"American Vandal" wraca z nową, cuchnącą sprawą i wciąga bez reszty — recenzja 2. sezonu
Michał Paszkowski
17 września 2018, 12:02
"American Vandal" (Fot. Netflix)
"American Vandal" w 2. sezonie zamienia dowcipy z penisów na żarty o odchodach, ale nie dajcie się zwieść pozorom. To była i jest jedna z najlepszych komedii i historii kryminalnych zarazem.
"American Vandal" w 2. sezonie zamienia dowcipy z penisów na żarty o odchodach, ale nie dajcie się zwieść pozorom. To była i jest jedna z najlepszych komedii i historii kryminalnych zarazem.
Pierwszy sezon "American Vandal" nie tylko dla mnie, ale i dla wielu obecnych fanów serialu był z pewnością jednym z najprzyjemniejszych zaskoczeń ubiegłego roku. Pozornie głupawy pseudodokument o szkolnym wandalu, który zdewastował 27 samochodów, rysując na nich penisy, okazał się świetnie napisaną i wciągającą historią, która idealnie parodiowała kulturową obsesję gatunkiem true crime, a zarazem angażowała jak najlepsze jego przykłady. Przy okazji, twórcy serialu Dan Perrault i Tony Yacenda stworzyli jeden z bardziej udanych high school dramas, kreując całkiem realistyczny obraz współczesnego amerykańskiego liceum, które zdawało się żyć własnym życiem, na długo zanim dwaj młodzi dokumentaliści zaprezentowali światu sprawę samochodowego wandala.
Ostatecznie historia szkolnego błazna Dylana Maxwella (Jimmy Tatro), oskarżonego o przestępstwo, którego nie popełnił okazała się nie tylko opowieścią o systemie, który zawiódł chłopaka, ale też jego rówieśnikach, którzy bezrefleksyjnie osądzili niewinnego człowieka. Krótko mówiąc, pierwszy sezon zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko dla kolejnej odsłony, która ze względu na niespodziewany sukces serialu po prostu musiała nadejść.
To, co od początku stanowiło wyzwanie dla nowego sezonu, to właśnie fakt, że wraz z nowymi odcinkami znika element zaskoczenia, który czynił oryginalną historię tak mocno wciągającą. Młodzi dokumentaliści Peter Maldonado (Tyler Alvarez) i Sam Ecklund (Griffin Gluck) z lokalnych osobistości stali się celebrytami rozpoznawanymi w całej Ameryce, kiedy Netflix kupił od nich prawa do dystrybucji "Vandala" i hojnie dołożył się do budżetu (w jednej przezabawnej sekwencji z pierwszego odcinka dostajemy odpowiedź na pytanie, skąd w amatorskiej produkcji wzięły się profesjonalne trójwymiarowe animacje i ujęcia z drona).
Spośród licznych propozycji przyjęcia nowych spraw z pogranicza dowcipów i wandalizmu, jakie napływają do Petera i Sama, ich szczególną uwagę przykuwa sprawa prywatnego katolickiego liceum St. Bernardine w stanie Waszyngton, terroryzowanego przez samozwańczego G*wnianego Rabusia, który jak już po ksywce można się domyślać, szczególnie sprawnie wykorzystuje w swoich atakach odchody.
Zatrucie lemoniady, po której połowa szkoły dostaje natychmiastowego rozwolnienia, to tylko pierwsze z przewinień nieuchwytnego sprawcy, którego poszukują w nowych odcinkach Peter i Sam. Jednocześnie, analogicznie do historii Dylana Maxwella, starają się oczyścić imię wyrzuconego ze szkoły Kevina McClaine'a (Travis Tope), który choć przyznał się do popełnienia zarzucanych Rabusiowi czynów, twierdzi, że został do tego przymuszony. Kevin jako główny bohater dokumentu może nie wzbudza takiego śmiechu (a także politowania) jak Dylan, ale ten ekscentryczny ekspert od egzotycznych herbat i szkolny outsider, który zdaje się mieć mnóstwo motywów do odegrania się na rówieśnikach, wymyka się prostym stereotypom i na przestrzeni sezonu daje się poznać jako ktoś więcej niż tylko pośmiewisko całego liceum.
Podczas gdy pierwszy sezon odkrywał życie w Hanover High School w dodatku do rozwiązywanej zagadki, druga seria już o wiele silniej skupia się na prestiżowym, prywatnym liceum St. Bernardine i głównych zamieszanych w intrygi G*wnianego Rabusia. Oczywiście nadal dostajemy chór szkolnych głosów, który z radością powtarza plotki o swoich rówieśnikach, ale tym razem Peter i Sam (i zarazem twórcy serialu) pogłębiają galerię swoich najważniejszych bohaterów, z których każdy mógłby mieć motyw do popełniania brudnych czynów, prezentując ich historie w szerszym kontekście szkolnego środowiska. Peter i Sam pragną przede wszystkim rozszyfrować tożsamość Rabusia, ale tym razem zdają się bardziej skupiać na prywatnych życiach i problemach swoich rozmówców, na czele z Kevinem i szkolną gwiazdą koszykówki DeMarcusem Tillmanem (Melvin Gregg), który wśród pracowników szkoły cieszy się wręcz boskim statusem.
