Feminizm na ostro. "Dietland" – recenzja nowego serialu z Joy Nash i Julianną Margulies
Marta Wawrzyn
10 czerwca 2018, 16:03
"Dietland" (Fot. AMC)
Satyra na obsesję na punkcie piękna, szalone akcje feministek i zagubiona dziewczyna pośrodku tego wszystkiego. "Dietland" łączy wiele różnych pomysłów i konwencji, tylko czy w udany sposób?
Satyra na obsesję na punkcie piękna, szalone akcje feministek i zagubiona dziewczyna pośrodku tego wszystkiego. "Dietland" łączy wiele różnych pomysłów i konwencji, tylko czy w udany sposób?
"Dietland" telewizji AMC – którego nowe odcinki w Polsce będą się pojawiać co tydzień w serwisie Amazon Prime Video – już na etapie pierwszych opisów brzmiał jak miks tak wielu różnych rzeczy, że trudno było to sobie wyobrazić jako wciągający serial. Z drugiej strony, połączenie historii w stylu "Diabeł ubiera się u Prady" ze społeczną satyrą, całkowicie poważnym wątkiem dziewczyny, która w operacji odchudzającej widzi jedyną szansę na normalne życie, i na dodatek jeszcze sprawą kryminalną dawało szansę na coś nowego i świeżego. Jak wyszło? No cóż, na tym etapie (obejrzałam trzy odcinki) można znaleźć argumenty za i przeciw.
Pilot "Dietland" zaczyna się od montażu, który sugeruje, że będzie jak najbardziej serio. Dostajemy mianowicie wgląd w listy adresowane do Kitty Montgomery (Julianna Margulies), redaktorki "Daisy Chain" – magazynu, który, jak komentuje chwilę później serial, "inspiruje świetne młode kobiety do tego, by zostały świetnymi młodymi żonami". Zarówno słowa, jak i obrazy, którymi wita nas serial, są bardzo drastyczne: gwałty, depresje, znęcanie się, koszmarne związki z facetami. Takie problemy mają czytelniczki, traktujące Kitty jak ostatnią deskę ratunku.
Na szczęście na ich listy odpowiada nie pani redaktor osobiście, a jej ghostwriterka, fantastyczna, inteligentna, oczytana Plum Kettle (Joy Nash, czyli Señorita Dido z "Twin Peaks"). Dziewczyna podchodzi do czytelniczek z dużą empatią, bo często je po prostu rozumie jako osoba funkcjonująca na co dzień w świecie, który sprawia, że czuje się fatalnie we własnej skórze. Kiedy poznajemy Plum – tak naprawdę ma ona na imię Alicia, ale sama już rzadko o tym pamięta – wciela ona w życie kolejny drastyczny plan odchudzania, mający prowadzić do operacji zmniejszenia żołądka.
Dziewczyna wie, że to szalenie niebezpieczna rzecz, ale jest na tyle zdesperowana, że i tak zamierza to zrobić, wbrew zdrowemu rozsądkowi, matce, przyjaciołom itd. A jednocześnie cały czas wzbiera w niej niechęć do społeczeństwa, które ma problem z jej wyglądem, niejako ją popychając do tego kroku.
Wątek Plum w dużej mierze opiera się na stereotypach i przerysowaniu – oglądając kolejne koszmarne sytuacje, jakie stają się jej udziałem, miałam wrażenie, że pisali to scenarzyści "Trzynastu powodów". Ich nagromadzenie jest tak duże, że aż nie do końca wiarygodne, ale na szczęście Joy Nash ma dość charyzmy, aby jakoś to sprzedać. A w 3. odcinku historia jej bohaterki staje się trochę bardziej zniuansowana i znajduje lepsze podłoże emocjonalne niż wcześniej. Koniec końców Plum sprawdza się i jako postać stojąca na własnych nogach, i jako spoiwo kilku różniących się tonem i konwencją historii.
A po samym pilocie można odnieść wrażenie, że jest ich po prostu za dużo, bo pojawia się i absurdalny świat Kitty, i feministki w kilku różnych odmianach, i jeszcze na dokładkę detektyw, badający sprawę pewnego wycieku. Potem dochodzi do tego jeszcze kompletnie odjechany wątek, zahaczający o #MeToo i wojnę płci. I jak to często bywa, jedne rzeczy w tym chaosie działają lepiej, a inne gorzej. Mocno dają się także we znaki problemy ze strukturą – odcinki serialu napisanego przez Marti Noxon ("UnReal", "Mad Men") na bazie książki Sarai Walker przypominają fragmenty bardzo długiego filmu, pokrojone tasakiem przez szalonego montażystę. Co ma swoje wady i zalety, ale pewnie lepiej sprawdziłoby się na Netfliksie, niż w tradycyjnej telewizji.
