Twórczyni "The Originals" tłumaczy finał: "To nie mogło skończyć się inaczej". Zobaczcie wyciętą scenę Klaroline
Marta Wawrzyn
4 sierpnia 2018, 15:33
"The Originals" (Fot. CW)
Mardi Gras, spacer Klaroline po Nowym Orleanie i tragiczne zakończenie. Twórczyni "The Originals" wyjaśnia, dlaczego postawiła na taki finał. Uwaga na duże spoilery!
Mardi Gras, spacer Klaroline po Nowym Orleanie i tragiczne zakończenie. Twórczyni "The Originals" wyjaśnia, dlaczego postawiła na taki finał. Uwaga na duże spoilery!
W tym tygodniu zakończyło się "The Originals", czyli drugi po "Pamiętnikach wampirów" młodzieżowy serial Julie Plec i telewizji CW o wampirach, wilkołakach i innych istotach z nadprzyrodzonymi mocami. Zakończenie było bardzo wymowne i symboliczne, bo bracia Klaus i Elijah Mikaelsonowie zgodnie zakończyli życie po spędzeniu tysiąca lat na tym świecie, ratując Hope, córkę Klausa, przed działaniem czarnej magii.
Historia prawie już 18-letniej Hope – po dwuletnim przeskoku czasowym – kontynuowana będzie w "Legacies", trzecim serialu z cyklu. Jego akcja będzie się dziać w Mystic Falls, w założonej przez Caroline i Alarica The Salvatore School for the Young and Gifted. A tymczasem czas podsumować "The Originals", o którego finale z serwisem TVLine rozmawiała sama twórczyni, Julie Plec.
Po pierwsze i najważniejsze: czy takie zakończenie historii braci Mikaelsonów było planowane od początku? I tak, i nie. Julie Plec przyznaje, że kiedy serial startował, była przekonana, że na końcu zginie tylko jeden z braci – Klaus, zaś Elijah będzie mógł żyć życiem nieobciążonym przez działania swojego brata. Ale okazało się, że to nie do końca tak działa – Elijah dostał szansę, żeby żyć bez Klausa i znalazł z powrotem drogę do niego. To była nierozerwalna więź na dobre i na złe – i finał to podkreśla. Producentka porównuje go do zakończenia "Pamiętnika", wyjaśniając, że jedyne, co wydawało się właściwe, to pozwolić im odejść razem.
Według niej Elijah przez całe życie chciał dla Klausa odkupienia – chciał, żeby jego brat zrozumiał, czym jest bezwarunkowa miłość. I to właśnie się stało w finałowym sezonie.
– W finałowych chwilach, kiedy Klaus jest gotów poświęcić się dla swojej córki i rodziny, Elijah widzi, że jego bratu udało się wypełnić tę misję. A to oznacza, że misja Elijah też jest wypełniona – tłumaczy Plec.
Tym, którzy pytają, czemu Elijah nie dostał szansy, żeby żyć własnym życiem, producentka odpowiada: dostał. Uwolnił się od rodziny, zakochał się i przekonał się raz jeszcze, że wszystko ma swoje konsekwencje. Po śmierci Hayley Elijah nie mógł tak po prostu wrócić do "normalnego" życia i udawać, że nic się nie stało. Odejście z tego świata razem z bratem było dla niego jedyną opcją, bo nieśmiertelność cały czas była dla nich klątwą.
– Wydawało się to piękne i wydawało się, że tym dwóm pisane jest być razem. Oni stanowią koniec wszystkiego w serialu – mówi twórczyni "The Originals".
A poza tym zawsze jest jeszcze życie po życiu. W tym świecie coś takiego istnieje, Hayley tam jest i jest szansa, że ona i Elijah jeszcze się spotkają. A przynajmniej Julie Plec ma taką nadzieję. Przy czym nie chce mówić o tym, jak "naprawdę" wygląda tutaj życie po życiu i czy jest to jakieś konkretne miejsce, jak The Good Place. To bardziej koncept niż konkretne miejsce – coś, co istnieje w ludzkich umysłach i co każdy może interpretować po swojemu.
A co producentka ma do powiedzenia tym widzom, którzy są wściekli, że Klaus zginął? I czy przewidziała takie reakcje?
– I tak, i nie. Nie potrafię sobie wyobrazić, że to miałoby się skończyć w jakikolwiek inny sposób. Stąd takie a nie inne zakończenie. Joseph Morgan był dokładnie tego samego zdania. Opowiadamy historię o dwóch nieśmiertelnych bytach – jak sądzicie, jakie jest zakończenie? Zakończenie to wolność od nieśmiertelności. Patrząc na to subiektywnie, to nieuchronne w tego typu serialu. Kocham to, że fani tak bardzo kochają tę postać. Mieli ponad siedem sezonów, żeby się zakochać w tych postaciach. Relacja między fanami i Klausem była piękna. Ale ja lubię zamknięcie – wyjaśnia Plec.
Producentka rzuca też trochę więcej światła na "Legacies" i Hope jako naszą nową główną heroinę. Jak mówi, spotkamy ją po dwóch latach i zobaczymy ją z zupełnie innej perspektywy. Dziewczyna ma za sobą traumatyczne przeżycia i właśnie to uczyni ją – według Plec – bardziej dynamiczną bohaterką.
Nie zabrakło także komentarza na temat zakończenia Klausa i Caroline, które było nostalgiczne i romantyczne, bo okazało się, że ona zachowała wiadomość od niego, nagraną lata temu w "Pamiętnikach wampirów". A jak to się stało, że oni nigdy nie byli razem i "gonienie króliczka" będzie musiało nam już zawsze wystarczyć?
– Myślę, że oni mogli skończyć razem. Mogli mieć jakiś moment razem albo nawet więcej momentów. Ale jako fanka nie chciałam zhańbić Stefana, mówiąc, że to Klaus był jedyną prawdziwą miłością Caroline. Uwielbiam myśl, że z czasem możesz nauczyć się kochać kogoś nowego, nawet jeśli kogoś straciłeś. Ale Caroline ma swoje sprawy, z którymi musi sobie radzić; ma córki, które jej potrzebują, i szkołę, którą prowadzi. Ma swoje życie. Przetrwa to. Klaus miał na nią głęboki wpływ, ale myślę, że wszystko u niej będzie OK – powiedziała twórczyni wampirzej serii.
Caroline zobaczymy ponownie w "Legacies", które startuje 25 października. A tymczasem zobaczcie wyciętą scenę z finału "The Originals" z nią i Klausem.