Czy "Kruk. Szepty słychać po zmroku" jeszcze wróci? Rozmowa z Jakubem Korolczukiem, scenarzystą serialu
Kamila Czaja
28 maja 2018, 12:33
"Kruk. Szepty słychać po zmroku" (Fot. Canal+)
O specyficznej wizji Podlasia, wierze w duchy i w widza, a także dalszych planach zawodowych rozmawiamy z Jakubem Korolczukiem, twórcą serialu "Kruk. Szepty słychać po zmroku".
O specyficznej wizji Podlasia, wierze w duchy i w widza, a także dalszych planach zawodowych rozmawiamy z Jakubem Korolczukiem, twórcą serialu "Kruk. Szepty słychać po zmroku".
"Kruk. Szepty słychać po zmroku" to jeden z najlepszych polskich seriali ostatnich lat, o czym przekonywaliśmy na Serialowej niejednokrotnie. Ten sześcioodcinkowy kryminał o zmaganiach komisarza Kruka z własną przeszłością, białostockimi układami i sprawą porwania małego chłopca znalazł się w naszej dziesiątce kwietnia, a w głosowaniu czytelników zajął 2. miejsce.
Miałam okazję porozmawiać z Jakubem Korolczukiem, pomysłodawcą i scenarzystą serialu. Wypytałam go więc oczywiście o kilka ciekawych fabularnych rozwiązań, ale i o jego podejście do pracy i dalsze zawodowe plany.
Widzieliśmy już wszystkie odcinki "Kruka", mogę więc zapytać: na ile końcowy efekt przypomina to, co sobie wyobrażałeś na etapie pracy nad scenariuszem?
Bardzo. Przede wszystkim od strony emocjonalnej, co było dla mnie najważniejsze i chyba najtrudniejsze w realizacji – tak zbudować bohatera, tak ułożyć rytm historii, żeby końcówka przyniosła katharsis.
Bo dla mnie pisanie scenariusza nie jest pisaniem scen, ale budowaniem oczekiwań, emocji i przełożenie tego na obrazek jest trudne. Dlatego chylę czoła przed Maćkiem Pieprzycą i całą ekipą, bo mimo wielu ograniczeń, udało się to osiągnąć.
Katharsis jak w klasycznej tragedii… Tu też nie brakowało trudnych przejść i realiów. Podczas oglądania "Kruka" pomyślałam nawet, że chętnie zapytałabym, czy czytałeś "Białystok" Marcina Kąckiego. Potem z jednego z wywiadów dowiedziałam się, że tak – chociaż już po wymyśleniu fabuły. Widzisz zbieżności między tymi dwiema wizjami Podlasia? Nacjonaliści, kibice, układy…
Myślę, że i moja wizja Podlasia, i wizja Kąckiego jest dużym uproszczeniem. Kąckiego dlatego, że pisał o tym wszystkim, o czym się nie mówi, pomijając – co jest zupełnie oczywiste – to, co widoczne gołym okiem, a taki filtr powoduje, że powstaje obraz skrzywiony w jedną stronę.
Wizja Podlasia Korolczuka też jest skrzywiona. Moją ambicją nie było pokazanie obiektywnej, dokumentalnej rzeczywistości. Chciałem zbudować kolorowe tło dla dramatycznych wydarzeń. Oczywiście przy okazji starałem się oddać coś, co wisi w powietrzu, pewną atmosferę niedopowiedzeń, tajemnic, niewyjaśnionych spraw, którymi Podlasie jest przesiąknięte, ale równocześnie musiałem zrobić wiele uproszczeń. Mam świadomość, jak bardzo karykaturalnie pokazaliśmy narodowców czy jak ostro nakreśliliśmy związki biznes – policja. To akurat pozwoliło dodać trochę lekkości przy dosyć poważnym temacie.
Ale to, że te sytuacje są przerysowane, też nie znaczy, że nie czerpią z codzienności – rok czy dwa lata temu główną ulicą Białegostoku przemaszerował ONR. Niestety.
