7 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Wawrzyn
29 kwietnia 2018, 19:03
"The Rain" (Fot. Netflix)
To był jeden z tych dziwnych tygodni, w których więcej niż oglądania seriali było lotnisk, ludzi robiących fantastyczne rzeczy i czerwonych dywanów. Dlatego dziś będzie o duńskim "The Rain", ale nie tylko.
To był jeden z tych dziwnych tygodni, w których więcej niż oglądania seriali było lotnisk, ludzi robiących fantastyczne rzeczy i czerwonych dywanów. Dlatego dziś będzie o duńskim "The Rain", ale nie tylko.
1. Spotkałam w Kopenhadze ekipę serialu "The Rain"
Przywiozłam ze sobą 1,5 godziny wywiadów oraz milion nieostrych zdjęć, a samo spotkanie zdecydowanie zaliczam do najbardziej interesujących, w jakich miałam okazję uczestniczyć. Ekipa "The Rain" jest bardzo młoda – to serial trochę taki jak "The 100", tylko bez amerykańskiej kasy i amerykańskiej łopatologii. Nasłuchałam się pełnych entuzjazmu opowieści o tym, jak się robi w duńskim lesie postapokaliptyczny serial, który nie jest wysokobudżetowy, bo Duńczycy wysokich budżetów w telewizji zwyczajnie nie znają. Ważny jest pomysł, porządny scenariusz, charakterne postacie i żeby aktorzy nie bali się niczego. I "The Rain" to wszystko ma, dzięki czemu wydaje się świeże, choć hitem na miarę niemieckiego "Dark" raczej nie będzie.
Bardzo pouczająca okazała się także rozmowa z twórcami (jeden z nich był wcześniej scenarzystą "Borgen" i "Rity", drugi producentem "Dicte"), którzy okazali się wielkimi fanami "Pozostawionych", więc nie dało się nie znaleźć z nimi wspólnego języka. Duńska szkoła robienia seriali to coś bardzo, bardzo odległego od polskiej mentalności. Podczas gdy u nas uparcie sprzedaje się "piosenki, które już znamy", tam kombinuje się – najczęściej w telewizji publicznej! – jak stworzyć coś oryginalnego przy stosunkowo niewielkich nakładach finansowych. I to jest prawdopodobnie powód, dla którego 5-milionowy kraj jest europejską potęgą serialową, a w Polsce właśnie zamieniamy "Klan" na "Koronę królów".
2. "Legion" zaliczył w tym tygodniu najlepszy odcinek w historii
Opowieść o dziewczynie imieniem Syd, którą dokładniej opisał Mateusz, okazała się zaskakująca, mroczna i szalenie emocjonalna. Dowiedzieliśmy się, że nasz obraz legionowej Bardotki był kompletnie błędny – podobnie zresztą jak to, co myślał o niej David. W jednej z najsłodszych par, jakie teraz oglądamy w serialach, tak naprawdę nie ma ani grama lukru. To dwójka ludzi, których problemy sięgają bardzo głęboko i którzy raczej nie mają co liczyć na happy end w tym ani żadnym innym życiu. Noah Hawley wyraźnie poprowadził sprawy w mrocznym, gorzkim kierunku – jeśli nawet miłość ich nie uratuje, to znaczy, że ratunku dla Davida i Syd po prostu nie ma.
"Legion" był i pozostaje serialem niezwykłym, a poza tym nie wiem, co zrobić z informacją, że Noah Hawley najwyraźniej teraz pisze także muzykę. Czy jest coś, czego twórca "Legionu" nie potrafi?
3. Damon Lindelof i obiecujące podejście do "Watchmen"
Damon Lindelof to od czasu "Pozostawionych" kolejny twórca, którego pomysły kupuję bez żadnych zastrzeżeń. I wszystko wskazuje na to, że "Watchmen" też kupię. Lindelof powiedział, że to będzie adaptacja taka jak "Fargo" – osadzona w dobrze znanym świecie, ale poza tym stworzona całkowicie od zera. Mam nadzieję, że HBO będzie na tak i jeszcze w tym roku usłyszymy o zamówieniu dla całego sezonu.
4. Twórcy "Terroru" powiedzieli mi, ile statków tak naprawdę widzimy
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać, polecam moją rozmowę z twórcami "Terroru" – Davidem Kajganichem i Soo Hugh. Jest w niej mnóstwo fantastycznych detali dotyczących kulis produkcji.
5. "Patrick Melrose" będzie w HBO GO zaraz po światowej premierze
Bo najwyraźniej żyjemy już w świecie, kiedy większość wartych uwagi seriali trafia do nas bez zbędnego opóźnienia. To fajna sprawa, a szczegóły dotyczące premiery nowego projektu Benedicta Cumberbatcha znajdziecie tutaj.
6. Już za chwilę powrót na kampus – 2. sezon "Dear White People"
10-odcinkowy 2. sezon "Dear White People" będzie na Netfliksie 4 maja, a ja czekam na niego nawet bardziej niż na duński deszcz.
7. A poza tym wróciła "Opowieść podręcznej"!
I jak już pisałam, jest jeszcze lepsza niż rok temu. A przy tym jeszcze trudniejsza do zniesienia psychicznie, bo natężenie koszmaru uległo zwielokrotnieniu. Dobrze, że premiera liczyła "tylko" dwa odcinki, bo więcej pewnie bym nie zniosła naraz. Oglądało mi się to jeszcze trudniej niż przed rokiem, także ze względu na absolutnie potworne rzeczy dziejące się w wątku Emily, a jednocześnie odnoszę wrażenie, że to będzie bardzo, bardzo mocny sezon.