Dorastanie w wersji ekstremalnej. "Ostre przedmioty" – recenzja 3. odcinka
Mateusz Piesowicz
23 lipca 2018, 22:27
"Ostre przedmioty" (Fot. HBO)
Nie kryminalna zagadka, a historia Camille – kobiety, której śmierć nie opuszcza ani na krok – znalazła się w centrum uwagi w 3. odcinku "Ostrych przedmiotów". Uwaga na spoilery.
Nie kryminalna zagadka, a historia Camille – kobiety, której śmierć nie opuszcza ani na krok – znalazła się w centrum uwagi w 3. odcinku "Ostrych przedmiotów". Uwaga na spoilery.
Od premiery "Ostrych przedmiotów" było jasnym, że aktorstwo to jeden z najmocniejszych punktów serialu HBO, a rola Amy Adams wyróżnia się tu najbardziej. Jednak dopiero teraz, gdy stopniowo poznajemy coraz więcej faktów na temat Camille, a jej emocje stają się łatwiejsze do zrozumienia, widać, z jak fantastyczną kreacją mamy do czynienia. Odcinek zatytułowany "Fix" był tego potwierdzeniem, bo choć nie tracił z pola widzenia ogólnej fabuły i makabrycznej zagadki, skupiał się przede wszystkim na głównej bohaterce.
Camille, czy jak wolicie "Piotruś Pan od cięcia", pokazała nam się tutaj z różnych stron. Raz jako dociekliwa dziennikarka, gdy starała się w miarę delikatnie wypytać krewnych ofiar o ich punkt widzenia; raz jako zwyczajna młoda kobieta wyrażająca zainteresowanie przystojnym detektywem; a jeszcze kiedy indziej jako sfrustrowana córka, wciąż nieradząca sobie z matką. Do tego wszystkiego była również ofiarą, nieustannie przypominającą sobie własną tragiczną przeszłość i niebezpiecznie balansującą na granicy obłędu.
Kłębiące się w bohaterce emocje rzadko znajdywały ujście na zewnątrz (nie licząc bezsilnego wrzasku w samochodzie), czyniąc jeszcze bardziej wymagającym przedstawienie kruchego stanu psychicznego, w jakim znajduje się Camille. Amy Adams poradziła sobie jednak z tym zadaniem perfekcyjnie, krok po kroku zacieśniając naszą więź z bohaterką. A ta nie była przecież oczywista, bo trudno o taką w przypadku kobiety, której skali problemów mogliśmy się tylko domyślać.
I nadal możemy to robić, choć w tym momencie jesteśmy już nieco mądrzejsi. Mianowicie o wiedzę na temat Alice (Sydney Sweeney) – dziewczyny, z którą Camille spędziła trochę czasu w szpitalu psychiatrycznym i zdążyła się blisko związać (także za pośrednictwem muzyki, dzięki czemu sprytnie wyjaśniono jej częstą obecność w serialu) tylko po to, by przeżyć jej samobójczą śmierć. Nie pierwszą i nie ostatnią w jej życiu, bo jak już zaznaczyłem na wstępie, śmierć prześladuje naszą bohaterkę nieustannie. Czy to chodzi o jej siostrę, czy Alice, czy dwie zamordowane dziewczynki, tragiczne losy młodych dziewczyn są ściśle związane z Camille, zmuszając ją i nas do zadania sobie pytania: czy gdzieś w tym wszystkim jest jej wina?
Tak, przynajmniej do pewnego stopnia, musi myśleć jej matka, bezceremonialne wkraczająca do życia swojej dorosłej córki i krytykująca każdy jej krok. Postawa, którą w innym przypadku moglibyśmy nazwać nadopiekuńczością, tutaj przybrała wręcz karykaturalną formę, gdy Adora (Patricia Clarkson) przerwała rozmowę Camille z Bobem Nashem (Will Chase), traktując ją jak rozwydrzoną nastolatkę. Niewiarygodne? Owszem, byłoby takim, gdyby nie reakcja samej bohaterki, przypominająca nie zachowanie trzydziestoletniej kobiety, ale właśnie tej nastoletniej dziewczyny. Brakowało tylko trzaśnięcia drzwiami.
