Późna dojrzałość. "Casual" – recenzja finałowego sezonu
Kamila Czaja
3 sierpnia 2018, 19:00
"Casual" (Fot. Hulu)
Mniej cynizmu, więcej nadziei. Dojrzewanie w wydaniu ludzi, którzy wydawali się na nie zaimpregnowani. A równocześnie to ta sama rodzina, która głośno śmieje się na pogrzebach. Recenzujemy pożegnalny sezon "Casual" – z małymi spoilerami.
Mniej cynizmu, więcej nadziei. Dojrzewanie w wydaniu ludzi, którzy wydawali się na nie zaimpregnowani. A równocześnie to ta sama rodzina, która głośno śmieje się na pogrzebach. Recenzujemy pożegnalny sezon "Casual" – z małymi spoilerami.
Moja przygoda z "Casual" zaczęła się dzięki recenzji Mateusza i pierwsze dwa sezony produkcji Zandera Lehmanna okazały się jedną z najlepszych rzeczy, jakie widziałam w ostatnich latach na małym ekranie. Seria 3., jakkolwiek miała liczne zalety i na tle serialowego krajobrazu wciąż się wyróżniała, wywołała we mnie lekkie zniecierpliwienie. Wydawało mi się, że "Casual" zmierza donikąd, trochę kręci się w kółko, a potencjał opowieści o toksycznej rodzinie Valerie (Michaela Watkins), Alexa (Tommy Dewey) i Laury (Tara Lynne Barr) zaczyna się wyczerpywać.
Sezon 4. i równocześnie ostatni udowodnił mi jednak, że nie doceniłam twórców serialu. W zaledwie ośmiu odcinkach pokazali bowiem, że nie tylko wiedzieli, dokąd cała historia zmierza, ale nie bali się mocno zamieszać i fabularnie, i pod względem klimatu. A przy tym wielokrotnie nawiązywali do wcześniejszych serii, przypominając, że te wszystkie zmiany nie wzięły się z powietrza.
Przede wszystkim mamy przeskok czasowy, który udaje się zaskakująco naturalnie. Wchodzimy w sam środek życia bohaterów po kilku latach od czasu, gdy spotkaliśmy ich ostatnio. Relacje w rodzinie dalekie są od idealnych. Valerie nie widziała córki dwa lata, Laura krążyła bowiem po Europie, szukając pomysłu na siebie z dala od matki i wujka. Alex z kolei wytrwał w postanowieniu, że będzie dla Rae (Maya Erskine) partnerem w wychowywaniu ich córeczki, Carrie, ale tylko czekać, aż pozornie idealny platoniczny układ, polegający na wspólnego mieszkaniu i sypianiu z innymi ludźmi, odsłoni swoje ciemne strony.
Sama pierwsza połowa sezonu nie przekonała mnie w stu procentach, bo miałam znane mi już poprzedniej serii poczucie chaosu, rozpoczynania licznych wątków bez wizji ich zakończenia. Valerie szuka tu sensu życia, podejmując dramatyczne decyzje zawodowe. Alex dokonuje jednego złego wyboru za drugim. Laura znowu wikła się w relację, w której źle interpretuje sygnały drugiej strony. To, co pozornie znane, w drugiej części sezonu nabiera jednak sensu. Tym razem, o dziwo, chodzi bowiem o błędy, na których dotychczas niepoprawni bohaterowie czegoś się wreszcie uczą.
Oczywiście droga do późno zdobytej dojrzałości nie jest łatwa. Nawet Leia (Julie Berman) i Leon (Nyasha Hatendi), nietypowy dla wcześniejszych serii "Casual" przykład idealnej miłości i emocjonalnej dorosłości, nie ustrzegą się tym razem konfliktu. Równocześnie jednak Lehmann tonuje dotychczasowy cynizm serialowego świata, który staje się zaskakująco pełen nadziei, a chwilami wręcz w pozytywnym sensie sentymentalny.
