Evangeline Lilly nie wspomina dobrze "Lost". Aktorka opowiada, co ją spotkało na planie
Mateusz Piesowicz
2 sierpnia 2018, 14:02
"Lost" (Fot. ABC)
"Lost" to bez wątpienia serial kultowy, a także produkcja, która otworzyła drzwi do kariery dla swoich aktorów. Wcielająca się w Kate Evangeline Lilly ma z niego jednak złe wspomnienia.
"Lost" to bez wątpienia serial kultowy, a także produkcja, która otworzyła drzwi do kariery dla swoich aktorów. Wcielająca się w Kate Evangeline Lilly ma z niego jednak złe wspomnienia.
Evangeline Lilly zalicza się do aktorek, które w żadnej kwestii nie gryzą się w język i jasno mówią, co im leży na wątrobie. Zwłaszcza teraz, gdy jest jedną z gwiazd marvelowskiego uniwersum, wcielając się w tytułową bohaterkę filmu "Ant-Man i Osa". W czasach gdy kręciła "Lost", jej status był jednak o wiele skromniejszy, a z tym wiązały się duże nieprzyjemności, o których mówiła w podcaście "The Lost Boys".
Dla początkującej wówczas aktorki rola Kate była pierwszym tak dużym wyzwaniem w karierze i jak szczerze przyznała, nie wszystko, co z nim związane, wspomina miło. Wręcz przeciwnie, co ma związek z seksistowskim sposobem, w jaki była traktowana na planie.
– W 3. sezonie miałam przykre doświadczenie na planie, gdy zostałam praktycznie przyparta do muru w kwestii nakręcenia częściowo rozbieranej sceny. Czułam, że nie mam wyboru. Byłam zawstydzona i rozdygotana, a gdy skończyliśmy, rozpłakałam się. Zaraz potem musiałam natomiast kręcić kolejną mocną scenę.
Jeszcze jedna scena z rozbierającą się Kate była w 4. sezonie i bardzo nalegałam na to, by mieć nad nią kontrolę – ale znowu nic z tego. Powiedziałam więc: "To koniec – nigdy więcej. Możecie pisać, co chcecie, nie zrobię tego. Nigdy więcej nie rozbiorę się w tym serialu" – i nie zrobiłam tego – powiedziała Evangeline Lilly.
Można sobie tylko wyobrażać, jak trudne musiało być to przeżycie dla aktorki, która miała wokół siebie składającą się głównie z mężczyzn ekipę i nigdzie nie mogła znaleźć wsparcia. Od tego czasu Lilly bardzo uważnie dobiera role, unikając tych, gdzie mogłaby się spotkać z podobnymi problemami.
– Pomijam scenariusze, w których pojawia się nagość. Nie dlatego, że uważam ją za coś złego, ale z powodu braku pewności, że będę się przy tym czuła bezpiecznie i komfortowo. Robię to już od prawie 15 lat, mam dość doświadczenia i wiem, jak unikać takich sytuacji – przyznała aktorka.
Podejście bez wątpienia słuszne, godne pochwały i odważne – wszak z pewnością nie ułatwia znalezienia pracy. Evangeline Lilly wydaje się jednak nie mieć z tym problemu, przyjmując tylko te role, do których nie ma zastrzeżeń. Przyznaje jednak, że znajduje się w uprzywilejowanej pozycji, dzięki której może być wybredna, na co zdecydowana większość aktorek nie może sobie pozwolić. Dlatego też tak ważne jest mówienie o jej przeszłych doświadczeniach.
Względem tego aktorka nie ma natomiast żadnych oporów, co dotyczy także bohaterek, które grała. I tym sposobem wracamy do Kate Austen, którą Evangeline Lilly nazywa "okropną". Przynajmniej od pewnego momentu.
– Nie na początku – wtedy była całkiem cool – ale im dłużej trwał serial, tym bardziej stawała się przewidywalna. Miałam wrażenie, że moja bohaterka przechodzi od bycia autonomiczną postacią z własną historią, podróżą i celami, do uganiania się po wyspie za dwoma facetami. Okropnie mnie to wkurzało (…) Chciałam, żeby była lepsza, ponieważ stanowiła symbol kobiecej siły. Starałam się mocno, by zawsze pokazać w niej tę siłę i jej własne przemyślenia, nawet w płaczliwych momentach – powiedziała Evangeline Lilly.
Aktorka przyznaje jednak, że nie wszystko w Kate było złe i choć zdarzało się jej rzucać scenariuszami ze złości, dostrzega w swojej postaci pozytywne cechy.
– Świetne w niej było to, że miała wady – to bardzo ważne. Gdyby kobiety na ekranie były ich pozbawione, przekaz byłby taki, że są doskonałe, jeśli są urocze. Jeśli natomiast przedstawiasz bohaterki pełne wad, które zarazem są symbolami kobiecości i można je pokochać, to dajesz nam wszystkim przyzwolenie na bycie niedoskonałymi – tłumaczyła aktorka.