Szpiegowski thriller w kobiecym wydaniu. "Obsesja Eve" – recenzja pilota serialu z Sandrą Oh i Jodie Comer
Marta Wawrzyn
9 kwietnia 2018, 22:02
"Killing Eve" (Fot. BBC America)
Na HBO GO znajdziecie już pierwszy odcinek thrillera "Obsesja Eve" od twórczyni "Fleabag". I to coś, co Wam się spodoba, zwłaszcza jeśli lubicie inteligentne postacie kobiece.
Na HBO GO znajdziecie już pierwszy odcinek thrillera "Obsesja Eve" od twórczyni "Fleabag". I to coś, co Wam się spodoba, zwłaszcza jeśli lubicie inteligentne postacie kobiece.
Podczas gdy na FOX-ie dziś wieczorem wystartował bardzo męski thriller szpiegowski "Deep State" z Markiem Strongiem (nasza recenzja tutaj), HBO GO zgarnęło "Obsesję Eve" ("Killing Eve"), serial telewizji BBC America, pokazujący świat superagentów w kobiecym i w miarę lekkim wydaniu. Jeden odcinek (z ośmiu składających się na 1. sezon) to za mało, żeby ocenić, jak wypada to, co ma być tutaj główną atrakcją – gra w kotka i myszkę pomiędzy brytyjską agentką a bezlitosną zabójczynią zmieniającą w błyskawicznym tempie kraje działalności – ale w zupełności wystarczy, aby stwierdzić, że zapowiada nam się bardzo dobra rzecz.
Fabuła serialu, opartego na powieści Luke'a Jenningsa, opiera się na starciu dwóch wyrazistych postaci kobiecych. Eve Polastri (Sandra Oh z "Chirurgów") pracuje w MI5, ale nie jest żadną superagentką. Większość czasu spędza za biurkiem jako asystentka sympatycznego szefa o imieniu Bill (David Haig) – takiego, z którym można iść wieczorem na karaoke i rano wspólnie przeżywać kaca – a sprawami kryminalnymi ekscytuje się bardziej jak znudzona gospodyni domowa niż pracownica jednej z najskuteczniejszych agencji wywiadu na świecie. To się jednak zmieni, kiedy to ona wpadnie na coś, w co nie chcieli uwierzyć jej męscy szefowie.
Po drugiej stronie barykady mamy niejaką Villanelle (Jodie Comer, znana m.in. z "Białej księżniczki" i "Thirteen"), psychopatkę, która z zabijania ludzi za pieniądze uczyniła sposób na życie. Dziewczyna jest ładna, sprytna jak diabli, ma błysk w oku i do tej pory nie zaliczyła ani jednej wpadki. A działa już od pewnego czasu, jeżdżąc po całej Europie i biorąc na cel facetów, o których – przynajmniej na razie – trudno powiedzieć cokolwiek dobrego. Villanelle na pierwszy rzut oka jest jak wredna, rozpieszczona dziewczynka, która z jakiegoś powodu zaczęła mordować ludzi, ale zapewne to jedynie wierzchołek góry lodowej. Coś mi mówi, że to jedna z tych postaci, które pokochamy, pomimo jej licznych wad i mało szlachetnego zajęcia.
Choć od początku wiadomo dokładnie, która z pań nosi biały, a która czarny kapelusz, pojawiają się pewne sugestie, że wszystko będzie tu bardziej skomplikowane – począwszy od konstrukcji postaci, poprzez obowiązującą moralność, aż po kwestię feminizmu, przewijającą się gdzieś w tle. "Obsesja Eve" to serial stworzony przez kobietę – Phoebe Waller-Bridge, autorkę znakomitej "Fleabag" – i taki, w którym główna rozgrywka toczy się pomiędzy kobietami. Mężczyźni pełnią dla odmiany role statystów, choć nie można powiedzieć o nich złego słowa.
