. "One Day at a Time" to życie, w wersji raczej słodko-gorzkiej, niż lukrowanej. [Marta Wawrzyn]
"Dom z papieru"
Zeszłoroczny przebój hiszpańskiej telewizji Antena 3 to pozycja dla tych, którzy przez święta nie lubią wysilać szarych komórek. Serial wciągający, trzymający w napięciu i bardzo łatwo przyswajalny – jak już zaczniecie oglądać, to bez problemu skończycie przed 6 kwietnia, gdy na Netfliksie pojawi się druga część sezonu.
Fabularnie "Dom z papieru" to nic innego, jak jeszcze jedna ekranowa historia skoku na bank. Z tym że bankiem jest tutaj Hiszpańska Mennica Królewska, a złodzieje planują ją nie tyle obrabować, co wykorzystać do własnych celów, barykadując się w środku z zakładnikami i drukując banknoty o wartości ponad 2 miliardów euro. Brzmi równie ambitnie, co mało realistycznie, ale trzeba przyznać, że stojący za wszystkim i nadzorujący akcję z zewnątrz Profesor (Álvaro Morte) zaplanował wszystko w najdrobniejszych szczegółach.
Oczywiście szybko pojawiają się problemy. Mając ósemkę przestępców zamkniętych w wielkim budynku z ponad sześćdziesięcioma zakładnikami, otoczonych przez policję i będących przedmiotem ogólnonarodowego zainteresowania, trudno żeby ich nie było. Serial radzi sobie z nimi dość zgrabnie, fundując nam pełną zwrotów akcji sensacyjną historię, która wprawdzie bywa na bakier z logiką, ale potrafi zatrzeć złe wrażenie zwykłą frajdą płynącą z oglądania.
A tej "Dom z papieru" dostarcza pod dostatkiem, czy to w zaskakującej historii, czy w gromadzie ciekawych postaci, wśród których brylują zwłaszcza pełniąca rolę narratorki Tokio (Úrsula Corberó) i psychopatyczny Berlin (Pedro Alonso). Mieszając napad z ich osobistymi historiami, serial nie unika klisz, ale ogólne wrażenie pozostawia za sobą pozytywne, sprawiając, że zaraz po zakończeniu każdego odcinka chce się włączyć kolejny. [Mateusz Piesowicz]
"High Maintenance"
Jeden z najlepszych seriali zimy 2018 i jednocześnie jeden z tych seriali, których nie ogląda prawie nikt. Wielka szkoda, bo "High Maintenance" (dwa krótkie sezony dostępne na HBO GO) wyróżnia się nawet na tle doskonałych ostatnio komediodramatów. Choć najprostszy opis tej produkcji głosi, że opowiada ona o dilerze trawki z Brooklynu i jego klientach, nijak nie odzwierciedla to wszystkiego, czym "High Maintenance" jest.
Wszystko zaczęło się od internetowego projektu, który stworzyli w 2012 roku Katja Blichfeld i Ben Sinclair. W 2016 roku przejęło go HBO i zamieniło w pełnoprawny serial – serial, który opowiada historie o Nowym Jorku i jego mieszkańcach; ludziach, którzy często potrzebują przerwy i chwili wytchnienia, zapewnianej właśnie przez dilera trawki, granego przez Sinclaira. Nie czyni ich to jednak narkomanami, tak jak "High Maintenance" nie jest komedią o stonersach tudzież dla stonersów.
Czym w takim razie jest? Wielobarwną opowieścią o mieście, które nigdy nie śpi i w którym zawsze natkniemy się na coś wartego uwagi i spotkamy kogoś interesującego. Opowieścią, w której głównej roli nie gra ani trawka, ani nasz bezimienny diler, tylko zwykli ludzie, żyjący swoim codziennym życiem. W serialu spotkacie pełen przekrój społeczny i etniczny, a bohater grany przez Sinclaira do każdego podchodzi z tym samym zainteresowaniem i sympatią.
