Zachwycająca i niebezpieczna. "Trial & Error" – recenzja premiery 2. sezonu
Mateusz Piesowicz
22 lipca 2018, 20:03
"Trial & Error" (Fot. NBC)
East Peck wstrząsnęła kolejna zbrodnia, a to oznacza, że Josh Segal i jego niekompetentna ekipa wracają do akcji. Jak poradzą sobie z obroną ekscentrycznej Lavinii Peck-Foster? Drobne spoilery.
East Peck wstrząsnęła kolejna zbrodnia, a to oznacza, że Josh Segal i jego niekompetentna ekipa wracają do akcji. Jak poradzą sobie z obroną ekscentrycznej Lavinii Peck-Foster? Drobne spoilery.
Świeże, cudownie absurdalne, a przy tym niegłupie i nade wszystko absolutnie urocze – takie było "Trial & Error" przed rokiem, gdy śledziliśmy niesamowicie skomplikowaną i pełną twistów sprawę oskarżonego o morderstwo żony profesora poezji – Larry'ego Hendersona (John Lithgow). W 2. sezonie jego miejsce zajęła nowa potencjalna zabójczyni, a parodia seriali true crime od NBC nie tylko nie straciła żadnej ze swych zalet, ale jeszcze zyskała całkiem nowe.
Na czele oczywiście z kobietą, której druga odsłona serialu zawdzięcza swój podtytuł ("Lady, Killer"), czyli niejaką Lavinią Peck-Foster. Grana przez Kristin Chenoweth dziedziczka fortuny i wielbiona przez wszystkich mieszkańców "Pierwsza Dama East Peck" to ekscentryczka jakich mało. Nawet jak na standardy niezwykłego pod każdym względem miasteczka w Karolinie Południowej, a to daje niezły pogląd na to, z jak oryginalną postacią mamy do czynienia. Znalezienie ciała jej męża, Edgara, w walizce w bagażniku jej samochodu to w tym przypadku tylko wisienka na torcie.
No i rzecz jasna powód, dla którego drogi Lavinii przecinają się z Joshem Segalem (Nicholas D'Agosto) i jego zespołem: cierpiącą na zupełnie nowe przedziwne dolegliwości Anne (Sherri Shepherd) i sympatycznym idiotą Dwayne'em (Steven Boyer) – chwilowo również policjantem, ale to raczej nie potrwa długo. Naprzeciwko nich staje także dobrze nam znana pani prokurator, Carol Anne Keane (Jayma Mays), bystra jak nigdy, w końcu ma teraz dwa mózgi. Czyli inaczej mówiąc, jest w ciąży. I owszem, Josh może być ojcem, co tylko wzmacnia napięte stosunki między tą dwójką.
A te i bez osobistych związków są ostre – w końcu znów mierzą się w sprawie o morderstwo, choć tym razem okoliczności są nieco inne. Pamiętacie, jak poprzednio co rusz pojawiały się kolejne fakty świadczące przeciwko Larry'emu i absolutnie nikt nie wierzył jego słowom? No więc teraz jest odwrotnie: opinia publiczna, a nawet sam sąd zdecydowanie skłaniają się ku oskarżonej. Czyżby więc obrońcom szykowała się prosta fucha? Nie do końca.
Wszak "Trial & Error" nie byłoby sobą, gdyby szybko nie skomplikowało spraw, poddając w wątpliwość niewinność oskarżonej. Za nami dopiero dwa odcinki z dziesięciu, a już zdążyliśmy poznać kilka faktów świadczących za nią i vice versa, zaś kolejna masa twistów bez wątpienia czai się za rogiem. I z pewnością jeden będzie bardziej zwariowany od drugiego, bo nic, co dotyczy Lavinii, nie wygląda normalnie.
