Serialowa alternatywa: "Secret City", czyli political fiction rodem z Australii
Mateusz Piesowicz
18 lipca 2018, 22:09
"Secret City" (Fot. Showcase)
Polityka na najwyższym szczeblu, sekrety, zbrodnie i dziennikarskie śledztwo. Przepis na dobre political fiction znają wszyscy, ale niewielu potrafi go zastosować. Jak poszło twórcom "Secret City"?
Polityka na najwyższym szczeblu, sekrety, zbrodnie i dziennikarskie śledztwo. Przepis na dobre political fiction znają wszyscy, ale niewielu potrafi go zastosować. Jak poszło twórcom "Secret City"?
Nie dajcie się zwieść egzotycznemu pochodzeniu. "Secret City" – serial australijskiej telewizji Showcase z 2016 roku (premierę 2. sezonu zapowiedziano na październik) – to thriller polityczny co się zowie. Jedynym odstępstwem od normy w jego przypadku jest miejsce akcji, bo akurat do Canberry zaglądamy stosunkowo rzadko, o ile w ogóle. Reszta jest już gatunkowym standardem, co w tym przypadku nie oznacza jednak niczego złego.
Mamy tu do czynienia z rozbudowaną i wciągającą historią, która przenosi nas w sam środek australijskich gierek politycznych oraz napiętych stosunków dyplomatycznych między światowymi potęgami. Wszystko zaczyna się jednak od pewnej kobiety i jej dramatycznego protestu uruchamiającego szereg zdarzeń, których skali początkowo się nawet nie domyślamy. Podobnie zresztą jak główna bohaterka – dziennikarka polityczna Harriet Dunkley (Anna Torv) – przypadkowo odkrywająca, że zarówno tamten akt, jak i wyłowione z jeziora w Canberze zwłoki młodego mężczyzny są powiązane z aferą o międzynarodowym zasięgu.
Już na początku brzmi to więc dość skomplikowanie, a gdy dochodzi do tego jeszcze tłum polityków o często nie do końca jasnych, a prawie zawsze sprzecznych interesach, połapanie się w tej układance staje się naprawdę trudne. "Secret City" nieco więc od nas wymaga, z pewnością nie będąc serialem, który da się obejrzeć jednym okiem, robiąc zarazem coś innego. A trzeba przyznać, że i skupiając się na nim w stu procentach, pewne rzeczy mogą Wam umknąć, podczas gdy większy obraz pozostanie kompletną zagadką.
W takim przypadku o powodzeniu, czyli przykuciu uwagi widza na dłużej, decyduje przede wszystkim sposób, w jaki twórcy sprzedają nam swoją historię. Z tym natomiast miałem w "Secret City" mały problem. Bo owszem, dzięki mocnemu otwarciu serial od razu przyciągnął wzrok do ekranu, ale potem stopniowo wytracał tempo, nie potrafiąc nam tego odpowiednio zrekompensować. W zamian dostawaliśmy za to kolejnych bohaterów i niełatwe do rozszyfrowania powiązania pomiędzy nimi. Tym trudniejsze, im bardziej zagadkowo brzmią dla Was takie nazwy, jak ASIO, ASIS czy ASD.
Oczywiście nie o to chodzi, by serial mogli oglądać tylko widzowie dostrzegający subtelne różnice między Australijską Tajną Służbą Wywiadowczą (ASIS), a Australijską Organizacją Bezpieczeństwa i Wywiadu (ASIO). Kto jest kim i jaką pełni w tej historii rolę, powinniśmy z grubsza odczytywać intuicyjnie – a z tym bywa różnie, bo twórcy rozstrzelili fabułę w tak wielu kierunkach, że dodatkowo utrudnili nam orientację. Samozaparcie to może za duże słowo, ale odrobina dobrej woli i wiary w to, że warto oglądać dalej, z pewnością na początku się przyda.
A mogę z przekonaniem napisać, że warto. Bo gdy już zrozumiemy tutejsze zawiłości (co następuje mniej więcej pod koniec drugiego odcinka – całość liczy sześć), historia zaczyna przyspieszać i coraz bardziej intrygować. Naszym kompasem w niej jest dziennikarskie śledztwo prowadzone przez Harriet, które wychodząc od młodej aktywistki, wkrótce nabiera osobistego wymiaru, w tle mając bez przerwy stosunki między Australią, Chinami i Stanami Zjednoczonymi. Czasem tak napięte, że nawet groźba globalnego konfliktu nie wydaje się tu przesadzona, co mogłoby sugerować, że "Secret City" odlatuje nieco zbyt daleko. Niczego takiego nie da się jednak odczuć podczas oglądania. Wręcz przeciwnie, scenariusz wygląda chwilami wręcz niepokojąco wiarygodnie.
Czy to w większym stopniu zasługa jego wysokiej jakości, czy raczej czasów, w jakich żyjemy, pozostaje kwestią otwartą. Natomiast nie ulega wątpliwości, że twórcy świetnie się w tych realiach odnajdują, potrafiąc skutecznie zwrócić uwagę widza na bardzo aktualne problemy. Ile znaczą obywatelskie prawa i wolności w obliczu zagrożenia? Jak łatwo można je ograniczyć? Czy demokracja może się zamienić w autorytaryzm lub zwykłą tyranię przy aprobacie tłumów? Jaką rolę odgrywają w tym wolne i rzetelne media? Brzmi znajomo, bo przecież to kwestie, które doskonale znamy z własnej rzeczywistości, tutaj tylko przybrane w efektowną fabułę, która jednocześnie bawi i zmusza do myślenia.
W "Secret City" nie podaje się nam bowiem gotowych i prostych rozwiązań. Początkowo może się wydawać, że łatwo sobie tu wyrobić opinię na temat "dobrych" i "złych", ale z biegiem czasu dostrzeżecie, że te banalne kategorie ulegają tu rozmyciu. I dotyczy to zarówno postaw całych rządów, jak i poszczególnych jednostek. Zmiana zdania na czyjś temat, a nawet problemy z wyrobieniem sobie jednoznacznej opinii są tu na porządku dziennym, co bardzo dobrze świadczy o całym serialu, unikającym czarno-białych klisz.
W dodatku takim, który pomijając może początkowe trudności, naprawdę dobrze się ogląda. Znana z "Fringe", czy ostatnio "Mindhuntera" Anna Torv sprawdza się w głównej roli, dobrze przedstawiając ambicje swojej bohaterki, ale też nie czyniąc z niej pomnikowej postaci. Wiarygodnie wypada zarówno jako niepokorna dziennikarka, jak i wtedy, gdy musi przedstawić inne, niekiedy zaskakujące oblicze Harriet. Na drugim planie błyszczą natomiast choćby fantastyczna Jacki Weaver ("Poradnik pozytywnego myślenia") jako rzucająca jadowite uśmiechy pani prokurator, a także wcielający się w transeksualną kobietę Damon Herriman ("Justified").
"Secret City" nie trzyma się też uparcie chłodnego political fiction. Gdy trzeba, potrafi skutecznie podnieść ciśnienie, kiedy indziej zamienia się w rasowy kryminał albo poruszający dramat obyczajowy. Jasne, że nie wszystko tu wychodzi – niektóre wątki aż się proszą o rozwinięcie, inne wyglądają na wciśnięte na siłę – ale jako całość ta historia się broni. A zakończenie sprawia, że perspektywa 2. sezonu wygląda bardzo zachęcająco. Czego chcieć więcej?
1. sezon "Secret City" można oglądać w Netfliksie.