Jeśli jest coś, co łączy te historie i czego uczy "High Maintenance", to jest to empatia. Serial HBO pokazuje w każdym odcinku, jaki cudowny jest ten świat, jeśli tylko wyjrzymy poza czubek własnego nosa. I czyni to z lekkością i otwartością, jakiej nie znajdziecie nigdzie indziej. 3. sezon już zamówiony, a tymczasem warto zobaczyć dwa dotychczasowe. [Marta Wawrzyn]
"3%"
Młodzieżowa dystopia podobna w duchu do produkcji w stylu "Igrzysk śmierci" lub "Niezgodnej", ale różniąca się od nich otoczką. "3%" jest bowiem pierwszą brazylijską produkcją Netfliksa, dzięki czemu może się pochwalić jednym w swoim rodzaju klimatem. Ten towarzyszy natomiast historii osadzonej w bliżej nieokreślonej, ale niezbyt optymistycznej przyszłości.
W tutejszej rzeczywistości ludzkość została podzielona. Nieliczni uprzywilejowani żyją w dostatku na tajemniczej Wyspie. Reszta gnieździ się zaś na stałym lądzie, który stał się jednym wielkim slumsem. Każdy ma jednak szansę, by zmienić swój los. Co roku organizowany jest tzw. Proces, w którym kończący właśnie 20 lat młodzi ludzie otrzymują możliwość dostania się na Wyspę. Selekcję przechodzi jednak tylko kilku wybrańców – tytułowe "3%".
Głównymi bohaterami jest kilkoro uczestników Procesu, których poznajemy w trakcie nietypowych zmagań (m.in. testy logiczne i sprawnościowe, ale też bezpośrednie konfrontacje między kandydatami), kibicując im oraz odkrywając, że każde skrywa tajemnice i ma własne ukryte motywy. Z czasem dowiadujemy się również więcej o ich świecie i rządzącym nim ludziach, choć lepiej od razu nastawcie się na to, że sekrety będziecie tu spotykać na każdym kroku.
Nie przeszkadzają one jednak w dobrej zabawie, której w "3%" nie brakuje. A więcej odpowiedzi dostaniemy być może w kolejnym sezonie, który pojawi się na Netfliksie 27 kwietnia. [Mateusz Piesowicz]
"The Marvelous Mrs. Maisel"
"The Marvelous Mrs. Maisel" chwaliliśmy na Serialowej wiele razy, ale nic nie szkodzi, pochwalimy jeszcze raz. Bo przeglądając Amazon Prime Video na cele tego rankingu, doszliśmy do wniosku, że jest to absolutnie najlepsza rzecz tej platformy, a już na pewno najlepsza z tych, które da się obejrzeć w dwa dni. Serial świeży, wdzięczny i będący kwintesencją stylu jego twórczyni Amy Sherman-Palladino ("Gilmore Girls"), która potrafi opowiadać kobiece historie na pograniczu komedii i dramatu jak mało kto.
Bohaterką tej historii jest Midge Maisel (Rachel Brosnahan), pochodząca z żydowskiej rodziny młoda żona i matka, która mieszka na Manhattanie pod koniec lat 50., w klimatach trochę jak ze starych filmów Woody'ego Allena. Midge jest szalenie inteligentną dziewczyną, która z pełną świadomością została żoną idealną. Rodzina i brylowanie na salonach zawsze były jej najważniejszym życiowym celem, ale czy może tak zostać, kiedy się okazuje, że mąż zdradza ją z sekretarką? Oczywiście, że nie.
Prawdziwa historia w "The Marvelous Mrs. Maisel" zaczyna się od zdrady i prowadzi w kierunku sceny komediowej, na którą Midge trafia przypadkiem, po pijaku i okazuje się w tym świetna. A przynajmniej świetna jak na kogoś, kto nie jest zawodowym komikiem i nie spędził lat na przygotowaniach do występów na scenie. Na przekór wszystkim i wszystkiemu fenomenalna pani Maisel rozpoczyna karierę komiczki stand-upowej, zrzucając gorset, w którym zawsze tkwiła, i z odcinka na odcinek coraz bardziej świadomie porządkując swoje życie.