"Przedtem było dawno temu" – zauważa Laura, zapytana o zmianę zainteresowań w stosunku do swojej nastoletniej wersji. O tym, że wiele się zmieniło, przypomina w "Casual" nie tylko zaawansowana technologia. Ta stanowi w 4. serii ważny element, a niektóre z nowych urządzeń przywodzą na myśl raczej "Black Mirror" niż serial o pokręconej rodzinie. Ale najważniejsze zmiany widać w bohaterach, których wydawało nam się, że już znamy.
"Casual" to nie serial, po którym spodziewamy się, że wszystko będzie dobrze. I faktycznie, sceny z samochodach bez kierowcy, dowożących Valerie w różne miejsca, to świetna ilustracja dojmującej samotności, a kolejne posunięcia Alexa w pierwszej części sezonu stanowią przykład daleko posuniętej obsesji i egoizmu ukrytego pod płaszczykiem rodzicielskiej opiekuńczości. Im dalej jednak w 4. serię, tym lepiej widzimy, że relacje między ludźmi są mniej toksyczne, wciąż bliskie, ale bez przekraczania granicy uzależnienia.
Podróże – te dosłowne i te symboliczne – które Valerie, Alex i Laura odbywają osobno, prowadzą ich do podróży wspólnej. Odcinek 6. to dla mnie największy hit tej serii, ale przecież nie byłoby go bez tego, co widzieliśmy wcześniej, a co nabiera większego sensu z każdą chwilą zbliżającą nas do finału. I chociaż kolejne związki miłosne i zawodowe wybory mogą się początkowo wydawać kolejną odsłoną tej samej nieskutecznej walki w poszukiwaniu tożsamości, to po pierwsze, każda taka drobna historyjka jest nieco inna, a po drugie wszystkie razem naprawdę dokądś prowadzą.
To nadal serial, w którym pozornie dzieje się niewiele. Ludzie się spotykają, siedzą i gadają. Albo jadą gdzieś i też gadają. I dobrze, taki scenariusz stanowi przecież o sile "Casual". Czy raczej scenariusz plus świetne aktorstwo (moją faworytką wciąż jest Watkins) i rewelacyjna muzyka. Ale oprócz pozytywnie wartościowanej zwyczajności dostajemy choćby surrealistyczną scenę z Laurą tańczącą w tajemniczym pokoju, co klimatem pasowałoby nawet do "Twin Peaks", oraz wspomniane już wątki antyutopijne związane z technologią. A przede wszystkim Lehmann i jego ekipa serwują nam znów doskonały rodzinny komediodramat z elementami ponurej komedii romantycznej. Takiej, w której to, że ktoś się w kimś zakocha, nie oznacza automatycznej wzajemności.
"Razem jesteśmy silniejsi" – mówi Val Laurze i Alexowi. I tym razem faktycznie tak jest, bez konieczności dopisywania małą czcionką, że razem są także toksyczni, krzywdzący siebie i innych, niedojrzali i niezdecydowani. To nadal rodzina, która śmieje się na pogrzebach. I świetnie, bo takich ich pokochałam. Ale przyszedł czas na mądre zmiany, a bohaterowie przestali się ich bać. Podobnie jak niektórych zobowiązań, więc tytuł serialu staje się w dużej mierze nieaktualny, gdy historia dobiega końca.
Będzie mi brakowało tej ponurej komedii, jednej z najlepszych w swoim gatunku. Zdecydowanie za mało doceniany serial stacji Hulu ostatnim sezonem udowadnia, że zasługuje na liczne nagrody i większy rozgłos. Trochę nie wierzę, że się ich doczeka, ale myślę, że wiernych fanów finałowa odsłona "Casual" zadowoli, może nawet zachwyci. A tęsknotę jakoś złagodzi fakt, że czasem lepiej zejść ze sceny, póki jeszcze imponuje się formą. W tym wypadku doskonale słodko-gorzką.
Wszystkie sezony "Casual" ("Bez zobowiązań") dostępne są na HBO GO.