Lepiej coś poczytać. "The Dangerous Book for Boys" – recenzja nowego serialu Amazona
Kamila Czaja
1 kwietnia 2018, 10:32
"The Dangerous Book for Boys" (Fot. Amazon)
"The Dangeorus Book for Boys" miało potencjał na dobry serial rodzinny, wciągający serial przygodowy i zabawną komedię. Nie jest jednak ani dobrze, ani wciągająco, ani zabawnie.
"The Dangeorus Book for Boys" miało potencjał na dobry serial rodzinny, wciągający serial przygodowy i zabawną komedię. Nie jest jednak ani dobrze, ani wciągająco, ani zabawnie.
Trudno mnie uznać za docelowego widza "The Dangerous Book for Boys", produkcji Bryana Cranstona i Grega Mottoli. Nie będąc chłopcem w wieku podstawówkowym ani rodzicem takowego chłopca, zmuszonym do wspólnego oglądania, postanowiłam jednak w miarę możliwości otworzyć się na to, co przyniesie nowy serial Amazon Prime, i spróbować odkryć w nim nie tylko coś dla siebie, ale i coś, co miałoby potencjał przyciągnięcia młodszych widzów. Pierwsze zamierzenie upadło bardzo szybko, ale i próba docenienia "The Dangerous Book for Boys" jako opowieści dla chłopców okazała się karkołomna.
"The Dangerous Book for Boys" to serial o klanie McKennów, który zmaga się ze śmiercią Patricka (Chris Diamantopoulos, "Silcon Valley", "Episodes") – męża, ojca, syna, brata poszczególnych bohaterów. Ten pełen energii wynalazca odcisnął piętno na życiu rodziny, a wyrwa jest bardzo bolesna. Czyli trochę jak w "This Is Us". Tylko znacznie, znacznie nudniej.
Przez sześć mniej więcej półgodzinnych odcinków śledzimy, jak synowie Patricka: Wyatt (Gabriel Bateman, "American Gothic", "Outcast"), Liam (Kyan Zielinski) i Dash (Drew Logan Powell) radzą sobie po odejściu ojca. Pomóc ma im tytułowa książka, która pozwala przenieść się w świat wyobraźni, przy okazji ucząc wielu przydatnych umiejętności. Serialowi dorośli to mama, Beth (Erinn Hayes, "Childrens Hospital", "Kevin Can Wait")… I to właściwie tyle, bo zarówno jej teściowa (Swoosie Kurtz, "Pushing Daisies", "Mike & Molly"), jak i szwagier, Terry (bliźniak Patricka), to raczej kolejne dzieci, których trzeba pilnować.
Towarzyszymy przede wszystkim dziesięcioletniemu Wyattowi, który przy pomocy "Niebezpiecznej książki…" odkrywa nowe światy (od Księżyca, przez między innymi Dziki Zachód, dżunglę, Troję, po bezludną wyspę), a spotykając w nich zmarłego ojca, odnajduje wsparcie i dobre rady.
W serialu jest potencjał na masę ciekawych opowieści. Po pierwsze, można było z pożytkiem dla młodego widza opowiedzieć o nauce i historii tak, by sam chętnie szukał dalszych informacji. Tu jednak poza niezłymi scenografiami i kostiumami niewiele takiej edukacji znajdziemy. Starszy odbiorca mógłby się z kolei wciągnąć w opowieść o specyficznym przeżywaniu żałoby. O ile jednak serial podejmuje wątek tego, kiedy ucieczki w wyobraźnię mogą stać się problemem i wymagać terapii, to właściwie szybko ten trop porzuca na rzecz wygodnego pomysłu, że widocznie Wyatt potrzebuje takiej odskoczni. Także inne dorosłe wątki: problemy finansowe, szukanie pracy, podział obowiązków to tylko sposób na wypełnienie czymś odcinków, bez pomysłu na jakąkolwiek ciekawą historię.