"Nic nie jest twoją winą, prawda?" – pyta retorycznie Adora, na co jej córka reaguje tylko milczeniem, pokazując, że w jej przypadku problemy z dorastaniem występują w wersji ekstremalnej. Znacząca część Camille wydaje się bowiem ciągle tkwić w czasie, gdy przemierzała ulice Wind Gap na wrotkach, i który z okresem dziecięcej beztroski nie ma nic wspólnego. Dla niej to coś wręcz przeciwnego – nawracający i niekończący się koszmar, którego wszystkich źródeł, wydaje się, że wciąż nie poznaliśmy. Choć z pewnością Adora stanowi ich kluczowy punkt.
Z kolei Amma (Eliza Scanlen) ma wszelkie predyspozycje ku temu, by szybko dopisać swoje imię do listy dręczących Camille na różne sposoby spraw. Przyrodnia siostra naszej bohaterki w spektakularny sposób zburzyła bowiem w tym odcinku obraz, jaki ta mogła sobie wyrobić na jej temat. Do tej pory Camille dostrzegała wszak tylko fragmenty. Było w Ammie trochę jej samej, niepokornej nastolatki, która wymykała się nocami z domu, by posiedzieć z chłopcami na parkingu; było trochę delikatnej i wymagającej troski Marian; było wreszcie coś niepokojącego, ale w granicach normy. Teraz jednak obraz złożył się w całość i okazał się bardziej złowrogi, niż można było przypuszczać.
Tak, czasy się drastycznie zmieniły i dzisiejsze zbuntowane nastolatki zajmują się czymś zupełnie innym, niż ich rówieśniczki sprzed zaledwie kilkunastu lat, ale Amma jest ponad to. Gdy po raz pierwszy otwarcie zaatakowała Camille w towarzystwie detektywa Willisa (Chris Messina), wyraźnie dało się wyczuć coś więcej, niż dziecinną złośliwość (świetnie ten kontrast podkreśliły rymowanki czy wsadzany we włosy lizak).
"Bądź niebezpieczna, jak mówi mama", rzuca w stronę siostry, bardziej prowokując, niż się drocząc. A najbardziej rzucało się w oczy, jak była przy tym opanowana, jakby doskonale wiedziała, co chce osiągnąć. Podobnie zresztą, jak noc wcześniej, gdy pijana wróciła do domu, ale szybko z ofiary przemieniła się w drapieżnika, w którego sidła od razu wpadła Camille.
Stąd właśnie wzięła się podróż śladem Ammy do ubojni, gdzie krótkie spojrzenie na dziewczynę wystarczyło, by wiedzieć, że to znów ona panuje nad sytuacją, choć mogło wydawać się inaczej. Co to wszystko znaczy, można tylko zgadywać. Kierowanie tropów tak wyraźnie w jedną stronę na tym etapie serialu zwykle kończy się ślepą uliczką, ale trzeba przyznać, że twórcy robią to świetnie. Wzbudzając fascynację wobec Ammy w Camille, sprawiają, że cała reszta staje się w gruncie rzeczy mało istotna, a my możemy łatwo przegapić jakiś, być może znaczący szczegół.
Co z tajemniczym, zamkniętym w swoim świecie (ale jednak wyrażającym własne zdanie) mężem Adory? Albo z podejrzanie nadgorliwą dziewczyną brata jednej z ofiar? A może to konflikt miejscowego komendanta z przyjezdnym detektywem jest tu najistotniejszy, bo zwraca uwagę na to, jak zamkniętą społecznością, bez względu na okoliczności, jest Wind Gap? W gruncie rzeczy to wszystko standardowe kryminalne wątki, ale ostatecznie nie zdziwiłbym się, gdyby to właśnie gdzieś w nich tkwiło rozwiązanie zagadki.
Sęk w tym, że w tym momencie wydaje się ono w "Ostrych przedmiotach" najmniej istotne ze wszystkiego. O wiele bardziej frapujące są stosunki między bohaterkami czy dręczące Camille problemy – przy nich morderstwo dwóch dziewczynek wydaje się, jakkolwiek przewrotnie by to nie brzmiało, niezbyt ciekawe. Nie jest to jednak żaden zarzut w kierunku twórców, bo ci w zamian zaoferowali tak gęstą i wciągającą historię, że człowiek momentami wręcz zapomina o kryminalnej zagadce. Tych widziałem już tyle, że naprawdę nie mam nic przeciwko temu.
Kolejne odcinki "Ostrych przedmiotów" można oglądać w poniedziałki na HBO i HBO GO.