Królowa podziemnego świata. "Ostre przedmioty" – recenzja finału serialu HBO
Mateusz Piesowicz
27 sierpnia 2018, 22:03
"Ostre przedmioty" (Fot. HBO)
"Ostre przedmioty" na koniec udzieliły kilku cennych rad. Nie wyłączajcie serialu wraz z napisami końcowymi. Nie ufajcie kobietom z Wind Gap. No i przede wszystkim nie mówcie mamie. Spoilery!
"Ostre przedmioty" na koniec udzieliły kilku cennych rad. Nie wyłączajcie serialu wraz z napisami końcowymi. Nie ufajcie kobietom z Wind Gap. No i przede wszystkim nie mówcie mamie. Spoilery!
Poza dobrymi radami otrzymaliśmy też rzecz jasna odpowiedź na kluczowe pytanie: kto zabił? Choć na tę kazali nam twórcy czekać praktycznie do ostatnich sekund, wcześniej podążając ścieżką, którą zapoczątkowali już tydzień temu i zrzucając całą winę na Adorę (Patricia Clarkson). W całkiem niezłym stylu, bo trzeba przyznać, że małomiasteczkowa trucicielka i najbardziej nadopiekuńcza ze wszystkich matek w rolę szalonej morderczyni wpisała się bardzo wdzięcznie. No ale zwieść wszystkich w Wind Gap to jedno, z oszukaniem widzów sprawa jest trudniejsza.
Nawet jeśli nie daliście się w stu procentach wyprowadzić w pole (a po zamknięciu sprawy na blisko 20 minut przed końcem odcinka wątpliwości dało się wyczuć na kilometr), musicie jednak docenić moc, jaką miało zakończenie. Bo te kilkanaście sekund, prowadzące od "dentystycznego" odkrycia Camille (Amy Adams), poprzez jej pełne niedowierzania, szoku i obrzydzenia spojrzenie na siostrę, aż do cichego i wzbudzającego dreszcze "Nie mów mamie", to po prostu rewelacja. Twist z gatunku takich, po których szczęka ląduje na podłodze, w dodatku zrealizowany tak perfekcyjnie, że nawet wcześniejsze wyczekiwanie na jakiś wybuch nie umniejsza jego siły.
Do konsekwencji tej końcówki jeszcze wrócimy, ale najpierw trochę się cofnijmy. Nie można przecież sprowadzać do niej całego odcinka, w którym działo się więcej istotnych rzeczy. Z punktu widzenia samego zakończenia wręcz zasadniczych, bo to dzięki nim udało się twórcom umiejętnie kontrolować towarzyszące nam przy finale emocje. Te natomiast musiały się utrzymywać na wysokim poziomie, bo "Ostre przedmioty" pokazały tu swoją kolejną twarz – już nie sennego kryminału czy mrocznego jak diabli dramatu obyczajowego, ale pełnokrwistego thrillera.
Rzecz jasna nie takiego zwykłego, bo zamiast przerażającego mordercy mieliśmy tu "tylko" nieco zbyt troskliwą matkę, ale poza tym zgadzało się wszystko. Łącznie z suspensem, walką o życie i ratunkiem w ostatniej chwili. Napięta atmosfera zainicjowana rodzinną kolacją rodem z horroru wisiała w powietrzu złowrogo niczym topór, a my mogliśmy tylko czekać, aż w końcu twórcy zdecydują się go opuścić. Ci jednak nic sobie z naszych nerwów nie robili, bawiąc się jeszcze naszym kosztem, choćby wracając do przesłuchiwanego przez policję Johna Keene'a (Taylor John Smith) czy racząc opowieścią o Persefonie.
Ta ostatnia była szczególnie udanym chwytem, bo choć od początku stanowiła zapowiedź ostatecznego rozwiązania, w momencie gdy opowiadała ją Amma (Eliza Scanlen), całą naszą uwagę skupiono na jej matce i siostrze. Intensywne spojrzenie pomiędzy Adorą i Camille gdy padały słowa o królowej podziemnego świata było wszystkim, czego nam trzeba. Wszelkie inne sygnały stały się zbędne – oto mamy przybywającą z krainy ciemności i wymierzającą okrutne kary kobietę, świadomą swojego losu i przerażoną Ammę, ignorującego wszystko Alana (Henry Czerny) i pojmującą, że jest zdana tylko na siebie Camille. Elementy dopasowały się tak idealnie, że automatycznie ignorowało się fakt, że przecież za Persefonę robi przy tym stole ktoś inny.
Potem byliśmy już natomiast zbyt zajęci, by dokładnie rozpatrywać szczegóły, w końcu życie Camille, posłusznie łykającej miksturę Adory, wisiało na włosku. Swoją drogą, jeśli ta "pomagała naturze", mieszając leki, płyn do chłodnic i trutkę na szczury, a pomimo tego zabijała swoje córki w kontrolowanym, nie za szybkim tempie, to należy się jej nagroda dla najbardziej zabójczego chemika im. Waltera White'a. Ale żarty na obok, bo przy tragedii rozgrywającej się w domu Crellinów nikomu nie powinno być do śmiechu.