Wręcz przeciwnie, ulubienica East Peck jest od normalności tak odległa, jak to tylko możliwe i to praktycznie pod każdym względem. Kompletnie przerysowana, oderwana od rzeczywistości i w stu procentach karykaturalna – dlatego absolutnie nie dziwi, że w tym zwariowanym miasteczku jest niemalże obiektem kultu. Przyciąga wzrok nie tylko swoimi niesamowitymi strojami i rekwizytami (kwiecisty czepek! absurdalnie długa cygarniczka!), ale przede wszystkim bijącym od siebie blaskiem, który zawdzięcza olśniewającej Kristin Chenoweth. Ta została obsadzona wprost perfekcyjnie, będąc idealnym wcieleniem bohaterki balansującej gdzieś pomiędzy ekscentryzmem, żartem a szaleństwem.
Lavinia żyje więc w swoim świecie niczym boska istota pośród śmiertelników i naprawdę trudno odgadnąć, czy to wszystko poza, za którą kryje się bardzo samotna kobieta, czy może jednak złożona intryga starannie zacierającej za sobą ślady socjopatki. Kreacja Kristin Chenoweth póki co daje przesłanki ku obydwu wersjom, a twórcy doskonale zdają sobie sprawę, że to zdecydowanie najmocniejszy punkt ich serialu. Pozwalają więc aktorce błyszczeć na różne sposoby, a ta kradnie każdą scenę ze swoim udziałem – nieważne, czy akurat siedzi w policyjnym areszcie, wkracza na salę sądową jak do siebie, czy częstuje nas wokalnym recitalem. Właściwie ten sezon mógłby się składać tylko z niej, a jestem pewien, że i tak otrzymałby w pełni zasłużone wysokie noty.
Nie znaczy to bynajmniej, że atrakcje kończą się w nim na Lavinii. Nie, tych w "Trial & Error" jest znacznie więcej, ale nie da się ukryć, że w wielu miejscach są to rozbudowane lub urozmaicone motywy znane z poprzedniego sezonu. Zarówno te dotyczące głównych bohaterów, jak i inne. Jest więc sędzia o zabawnym nazwisku, którego dodatkowo nie da się zrozumieć, jeśli nie pochodzi się z East Peck. Jest słynna tablica, teraz służąca również do innego celu, niż szukanie mordercy. Są dosłownie wyciągnięte z innej epoki przepisy (prawa kobiet i ich zastosowanie w praktyce to po prostu mistrzostwo świata). Są wreszcie przedstawione w krzywym zwierciadle schematy gatunku true crime i mnóstwo żartów równie głupkowatych, co autentycznie zabawnych.
Nowym elementem w układance jest jeszcze Nina Rudolph (Amanda Payton) – przybyła do East Peck autorka kryminalnego podcastu, opisująca sprawę Lavinii – która pewnie będzie tu odgrywać rolę pośrednią między Joshem a panią prokurator. Jako że ten pierwszy zdążył już do tutejszych dziwactw przywyknąć (poniekąd), może ona również służyć za kolejny drobny pierwiastek normalności w tym świecie. Zobaczymy, jak to wyjdzie, ale na razie wydaje się tu średnio pasować. To jednak drobny zgrzyt, który oczywiście szybko może zamienić się w kolejny atut serialu.
"Trial & Error" nie zostało zdefiniowane w 2. sezonie na nowo, ale na tyle pomysłowo odświeżone, że nie jest odgrzewaną rozrywką. Świetnie odnajdujący się w karykaturalnych rolach aktorzy; kapitalny humor tak sytuacyjny, jak i nieco bardziej wyrafinowany; umiejętne mieszanie powagi z czystym absurdem. Mimo że wszystko to już znamy, całość wciąż bawi, a czas przy serialu mija nie wiadomo kiedy. Takie wakacyjne komedie kupujemy bez mrugnięcia okiem, jednocześnie zastanawiając się nad rozwiązaniem zagadki i tym, jak bardzo odjechane będą prowadzące do niego zwroty akcji.
I nie, absolutnie nie wykluczalibyśmy teorii, że Lavinia jest wampirem.