Podobnie jak poprzednie historie Amy Sherman-Palladino, to też jest opowieść o kobiecie, która idzie przez świat jak burza, nie wstydząc się swojej kobiecości i wyrzucając z siebie tysiąc słów na minutę. Rachel Brosnahan, która dostała za 1. sezon Złoty Glob – podobnie zresztą jak cały serial – jest genialna w roli głównej, zarówno w momentach typowo komediowych, jak i tych wymagających dramatycznego pazura. Nie znajdziecie drugiego tak pełnego energii serialu kostiumowego. A i sama oprawa jest absolutnie cudowna. [Marta Wawrzyn]
"Ania, nie Anna"
"Ania z Zielonego Wzgórza" miała już całe mnóstwo ekranowych wcieleń, ale to serialowe (do obejrzenia na Netfliksie) z pewnością zalicza się do najlepszych. Jego twórcom udała się bowiem trudna sztuka: zachowali ducha uwielbianego literackiego pierwowzoru, równocześnie skutecznie łącząc go z realistyczną historią i skomplikowanymi postaciami, na jakie stawia współczesna telewizja.
"Ania, nie Anna" to wzorcowy przykład na to, że jak powinno się dziś podchodzić do adaptacji klasyki. Historia rezolutnej Ani Shirley, sieroty, która trafia pod opiekę rodzeństwa Maryli i Mateusza Cuthbertów, urzeka prostotą, gwarantuje zdrową porcję emocji i wzruszeń, ale nie stroni też od poważniejszych tematów, feministycznego zacięcia, a nawet małej dawki mroku. Wszystko zaś w towarzystwie bohaterki, której nie da się nie uwielbiać.
Zwłaszcza w kreacji fantastycznej Amybeth McNulty, perfekcyjnie oddającej zarówno zapał i energię swojej bohaterki, jak i momenty, w których rudowłosa dziewczynka buja w obłokach. Mało jest w telewizji tak zwyczajnie ciepłych i bezpretensjonalnych produkcji, jak "Ania, nie Anna", więc z czystym sumieniem polecamy ją wszystkim – niezależnie od wieku i tego, czy jesteście fanami oryginału. [Mateusz Piesowicz]
"Dark"
Jeszcze raz Netflix i definicja świetnego serialu do binge'owania. "Dark" okazał się prawdziwym fenomenem końcówki zeszłego roku i powróci do nas z 2. sezonem, więc jeśli wtedy nie mieliście czasu, nadróbcie go teraz. Będziecie zaskoczeni, jak dobre rzeczy powstają tuż za naszą granicą.
Akcja tego niemieckiego serialu dzieje się w małym miasteczku, podobnym do polskich, nad którym góruje elektrownia atomowa i w którym zupełnie zwyczajni ludzie zdają się prowadzić zupełnie zwyczajne życie. Ale to tylko pozory, bo obok małomiasteczkowych spraw – przywodzących na myśl stare sezony "Twin Peaks" – mamy tu jeszcze fantastyczną historię z elementami kryminału i science fiction.
Fabuła "Dark" opiera się na twistach, zaskoczeniach, motywach nadprzyrodzonych i łączeniu kilku osi czasowych jednocześnie, ale nigdy nie gubią się w tym ludzie. Ludzie przeciętni, prowadzący często depresyjne, małomiasteczkowe życie, od którego chcieliby uciec. I wplątani w intrygę nie z tej ziemi, która ma ogromny wpływ na ich codzienność. Rzecz się zaczyna od zniknięcia dwóch chłopców, ale w tym przypadku najważniejszym pytaniem nie jest "kto to zrobił", tylko "kiedy to się stało". Niecodzienne zdarzenie szybko odsłania cały szereg emocji i sekretów w małej niemieckiej społeczności, a jednocześnie zaczynają się przeplatać różne osi czasowe.
"Dark" przyciąga misterną intrygą, bohaterami, którzy szybko stają się bliscy, a także wyjątkowym klimatem. To serial, który pochłania się cały naraz, dziwiąc się, że takie cuda powstają tak blisko Polski. Serial na wskroś europejski, lekko napisany, nieskażony amerykańskim patosem i łopatologią. Definicja dobrej rozrywki w netfliksowym wydaniu. [Marta Wawrzyn]
"Odpowiednik"
Jedna z najlepszych tegorocznych nowości i serial (w Polsce do obejrzenia na HBO GO), którego pewnie wielu z Was jeszcze nie miało okazji poznać. Macie więc świetną szansę, by to zmienić, a my mocno do tego zachęcamy, bo "Odpowiednik", który łączy cechy thrillera szpiegowskiego z elementami science fiction, to produkcja z wyższej serialowej półki.