Wszystko jest zresztą w "The Dangerous Book for Boys" właśnie takie na pół gwizdka. Bohaterowie wypadają papierowo. Hayes jako matka próbuje coś z tej roli wykrzesać, ale złapano ją w pułapkę schematu "jedyna osoba, która próbuje dbać o porządek". Dash i Terry to postacie, które mają stanowić powód do śmiechu, ich niemądre zachowania jednak raczej irytują, niż bawią. Liam to poświęcający się marzeniom o przyszłej karierze mózgowiec. Tiffany to kolejna szalona babcia, której na szczęście napisano kilka dobrych kwestii i dano twarz Swoosie Kurtz, więc siłą rzeczy na tle reszty wypada znośnie.
Nie broni się główny bohater. Doświadczony aktorsko jak na tak młody wiek Bateman ma do zagrania masę emocji, co średnio mu tu wychodzi. Trudno go jednak winić, bo można odnieść wrażenie, że nikt nie miał pomysłu, czym poza wskakiwaniem w różne role (astronauty, podróżnika, podwodniaka itp.) chłopiec miałby się charakteryzować. Już ciekawszy jest jego przyjaciel, Sam (Athan Sporek), który w paru zaledwie scenach zapada w pamięć bardziej niż błąkający się na pierwszym planie Wyatt.
Przekaz serialu to zestaw myśli tyle słusznych, co nieoryginalnych. Bohaterowie uczą się lepszej komunikacji. Doceniają wartość bycia razem. Zyskują pewność siebie. Kłócą się i godzą. Jako opowieść o rodzinie wychodzącej z żałoby "The Dangerous Book for Boys" jest jednak zaskakująco nijakie, emocjonalnie nie rezonuje prawie wcale.
Może więc sprawdza się jako film przygodowy? Niekoniecznie, bo wszystkie rekwizyty, zmieniające się co odcinek lub nawet częściej, nie są w stanie ukryć schematu, który okazje się taki sam w dżungli czy podczas lotu statkiem kosmicznym. Wyatt ma problem, ojciec daje mu radę, a przy okazji coś tam wspomni o przygodzie i wynalazkach. Płytko i powtarzalnie.
"The Dangerous Book for Boys" nie jest też udaną komedią. Być może żarty dopasowane są do tego, jak twórcy oceniają poczucie humoru uczniów szkoły podstawowej. Ciągle ktoś się przewraca lub czymś obrywa. To często dowcip na poziomie sitcomu CBS, ale bez śmiechu z offu wychodzi to nawet gorzej, niż gdyby sceny doczekały się takiej reakcji. Chwilami bawią przejścia między światem wyobraźni Wyatta a realnością, ale takie fragmenty można zliczyć na placach jednej ręki. Jest parę dobrych kwestii, głównie nawiązań Tiffany do rockowej klasyki, ale nawet dobre dialogi zdają się podporządkowywać ogólnej nijakości serialu i w praktyce brzmią płasko.
Ten serial to zmarnowana szansa. Brakuje mu głębi dla dojrzalszego widza i energii dla widza młodszego. Nieraz jakiś temat wałkowany jest przez cały odcinek, często w powtarzalnych dialogach. To taka produkcja, w której pada zawsze o jedno zdanie za dużo: potencjalnie emocjonalną scenę trzeba zarżnąć głupim dowcipem, a scenę teoretycznie zabawną ciągnąć tak długo, aż nawet niewielki uśmiech zdąży już dawno zniknąć z twarzy widza.
Wynudziłam się przez te trzy godziny. Mimo że McKennowie są w sumie sympatyczni, to zostali napisani i zagrani tak banalnie, że trudno tam komuś kibicować. Nie poczułam żądzy przygody, nie wzruszyłam się na rodzinnych rozmowach, nie rozbawiły mnie sitcomowe żarty. "The Dangerous Book for Boys" można dla spokoju sumienia przetestować na jakimś ośmiolatku. Może nie będzie walczył ze snem już przy pierwszym odcinku. Czego nie mogę powiedzieć o sobie.