Rola Julianny Margulies jest mniejsza, niż miałam nadzieję, że będzie, ale to właśnie ona stanowi najjaśniejszy, obok Joy Nash, punkt programu. Kitty to nie druga Miranda Priestly, choć obie panie wiele łączy – przede wszystkim to, że stały się okrutne wobec siebie i wszystkich dookoła, żeby przetrwać w wyjątkowo nieprzyjaznym świecie.
Nasza była żona idealna świetnie tę postać czuje, nawet w paru krótkich scenach wyciągając na wierzch to wszystko, co jest w niej najstraszniejsze i najsmutniejsze, i dostarczając przy tym sporo powodów do śmiechu, najczęściej przez łzy. Jej sposób postrzegania świata jest tak wykrzywiony, że nie wiadomo, jak reagować na kolejne absurdalne sentencje padające ust tej kobiety. Najpiękniejsza chyba scena to ta, w której fotograf z ukrycia robi jej zdjęcie w barze, a ona reaguje paniką nie dlatego, że mógł coś podsłuchać. Ona ma problem z tym, że światło dzienne ujrzy fotka, na której ośmieliła się… jeść. Kitty nie jest więc kimś z naszej bajki, a jednocześnie jest osobą z krwi i kości. Co serial zawdzięcza świetnie obsadzonej Margulies.
Działające na zasadzie przeciwwagi historie Kitty i Plum byłyby w stanie pociągnąć "Dietland", nawet gdyby rzeczywistość wokół nich była trochę mniej przerysowana. Ale niestety serial idzie na całość i serwuje miszmasz rzeczy dziwnych i dziwniejszych.
Jest więc sekretna szafa w piwnicy magazynu, gdzie rządzą niejaka Julia (Tamara Tunie) i jej stażystka Leeta (Erin Darke), pełniące rolę kreta w "Daisy Chain" i ściągające do siebie Plum. Jest grupa feministek pod przywództwem Vereny (Robin Weigert), która pomaga kobietom odnaleźć szczęście i samoakceptację, odkupując tym samym grzechy swojej matki zachęcającej do drastycznego odchudzania. Jest wreszcie tajemnicza organizacja o nazwie Jennifer, która porywa, torturuje i morduje facetów – głównie gwałcicieli – a następnie zrzuca ich zwłoki z nieba. Dosłownie. Pojawia się także postać detektywa (Adam Rothenberg), którego bardzo chciałoby się polubić, ale prawdopodobnie jednak trzeba z nim uważać.
To wszystko łączy się ze sobą i w jakiś sposób zazębia, spajane postacią Plum i po części także Kitty. Ale skakanie od jednej konwencji do drugiej, łączenie czarnej komedii z poważnym dramatem, ciągłe zmiany tonu, operowanie hiperbolą i węszenie męskich spisków nie wychodzi serialowi na zdrowie. W tym bałaganie – powiększanym jeszcze eksperymentami formalnymi, jak animowane wstawki z Plum czy kompletnie odjechana akcja z tygrysem z 3. odcinka – często gubi się historia. Historia kobiety, która nie potrafi czuć się dobrze we własnej skórze, bo społeczeństwo jej powiedziało, że nie powinna. Historia wystarczająco interesująca, angażująca i oddziałująca na poziomie emocjonalnym, żebym chciała to oglądać dalej.
"Dietland" potrafi zaskakiwać, prowokować i celnie punktować, co u diabła jest z nami wszystkimi nie tak. Sprawdza się jako satyra, ale miewa problemy z pociągnięciem konkretnych wątków i uczynieniem przerysowanych do granic możliwości postaci naturalną częścią całej historii. Jeśli nauczy się dbać o swoich bohaterów – przede wszystkim o postać Plum i jej rozwój – ma szansę okazać się czymś więcej niż tylko ciekawostką, o której zapomnimy po dziewięciu tygodniach. Mam nadzieję, że tak będzie, ale nie do końca w to wierzę.
"Dietland" możecie oglądać w serwisie Amazon Prime Video. Kolejne odcinki co wtorek.