Głównym bohaterem jest tu niejaki Howard Silk (świetny J.K. Simmons) – mało znaczący pracownik berlińskiego oddziału ONZ, który pewnego dnia dowiaduje się o istnieniu świata równoległego i swojego mrocznego sobowtóra. Drugi Howard (również J.K. Simmons, nadal tak samo znakomity jak poprzednio) wygląda wprawdzie identycznie, ale poza tym nie mógłby się bardziej różnić od naszego bohatera. Ten pewny siebie, energiczny i nieznoszący sprzeciwu człowiek jest także bardzo groźny i szybko wplątuje swojego spokojnego sobowtóra w ogromną aferę obejmującą oba światy.
Jej kolejne elementy oraz podobieństwa i różnice pomiędzy dwiema rzeczywistościami odkrywamy stopniowo w miarę rozwoju i zagęszczenia akcji. Twórcy nie stawiają wprawdzie na szalone tempo i gorące emocje, ale są bardzo konsekwentni w budowaniu obrazu swojego świata (albo światów) i dodawaniu kolejnych fragmentów do skomplikowanej układanki. Potrafią przy tym naprawdę mocno zaskoczyć i sprawić, że z odcinka na odcinek wsiąka się w tę historię coraz bardziej.
Dodajcie do tego znakomitą obsadę na czele z Simmonsem, a otrzymacie produkcję, która rozrywkę zapewnia nie tylko dobrą, ale również inteligentną. A to wcale nie jest często spotykane połączenie. [Mateusz Piesowicz]
"Kroniki Times Square"
Serial idealny do binge'owania, bo oglądając całość naraz, najłatwiej zorientować się w zasiedlającym go gąszczu bohaterów. "Kroniki Times Square" to najnowsza produkcja Davida Simona (twórcy "The Wire", jednego z najbardziej kultowych seriali HBO), opowiadająca o początkach branży porno w Nowym Jorku w latach 70. Simon w swoim stylu, z dokumentalną niemal precyzją portretuje różne grupy ludzi, mające bliższe i dalsze związki z rozkwitającym w okolicach Times Square biznesem.
I oczywiście nie jest to taki Times Square, jaki dziś znacie. To raczej przedsionek piekła i jednocześnie raj dla miłośników zakazanych rozrywek. Miejsce, gdzie można iść do jednego z grindhouse'owych kin, kupić narkotyki, spędzić noc z prostytutką, a na koniec stracić portfel albo i życie. Miejsce mroczne, brudne, wyjęte spod prawa; odpychające i przyciągające jednocześnie.
Poznajemy je przez pryzmat tamtejszych bywalców i ludzi, którzy rozdają tam karty: alfonsów, gangsterów, policjantów, prostytutek itd. James Franco gra podwójną rolę – barmana, do którego knajpy prędzej czy później trafi każdy z bohaterów, oraz jego zawadiackiego brata bliźniaka, ciągle wpadającego w jakieś kłopoty. Maggie Gyllenhaal wciela się w najbardziej interesującą prostytutkę, jaka kiedykolwiek przechadzała się po naszych ekranach. Pojawiają się także Dominique Fishback, Margarita Levieva, Emily Meade, Andy Bauer i mnóstwo innych aktorów, których możecie znać chociażby z "The Wire".
Serial wspaniale wygląda (ekipa zbudowała wszystko od zera, bo okolice Times Square dziś już tak nie wyglądają), równie świetnie brzmi i przede wszystkim ma w sobie życie i energię. Bohaterowie "Kronik Times Square" to nie żadne papierowe postacie z dramatu kostiumowego, to ludzie z krwi i kości, którzy wyciskają jak najwięcej z tego, co życie im oferuje. A że tworzą specyficzny ekosystem, egzystujący w dużej mierze poza prawem, ich specyficznemu urokowi naprawdę trudno się oprzeć. 8-odcinkowy sezon możecie obejrzeć w HBO GO, powrót prawdopodobnie jesienią.[Marta Wawrzyn]
"Towarzysz detektyw"
Absurd w czystej postaci, bo jak inaczej nazwać serial, który ponoć powstał na podstawie najgłupszego pomysłu, na jaki wpadli jego twórcy? Patrząc na fabułę "Towarzysza detektywa" (do obejrzenia w HBO GO), jesteśmy skłonni uwierzyć w taką wersję wydarzeń. Mamy tu bowiem do czynienia z fałszywym rumuńskim kryminałem z lat 80. – prawdziwą perłą propagandowej telewizji, którą po latach zapomnienia odrestaurowano, by znów obnażyła mroczne strony kapitalizmu.