Zarówno Niko (Owen McDonnell), czyli mąż Eve, jak i wspomniany wcześniej Bill pozostają w tle niekonwencjonalnej agentki. Indywidualnego rysu póki co nie ma też Frank (Darren Boyd), drugi z jej szefów z MI5. Na ekranie pojawia się również Kim Bodnia z "Mostu nad Sundem w roli niejakiego Konstantina, który załatwia zlecenia Villanelle. O jego postaci w tym momencie trudno cokolwiek powiedzieć, ale duńskiego aktora zawsze miło widzieć na ekranie. I to właściwie tyle. Tymczasem z kobiecej obsady wyróżnia się jeszcze Fiona Shaw, bo to jej bohaterka, doświadczona agentka, dostrzega w Eve to, czego nie widzą męscy szefowie.
W "Obsesji Eve" rządzą jednak przede wszystkim dwie główne panie, które są wystarczająco charakterne, żebyśmy nie potrzebowali nikogo innego. A ponieważ obu fantastycznym aktorkom – które mają naturalną chemię dosłownie z każdym, z kim występują w pilocie – idzie w sukurs równie świetny, przewrotny scenariusz, "Obsesja Eve" wypada na ekranie lepiej, niż mogliśmy podejrzewać przed premierą.
To nie jest typowa historia szpiegowska, bo wszystko tutaj opiera się na inteligencji postaci, luzie obu aktorek, a także humorze i dystansie idącymi w parze z wciągającą gierką, w której jest miejsce na morderstwa, tajemnice i szybkie wycieczki po ładnych zakątkach Europy. Zdjęcia do serialu powstawały m.in. w Londynie, Paryżu, Berlinie i Toskanii, więc tak, jest też na co popatrzeć.
"Obsesja Eve" sprawdza się jako przyjemna, bezpretensjonalna rozrywka, ale potrafi też być czymś więcej. Phoebe Waller-Bridge z lekkością łączy różne elementy tej historii, przechodząc od thrillera, przez czarną komedię, do rasowego dramatu w kobiecym wydaniu, opartego na bohaterkach, jakich nie znajdziecie nigdzie indziej. Scenarzystka umiejętnie buduje napięcie, które sięga zenitu w scenie spotkania w łazience. A to dopiero początek, bo rozgrywka pomiędzy znudzoną życiem agentką, która wreszcie dostała ekscytującą sprawę, a lubiącą popisywać się swoją inteligencją zabójczynią, dopiero się zaczyna.
Z pilotowego odcinka wypada jeszcze odnotować obecność dużej ilości polskich akcentów, kluczowe wyrażenie "ale decha!" oraz fakt, że mąż Eve też jest Polakiem. Jak zawsze w anglojęzycznych serialach, nie obyło się bez kaleczenia języka polskiego, ale akurat te kilka zdań, które wypowiedziała Sandra Oh, wypadło nie najgorzej. Z kolei mówiącą "heroinową polszczyzną" Kasię zagrała Edyta Budnik, która ma na koncie sporo zagranicznych ról. Obyło się więc bez większej wtopy – której zresztą widzowie z krajów innych niż Polska i tak by nie zauważyli.
Jest więc "Obsesja Eve" międzynarodowym thrillerem szpiegowskim w świetnej obsadzie; jest wciągającą historią kryminalną; jest czasem lekką, a czasem czarną jak smoła komedią; jest wreszcie opowieścią o kobietach – ale już niekoniecznie kobiecym serialem. To zdecydowanie rozrywka dla każdego, kto lubi wyraziste postacie i scenariusze, które są niegłupie, ale też niekoniecznie od razu aspirują do miana kolejnego wielkiego dzieła telewizyjnego.
Eve Polastri ma szansę dołączyć na stałe do coraz bardziej interesującego grona telewizyjnych detektywek, z kolei Villanelle to osóbka, jakiej nie spotkacie teraz w żadnym innym serialu. I to – jak również osoba twórczyni, na którą zawsze można liczyć – są wystarczające powody, aby zapoznać się bliżej z tym nietypowym duetem. Przed nami gra w kotka i myszkę, jakiej jeszcze nie widzieliśmy.
Kolejne odcinki "Obsesji Eve" będą dostępne co poniedziałek w HBO GO.