I nikt nie miał pretensji? I Kącki, i twórcy opartego na jego książce spektaklu "Biała siła, czarna pamięć" w białostockim Teatrze Dramatycznym spotkali się z krytyką tak ostrego spojrzenia na opisywane okolice.
W sensie – czy do mnie nikt nie miał pretensji?
Tak. Mieszkańcy Podlasia nie atakowali Cię w sieci?
Nie odczułem hejtu, ale widziałem kilka komentarzy, które krytykowały sposób pokazania narodowców. Myślę, że wschodnia część Polski nie jest przyzwyczajona do tego, że się o niej pisze czy kręci seriale, i ma w swojej społecznej świadomości obraz "sielskiej prowincji", więc gdy pojawia się inny punkt widzenia, to mieszkańcy Podlasia mają po prostu szok poznawczy.
Podlasie to bardzo wyrazisty element "Kruka", właściwie jeden z jego bohaterów. W serialu pojawia się też silna tradycyjna słowiańskość. Czym się kierowałeś, dodając do fabuły elementy irracjonalnego, nadnaturalnego porządku rodem z lokalnych wierzeń?
Wymyślanie historii to dość złożony proces, przynajmniej dla mnie. Zawsze zaczynam od bohaterów, ich historii, ich problemów, celów. Ów element irracjonalny nie pojawił się jako upiększacz, ale jako naturalna część świata mojego bohatera. Kruk urodził się na Podlasiu, w miejscu, gdzie nadnaturalność, duchowość nie została aż tak zaorana przez smartfony i samochody z klimatyzacją, jak w innych częściach Polski.
I gdy to sobie uświadomiłem, od razu kilka elementów kliknęło – okazało się, że Podlasie i Kruk mają równoległą historię, tajemnicę. Starałem się te podobieństwa wykorzystać, ale tak, by nie były jakąś intelektualną układanką, ale czymś, co naturalnie do siebie pasuje i co widz po prostu poczuje.
Z wierzeniami wiąże się postać Sławka. Mam wrażenie, że na początku to sytuacja trochę jak ta z "Podziemnego kręgu" z Bradem Pittem i Edwardem Nortonem, ale potem ją komplikujesz. Są tropy z mulo, mściwym duchem – pewnie stąd momenty, kiedy inni ludzie też wyczuwają jego obecność. Ale inne fragmenty wskazywałyby na efekt zaburzeń psychicznych Kruka albo na nękającą komisarza podświadomość, personifikację poczucia winy i pragnienia zemsty. Domyślam się, że celowo nie dałeś jednej jasnej odpowiedzi?
Myślę, że sedno wierzeń tkwi w samym znaczeniu tego słowa – trzeba umieć wierzyć. Wiara nie jest czymś, co przychodzi łatwo, nie jest czymś oczywistym, zero-jedynkowym. Z drugiej strony nauka stara się nam wyjaśnić świat, ale dziś ledwo udaje jej się dotknąć powierzchni odpowiedzi na fundamentalne pytania. Dlatego, przynajmniej na dzisiejszym etapie rozwoju cywilizacji, nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy rację ma nauka czy wiara. Chciałem więc dać widzom możliwość wyboru – niech sami zdecydują, czy wierzą w ducha Sławka czy w zaburzenia psychicznie Kruka.
Dla mnie opowiadanie historii tak naprawdę dzieje się w głowie widza. Pokazujemy tylko fragmenty rzeczywistości, czasem w rozrzuconej kolejności, ogromna część wydarzeń nie pojawia się na ekranie i widz skleja sobie te fragmenty w całość. Co więcej, widz dopowiada sobie historię, która wydarzyła się między jedną sceną a inną, dopowiada sobie przeszłość bohatera, a czasem nawet przyszłość. Dlatego nie chcę wszystkiego dopychać kolanem i jednoznacznie nazywać. Wierzę w widza i chcę dać mu wolność interpretacji.