Jednocześnie "American Vandal" z na wpół amatorskiego projektu dwóch zapalonych licealistów przesuwa się bardziej w stronę "dojrzałego" serialu dokumentalnego, wzbogaconego o profesjonalne rekonstrukcje kluczowych momentów (włącznie z odtworzeniem usuniętych postów z Instagrama). Można trochę żałować, że bardziej spontaniczny charakter pierwszego sezonu umyka wraz z tą zmianą, a Peter i Sam przestają pełnić tak znaczącą rolę w nowych odcinkach. W pierwszym sezonie ich osobiste zaangażowanie w sprawę Dylana dodatkowo komplikowało rozwiązanie zagadki, a ich inicjatywa niejednokrotnie spotykała się z dezaprobatą ze strony pracowników szkoły, przysparzając filmowcom zarówno problemów, jak i sympatii innych uczniów przy tworzeniu projektu. Tym razem, po St. Bernardine High School poruszają się praktycznie jak profesjonalna ekipa dokumentalna, która swoimi poszukiwaniami już nie musi ryzykować bycia zawieszonym w obowiązkach uczniowskich.
W efekcie dostajemy serial, który choć traci trochę pierwotnego uroku, to ujawnia swoje mocne strony w innych aspektach, jeszcze silniej skupiając się na problemach współczesnych nastolatków. Uczynki G*wnianego Rabusia są momentami jedynie pretekstem do poruszenia tematów takich jak akceptacja wśród rówieśników czy różnice między umiejętnie konstruowanym wizerunkiem w mediach społecznościowych a prawdziwym życiem. Nie dziwi więc, że drugi sezon, nadal będąc serialem lubującym się w wizerunkach odchodów i emoji w kształcie kupy, staje się jednak poważniejszą produkcją niż w swoim pierwszym roku.
Czy taka zmiana oznacza, że humoru jest mniej? Z pewnością nie ma tu tylu prześmiewczych momentów co wcześniej, jednak twórcy nadal są w stanie wywołać mnóstwo śmiechu przez nawet najdrobniejsze szczegóły, takie jak zaskakująco niebezpieczna piñata w kształcie Kurta Vonneguta albo ustalanie tożsamości Rabusia na podstawie tego, czy podejrzani padli ofiarą technicznej usterki w iPhone'ach z listopada 2017 roku. Talent twórców do tworzenia zapadających w pamięć postaci drugoplanowych objawia się również w tym sezonie, dzięki takim indywiduom jak inspirująca się Sandrą Bullock w "Wielkim Mike'u" i niepoprawnie zachwycająca się DeMarcusem pani Montgomery (Sarah Burns) czy kluczowy dla śledztwa "Seksowny Woźny" (Cayleb Long), którego imię i nazwisko nie są nikomu potrzebne do wiadomości.
Oczywiście w centrum sezonu stoją przede wszystkim dowcipy o (nie tylko ludzkich) odchodach. Widzom, którzy nie byli w stanie przekonać się do serialu przez dowcipy z penisów, drugi sezon również do gustu raczej nie przypadnie. A i ci, którym żarty z kupy są nie straszne, niech lepiej pamiętają o tym, aby w czasie seansu niczego nie jeść, bo serial potrafi momentami być całkiem dosłowny w tym, co prezentuje.
Oglądając nowy sezon, trzeba po prostu przyznać rację Samowi, który w czasie śledztwa stwierdza, że "kupa jest śmieszna" i przygotować się na to, że takie nazwy jak Brązowa Burza (w oryginalne – The Brownout) czy Wyrzutnia G*wna (Shit Launcher) będą tu na porządku dziennym. Bez względu na to, czy lubicie taki humor czy nie, bez tych dowcipów "American Vandal" po prostu nie byłby sobą.
Pomimo zmian względem pierwszego sezonu, serial Netfliksa nadal jest w stanie wciągnąć widza w swoją "kryminalną" historię jak najlepsze dokumenty, zarazem kontynuując opowiadanie licealnych historii na swój własny, intrygujący sposób. W opowiadaniu o problemach, z jakimi może zmagać się współczesna młodzież, "American Vandal" przebija wiele licealnych dramatów, które za swój powód do istnienia uznają poruszanie tego typu kwestii. Być może więc nowe, poważniejsze, a czasem i bardziej wzruszające terytorium, w jakie przenosi się "American Vandal" w drugim sezonie, jest dla serialu idealnym krokiem naprzód. I nawet jeśli nie zaskakuje jak zachwycająca pierwsza odsłona, to i tak zdecydowanie wyróżnia się pośród – z braku lepszego słowa – kupy produkcji, jaką zalewa nas Netflix.
2. sezon "American Vandal" już jest dostępny w serwisie Netflix.