"Noc oczyszczenia" w wyjątkowo bezbarwnej wersji. "The Purge" — recenzja nowego serialu USA Network
Michał Paszkowski
7 września 2018, 22:02
"The Purge" (Fot. USA Network)
Dla fanów horrorów "The Purge" to już dobrze rozpoznawalna marka. Czy na małym ekranie ma szansę na równie duży sukces? Oceniamy pierwszy odcinek.
Dla fanów horrorów "The Purge" to już dobrze rozpoznawalna marka. Czy na małym ekranie ma szansę na równie duży sukces? Oceniamy pierwszy odcinek.
Chociaż wśród krytyków filmowych seria "The Purge", znana w Polsce jako "Noc oczyszczenia", budzi raczej mieszane reakcje, to w amerykańskich serwisach i blogach popkulturowych wielokrotnie padają określenia "istotny" i "coraz ważniejszy" w odniesieniu do kolejnych części cyklu.
Niewątpliwie wizja dystopijnej Ameryki, w której ludzie za przyzwoleniem władzy ulegają swoim najniższym instynktom, dla wielu idealnie wpisuje się w klimat popkultury w erze obecnego gospodarza Białego Domu. Sam Donald Trump zresztą nieświadomie przyczynił się do zamazywania granic między fikcją a rzeczywistością, kiedy zapowiedział, że do swojej kampanii w 2020 roku wykorzysta hasło "Keep America Great", którym dwa lata temu reklamowano trzecią odsłonę cyklu – "Noc oczyszczenia: Czas wyboru".
Dla niewtajemniczonych, rozpoczęta w 2013 roku seria prezentuje Amerykę, w której władzę przejęła czerpiąca garściami z idei nazizmu partia New Founding Fathers of America, nie bez przyczyny składająca się przede wszystkim z grona białych, bogatych mężczyzn. Oficjalnie w celu usprawnienia ekonomii, a mniej oficjalnie w celu powiększenia swoich portfeli, NFFA wprowadza doroczne święto "czystki", w której przez 12 godzin każdy obywatel ma prawo bezkarnie popełniać jakiekolwiek przestępstwa, włączając w to morderstwo. I to właśnie na krwiożerczych tendencjach spuszczonych ze smyczy Amerykanów kolejne "Noce oczyszczenia" skupiają się najmocniej.
Na przestrzeni kilku lat seria wyewoluowała z jednego niskobudżetowego horroru w sztandarowy sukces specjalizującego się w tym gatunku studia Blumhouse (odpowiedzialnego m.in. za zeszłoroczne oscarowe "Get Out" Jordana Peele'a) oraz przyciągnęła w szeregi swojej obsady takie nazwiska jak Ethan Hawke, Lena Headey, Michael K. Williams czy Marisa Tomei. Dla ciągle rozwijającej się sagi, serial wydaje się więc naturalnym kolejnym krokiem, a fanów filmów z pewnością usatysfakcjonuje fakt, że za sterami kontynuacji stoi James DeMonaco, czyli reżyser i scenarzysta kinowych odsłon "Nocy oczyszczenia".
Opowiadając o tym, czego można spodziewać się w dziesięcioodcinkowym sezonie, DeMonaco obiecał zaprezentowanie czystki z dotychczas niepokazywanych perspektyw i jednocześnie zaznaczył, że ze względu na dłuższą formę serial przybierze raczej spokojniejsze tempo niż filmy. I rzeczywiście, obietnica ta została spełniona – pierwszą godzinę "The Purge" ogląda się jak powolny wstęp do bardzo wydłużonej kolejnej części serii. Niestety, kiedy tylko na ekranie pojawiają się napisy końcowe, ciężko czuć się zachęconym do dalszego seansu.
Zgodnie z zapowiedzią twórcy serial prezentuje świat Ameryki pod rządami NFFA z perspektywy kilku postaci dosłownie na chwilę przed dorocznym świętem oczyszczenia. Miguel (Gabriel Chavarria) stara się odnaleźć swoją siostrę Penelope (Jessica Garza), od której otrzymał enigmatyczną wiadomość, wzbudzającą uzasadniony niepokój. Wysoko postawiona pracowniczka korporacji Jane (Amanda Warren) przygotowuje się wraz ze współpracownikami do spędzenia nocy oczyszczenia w siedzibie swojej firmy, w której rzekomo wszyscy mają czuć się bezpiecznie, o ile oczywiście niebezpieczeństwo nie nadejdzie z wewnątrz.