Internauci dość szybko postawili na Szymona Wasiluka, a już pokazanie w 4. odcinku nagiej sylwetki porywacza Rafałka mocno tę hipotezę wsparło. Wolałbyś, żeby sprawca okazał się dla widzów większym zaskoczeniem? Czy celowo nie na to położono akcent – i zszokować miały raczej motywacje porywacza, jego przejścia, które zrobiły z niego takiego właśnie człowieka?
Wydaje mi się, że historie można podzielić (oczywiście między wieloma innymi podziałami) na te, które szukają odpowiedzi na pytanie KTO?, oraz te, które szukają odpowiedzi na pytanie DLACZEGO?. W moich historiach zdecydowanie bardziej interesuje mnie to drugie pytanie. Ostatni monolog Szymona jest nie tylko zamknięciem emocjonalnym całości, ale też wyjaśnia nam jego motywację i pokazuje autorefleksję. Tak naprawdę w ostatniej scenie dowiadujemy się więc, dlaczego Szymon zrobił to co zrobił – bo został wykształcony, przez co uzyskał samoświadomość tego, co się stało; bo czekał na Kruka, a gdy się nie doczekał, musiał zostać swoim własnym idolem.
Z drugiej strony wiedziałem, że tworzymy serial, który będzie oglądany raz w tygodniu. Chciałem, by poszczególne odcinki zostawiły pytania w głowach widzów. Czy więc pierwszy odcinek byłby tak interesujący, gdyby po prostu opowiadał o wyjeździe dwóch przyjaciół z dzieciństwa do Białegostoku? Czy jednak wrzucenie wątpliwości co do tego, kim naprawdę jest Sławek, nie powodowało, że widz czekał na drugi odcinek? Świadomie podrzucałem pewne informacje. Ale muszę też przyznać, że zaskoczyła mnie prędkość, z jaką niektórzy widzowie rozszyfrowali scenę w pierwszym odcinku, gdy Anka podaje zupę ("Wiem, że będziesz").
Dużo w "Kruku" przemocy – i psychicznej, i fizycznej. To chyba trochę błędne koło: przemoc powoduje traumę, a trauma (ta Szymona, ale i ta Kruka) prowadzi do przemocy. Tak to widzisz?
Kruk unika przemocy. Toczy w sobie (ze Sławkiem) walkę o to, jak ma wyglądać sprawiedliwość. Szymon jest figurą, która pokazuje, co się dzieje, gdy człowiek zostaje przeżarty traumą i nienawiścią i nie ma obok siebie pomocy. Kruk miał to szczęście, że spotkał Ankę i znalazł w sobie wystarczająco dużo siły, by swojemu wewnętrznemu demonowi powiedzieć "nie". Budowałem równoległości między Krukiem i Szymonem po to, by te różnice w wyborach były widoczne. Na przykład zastosowanie linki – obaj wpadli na ten sam pomysł, ale Kruk zdecydowanie go odrzuca. Z drugiej strony przemoc Szymona też nie bierze się z uwielbienia przemocy. On po prostu chce uciszyć swoje demony, bo one się w nim (używając języka Kaponowa) gotują. Stara się też je uciszyć, odwiedzając Szeptuchę, ale w tym przypadku Szeptucha nie jest w stanie mu pomóc. Przemoc fizyczna pokazuje więc wewnętrzną walkę bohaterów.
A czy trudno było nie ulec pokusie złagodzenia pewnych wątków? Pewnie autor, potem zresztą widz także, przywiązuje się do postaci – a w "Kruku" przejawiasz stosunkowo niewiele miłosierdzia wobec swoich bohaterów. Mam na myśli nie tylko bardzo mocny wątek pedofilskiej siatki. Zaskoczyło mnie też straszne potraktowanie Kaśki i to, że mimo "nawrócenia" Kaponowa nie było dla niego ucieczki od dawnych grzechów.
Nie zakładałem poziomu mroku w tym serialu, nie kalkulowałem ilości przemocy. Wydaje mi się, że ta mroczność jest konsekwencją wyboru tematu, który dotyczy rozliczenia się, zmierzenia się z przeszłością, ze swoimi demonami. Taki temat nie może być "miękko" opowiedziany.