Tak przynajmniej twierdzą Channing Tatum i Jon Ronson, którzy wprowadzają nas w klimat serialu. Ten jest mroczną sensacyjną historią o parze detektywów z Bukaresztu – Gregorze Anghelu (Florin Piersic Jr.) i Iosifie Baciu (Corneliu Ulici) – którzy tropiąc mordercę kryjącego się za maską Ronalda Reagana, odkrywają spisek zagrażający całej komunistycznej Rumunii. We wszystko wplątani są oczywiście amerykańscy kapitaliści, próbujący sprowadzić do bloku wschodniego obrzydliwe zachodnie standardy.
W rzeczywistości "Towarzysz detektyw" to szalona komedia nakręcona w Rumunii z tamtejszymi aktorami, których zdubbingowali (celowo nieporadnie) Amerykanie, m.in. Tatum, a także Joseph Gordon-Levitt i Nick Offerman. Wszystko jest tu oczywiście stuprocentową kpiną, wyśmiewającą w niepowtarzalnym stylu zarówno propagandowe produkcje komunistyczne, jak i kino akcji z lat 80.
Humor bywa tu wprawdzie nieco toporny i powtarzalny, ale że całość to tylko 6 odcinków, nawet nie zdążycie tego zauważyć. A bawić będziecie się świetnie, zwłaszcza jeśli cenicie komedie daleko odbiegające od ogólnie przyjętych standardów. [Mateusz Piesowicz]
"Seria niefortunnych zdarzeń"
Na koniec zostawiliśmy serial, który jest definicją dobrej rozrywki rodzinnej (i tak się składa, że właśnie powrócił z 2. sezonem). "Seria niefortunnych zdarzeń" to telewizyjna adaptacja książek Daniela Handlera, noszącego pseudonim literacki Lemony Snicket. Książki i serial teoretycznie przeznaczone są dla dzieci i młodzieży, ale specyficznemu stylowi Snicketa nie da się oprzeć, nawet jeśli jest się człowiekiem w bardzo poważnym wieku.
Bo "Seria niefortunnych zdarzeń" to istna symfonia absurdu, tragedia i komedia, surrealistyczna farsa i klasyczna przygodówka w jednym. Bohaterami jest trójka dzieciaków o wiele mówiącym nazwisku Baudelaire, które po utracie rodziców w pożarze własnego domu tułają się od jednego opiekuna do drugiego, próbując znaleźć choć trochę sensu w tym pokręconym świecie i jednocześnie rozwiązując zagadkę śmierci rodziców – wplątanych w jakieś tajemnicze sprawy – oraz uciekając z rąk maniakalnego Hrabiego Olafa (Neil Patrick Harris), polującego na ich spadek.
Akcja w serialu toczy się wartko, bo każdą książkę Snicketa zmieszczono w zaledwie dwóch odcinkach, różniących się oprawą i zestawem gwiazd gościnnych. W rolach czasem na różne sposoby pogubionych, a czasem po prostu złych dorosłych, pod opiekę których trafiają dzieciaki, pojawiają się m.in. Joan Cusack, Aasif Mandvi, Alfre Woodard, Don Johnson czy Lucy Punch. Wszystkie występy są wyśmienite, a do tego cały czas towarzyszy nam Neil Patrick Harris w coraz bardziej odjechanych przebraniach i Patrick Warburton w roli superpoważnego narratora, wciąż ostrzegającego widza, żeby dalej w to nie brnął, bo czekają go same nieszczęścia.
Nieszczęścia, spotykające Klausa, Wioletkę i Słoneczko Baudelaire'ów, rzeczywiście potrafią być okrutne. "Seria niefortunnych zdarzeń" podchodzi do swoich dziecięcych czytelników i widzów w dorosły sposób, nie oszczędzając im niczego, ale też tłumacząc ludzkie zachowania (jak również trudniejsze słówka). I po drodze ucząc ciekawości świata oraz miłości do książek, w których dzieciaki zawsze znajdują ważne odpowiedzi. [Marta Wawrzyn]