Z kolei, młode i pnące się po szczeblach kariery małżeństwo (Colin Woodell i Hannah Emily Anderson) zostaje zaproszone na bankiet organizowany przez darczyńców New Founding Fathers of America, gdzie czystkę świętuje się, zakładając maski słynnych morderców z poprzednich wieków, aby uhonorować ich poświęcenie w czasach, kiedy ich występki były jeszcze nielegalne.
Po pierwszym odcinku ledwie zarysowującym charaktery bohaterów, ciężko na razie stwierdzić, w którą stronę potoczą się ich losy i kiedy oraz w jaki sposób pojedyncze historie się połączą. Jednak przy tak niewyróżniającym się starcie ciężko się w ich wątki w ogóle zaangażować.
Oczywiście w centrum całego uniwersum "The Purge" nie mają znajdować się jego na razie bezbarwne postacie, ale tytułowa noc oczyszczenia, o której serial nieustannie przypomina nam, że wkrótce nadejdzie. Tak jakby twórcy wiedzieli, że widzom ciężko będzie wytrzymać z nieinteresującymi bohaterami, co chwilę jesteśmy bombardowani ekranami obwieszczającymi, ile minut pozostało jeszcze do rozpoczęcia czystki.
Nie będzie dużym spoilerem jeśli zdradzę, że wyczekiwany moment nadchodzi jeszcze w pierwszym odcinku, ale dla widzów, którzy spodziewali się charakterystycznego dla filmów spektaklu przemocy zadawanej sobie przez pogrążonych w szale mordowania Amerykanów, na razie serial też nie oferuje wiele atrakcji. Niewątpliwie następne dziewięć godzin będzie miało szansę zaspokoić potrzebę horrorowych wrażeń fanów, jednak oceniając sam premierowy odcinek nie da się pozbyć wrażenia, jakby zawodził on zarówno wielbicieli serii, jak i tych, którzy oczekiwaliby po prostu wciągającej historii.
Na razie pozostaje niewiadomą, jak serial odniesie się do wątków ekonomiczno-społecznych, które regularnie powracają w filmach. Dotychczasowe cztery odsłony zdołały rozszerzyć oryginalny koncept świata "The Purge" o perspektywy mniejszości rasowych i przedstawicieli uboższych warstw społecznych, którzy na własnej skórze odczuwają najbardziej jak ogólnokrajowe oczyszczenie przyczynia się przede wszystkim do większego ekonomicznego wykluczenia czy wręcz eliminacji grup uznawanych za "problematyczne". Przedstawiając losy mniejszości, filmy celowo starały się tworzyć paralele między sytuacją we współczesnej Ameryce a jej dystopijną wersją.
I chociaż sam pomysł na tego typu dyskusję w ramach typowo rozrywkowego gatunku może wydawać się intrygujący, to niestety metafory w "Nocy oczyszczenia" nie sięgają ani centymetra głębiej poza powierzchnię, a ostatnie słowo, jakiego użyłoby się do opisania serii to subtelność. Być może kolejne odcinki serialu pozwolą w trochę bardziej zniuansowany sposób opowiedzieć o problem trawiących współczesną Amerykę, choć w tej kwestii premierowy odcinek również nie napawa szczególną nadzieją.
Nie wykluczam jednak, że problemy, jakie mam z pierwszym odcinkiem "The Purge", nie będą stanowiły dla fanów serii żadnej przeszkody w odbiorze serialu, a samo rozszerzenie filmowego świata na mały ekran okaże się wręcz idealnym dodatkiem do sagi. Z całą pewnością uważni wielbiciele filmów zostaną nagrodzeni, gdyż jak James DeMonaco już podkreślił, na przestrzeni sezonu można spodziewać się wielu easter eggów nawiązujących do kinowego uniwersum.
Jednocześnie wątpię, żeby "The Purge" miało zyskać dla serii nowych fanów, zarówno wśród tych gustujących w jakościowej telewizji, jak i tych emocjonujących się horrorami. Spędzenie dziesięciu godzin z tym tytułem raczej nikomu nie przyniesie żadnego oczyszczenia, tylko po prostu zmarnuje kilka nocy.
"The Purge" dostępne jest w serwisie Amazon Prime Video (w polskiej wersji językowej od 23 listopada). Nowe odcinki pojawiają się w środy.