Sądzę, że lekkie podejście do niektórych wątków spowodowałoby, że widz poczułby fałsz. I mówiąc "lekkie", mam na myśli konsekwencje czynów, a nie dowcip słowny. Kaponow jest jedną z zabawniejszych postaci w tym serialu, ale wybory, których dokonuje, są dużego kalibru. I pisząc zakończenie jego historii (zresztą w tworzeniu tej postaci ogromny udział miał Maciek Pieprzyca), nie szukałem kary za grzechy, ale tak ostrej pointy, jak ostre było jego życie.
Adam wprawdzie przeżył, ale obarczony dodatkowym poczuciem winy po śmierci Szymona. Przez to opowieść o przepracowywaniu przeszłości się zagęszcza, bo obok oczyszczenia jest kolejna krzywda. Jeśli pełna sprawiedliwość okazuje się w tym świecie utopią, to co ratuje? Zauważyłam, że Sławek nie odchodzi, gdy giną wrogowie Kruka, ale dopiero wtedy, gdy ten wreszcie decyduje się na gest pełnego zaufania i opowiada Ance o swojej przeszłości. Drugi człowiek jako jedyna recepta na taką mroczną rzeczywistość?
Według mnie zakończenie jest bardzo optymistyczne! Kruk odkrył terapeutyczną siłę drugiej osoby. Przeczuwał, że w porozumieniu z Anką tkwi coś więcej, ale wyrzucenie z siebie tak strasznej historii wymaga ogromnej odwagi. Dopiero gdy winni zostali ukarani, Kruk potrafił o tym opowiedzieć. Czy drugi człowiek jest jedyną receptą na mroczną rzeczywistość? Hmmmm… Wydaje mi się, że parę tysięcy lat rozwoju naszej cywilizacji pokazuje, że tak. Demokracja, humanizm, religia, sztuka – wszystkie najważniejsze wynalazki ludzkości opierają się na założeniu, że drugi człowiek jest wartością, dlatego warto próbować go zrozumieć i się z nim skomunikować. Również z tych egoistycznych powodów, że jego zrozumienie daje nam poczucie, że nie jesteśmy sami, a to choć na moment niweluje naszą samotność.
Wierzę też, że zemsta może dać chwilową ulgę, ale nie sądzę, by długodystansowo dało się na niej coś zbudować. Szymon popełnia samobójstwo nie dlatego, że stoi przed nim policjant, ale dlatego, że po zabiciu oprawców nie ma celu w życiu i na pewno by go nie znalazł.
Nie mogę o to na koniec nie zapytać. Gdyby pojawiła się możliwość kontynuacji "Kruka", to byłbyś za? Masz w głowie konkretny pomysł na dalsze losy bohaterów? Czy może pracujesz nad innymi scenariuszowymi projektami, na których temat możesz coś zdradzić?
Mam projekt, który jest mocno rozwinięty – i bardzo inny niż "Kruk". Coś dużo lżejszego, choć też poruszającego ważny współczesny temat. Główną bohaterką jest kobieta, a że sam jestem facetem, to mimo trzech córek nie czuję się specjalistą od świata kobiet. Dlatego do pisania tego pomysłu zaprosiłem scenarzystkę Magdę Wiśniewolską. Mam nadzieję, że wkrótce o nim usłyszysz.
"Kruka" wymyślałem prawie trzy lata. Zbudowałem świat, który wypełniłem historiami i jedynie część z nich opowiedziałem w sześciu odcinkach. Stworzyłem też bohatera, który raczej nie usiądzie w kapciach przed telewizorem. A skoro nie usiądzie, to raczej będzie mierzył się z kolejnymi trudnymi sprawami… Ale czy jego kolejne sprawy zostaną pokazane w kolejnej serii? To się okaże.
"Kruk. Szepty słychać po zmroku" jest dostępny w nc+ GO.