Zwłaszcza że twórcom do samego końca udało się zachować umiar, mimo że okazji do przyspieszenia tempa i zamienienia historii w bardziej standardowy dreszczowiec nie brakowało. Gdyby serial podążał bardziej utartymi ścieżkami, byłby jednak tylko jednym z wielu. Tu udało się stworzyć coś wyjątkowego, zachowując jednocześnie wszelkie prawidła gatunku, choćby "zaglądanie" do umysłu mordercy. Czym inna była wszak opowieść Adory o swojej matce?
Ten moment, w połączeniu z kąpielą, gdy Camille niczym bezbronna ofiara była skazana na łaskę swojej oprawczyni, to jedna z tych niepozornych, ale robiących ogromne wrażenie i kipiących od wewnętrznego niepokoju scen, których pełno w "Ostrych przedmiotach". Takich jak finał, do którego wypada teraz wrócić i zastanowić się, czy poza efektem w postaci naszego szoku, wszystko zagrało w nim, jak powinno. Wydaje się, że tak, choć twórcy balansowali tu na delikatnej granicy pomiędzy uzasadnioną a nadmierną subtelnością.
Z jednej strony mieliśmy w całym serialu aż nadto dowodów na okrucieństwo Ammy, wykraczające daleko poza zwykłą nastoletnią złośliwość. Było nawet, teraz wyglądające całkiem jasno, bezpośrednie rzucenie na nią podejrzenia już w 3. odcinku – pamiętacie scenę w ubojni? Z drugiej strony, późniejsze kierowanie naszego wzroku gdzie indziej sprawia, że motywacje bohaterki nie są do końca czytelne.
Domyślam się, że kierowała nią zazdrość o uwagę, jaką zamordowanym dziewczynom poświęcała Adora (dzięki temu można uzasadnić również zabójstwo jej przyjaciółki z St. Louis, która zbliżyła się do Camille – "nowej" matczynej figury w życiu Ammy), co w połączeniu z oczywistymi problemami psychicznymi wytworzyło morderczą mieszankę. Pytanie, czy zostało to przekazane dostatecznie jasno? Skłaniam się mimo wszystko ku twierdzącej odpowiedzi, wierząc, że zdecydowanie lepiej powiedzieć odrobinę za mało, niż za dużo.
Stąd też nie jestem nawet do końca przekonany, czy absolutnie niezbędne były nam sceny po napisach. Owszem, wyjaśniają one kilka wątpliwości (kto pomagał Ammie, skąd krew Natalie na podłodze w pokoju Johna, kim była kobieta w bieli), ale nie są to rzeczy z gatunku decydujących o ocenie całego serialu. Traktuję je raczej jako dopowiedzenie, które bynajmniej nie rujnuje mocy genialnej ostatniej sceny, ale wydaje się nadmiernym formalizmem.
Skoro jednak zakończenie i tak zostawiło mnie w kompletnym osłupieniu, to czepianie się takich szczegółów byłoby pozbawione sensu. Czepiać się więc nie będę, podobnie jak nie zamierzam tego robić w innych miejscach. Choćby przy okazji relacji Camille z Willisem (Chris Messina), którego przykra reakcja na widok blizn kobiety mogłaby wybrzmieć nieco mocniej, bo przeszła niemal niezauważenie. Albo milczącego Alana, którego nie wykorzystano w dostatecznym stopniu – wystarczy spojrzeć na świetną scenę z nim i Vickerym (Matt Craven) u fryzjera, by zrozumieć, że ten bohater miał znacznie większy potencjał.
Coś jednak twórcy musieli poświęcić (wybór mężczyzn jest w sumie naturalny), by móc się w stu procentach skupić na swoich bohaterkach i bardzo dobrze, że to zrobili. Dzięki temu otrzymaliśmy serial uciekający od schematów i spełniania prostych oczekiwań, co dla niektórych może być wadą. Zrozumiałe, bo w kategoriach klasycznego kryminału "Ostre przedmioty" nie wychylają się ponad solidność. Dodając jednak do tego drobiazgowy portret trójki fascynujących kobiet i całego społeczeństwa, otrzymamy produkcję, która wciągała coraz mocniej z każdym kolejnym odcinkiem.
Amy Adams, Patricia Clarkson i Eliza Scanlen wyniosły świetny scenariusz jeszcze o poziom wyżej (deszcz nagród spadnie pewnie na dwie pierwsze, ale mnie serial pewnie już zawsze będzie się kojarzył z finałową kwestią w wykonaniu tej ostatniej). Dzięki kapitalnemu montażowi każda godzina w Wind Gap wydawała się zarazem piękną i niepokojącą podróżą po umyśle Camille. Panujący nad wszystkim Jean-Marc Vallée nie pozwolił natomiast, by historia uciekła za bardzo w nierzeczywistość albo w czystą tandetę. Patrząc na to, z jak sensacyjną fabułą mieliśmy w gruncie rzeczy do czynienia, sprowadzenie jej do subtelnej opowieści o radzeniu sobie z traumą uznaję za naprawdę sporych rozmiarów osiągnięcie.
Cały sezon "Ostrych przedmiotów" można obejrzeć w HBO GO.