"Znaki" to schematyczna pocztówka z Gór Sowich — recenzja polskiego serialu kryminalnego AXN
Michał Paszkowski
9 października 2018, 22:28
"Znaki" (Fot. AXN)
Małe miasteczko, piękna sceneria, niezliczone tajemnice. Czy warto obejrzeć "Znaki" od AXN? Recenzujemy pierwsze dwa odcinki nowego serialu kryminalnego.
Małe miasteczko, piękna sceneria, niezliczone tajemnice. Czy warto obejrzeć "Znaki" od AXN? Recenzujemy pierwsze dwa odcinki nowego serialu kryminalnego.
Polskie kryminały z wyższej serialowej półki mają szczególną słabość do krajobrazów. A przynajmniej takie wrażenie można odnieść przyglądając się niektórym tytułom z ostatnich lat, do których idealnie pasuje stwierdzenie "miejsce akcji jest jednym z bohaterów serialu". Z każdą kolejną produkcją podróżujemy więc po przeróżnych krainach Polski, a dzięki stojącym na światowym poziomie zdjęciom podziwianie lokalnej natury staje się równie nieodłączną częścią serialu, co szukanie odpowiedzi na liczne zagadki.
Na takiej zasadzie dostaliśmy m.in. srogie Bieszczady w "Watasze", niebezpieczne, ale i mistyczne Podlasie w "Kruku", a teraz do tych miejscówek dołączają także Góry Sowie w "Znakach" od AXN. I choć taka serialowa wycieczka krajoznawcza potrafi wytworzyć magiczną i oryginalną aurę dla serialowych historii, problem pojawia się, kiedy klimat tylko maskuje nieinteresującą i schematyczną historię. Niestety, pierwsze dwa odcinki "Znaków" sugerują właśnie ten gorszy scenariusz.
Góry Sowie, a konkretnie położone w nich Sowie Doły to w serialu AXN klasyczne wyobrażenie na temat małego polskiego miasteczka. Rolę przewodnika po nim pełni komisarz Michał Trela (Andrzej Konopka), który z przyczyn nie do końca jeszcze wyjaśnionych przybywa w to miejsce z Krakowa. Razem z córką Niną (Magdalena Żak) mieszka w gospodarstwie agroturystycznym, prowadzonym przez jego partnerkę z policyjnej komendy aspirant Adę Nieradkę (Helena Sujecka).
Sowie Doły oczywiście tylko z pozoru przypominają spokojne miasteczko, bo pod powierzchnią skrywają sięgające dalekiej przeszłości tajemnice, a i w obecnej chwili społeczność przeżywa burzliwe momenty. Trela i Nieradka spotykają więc w swojej pracy całą plejadę charakterów, w jakie obfitują zazwyczaj małe serialowe miejscowości.
Jest burmistrz (Mirosław Kropielnicki) z żyłką do interesów, który z lokalnym biznesmenem Targoszem (Mariusz Ostrowski) planuje rozpocząć wydobywanie kruszcu w pobliskiej kopalni. Jest jego nastoletnia córka Agata (Helena Englert), przeżywająca młodzieńczy bunt w wyjątkowo agresywnej postaci. Jest też miejscowa wariatka — matka zamordowanej kilka lat wcześniej dziewczyny Zofia Bławatska (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik), która codziennie odwiedza budynek szkoły, czekając aż w drzwiach pojawi się jej córka.
Oczywiście małe polskie miasteczko nie byłoby kompletne bez lokalnego księdza, ale równie ważną rolę duchowego przewodnika pełni tu znachor Jonasz (Andrzej Mastalerz), wykorzystujący swoje specjalne dary, które jak twierdzi otrzymał od Boga, do pomocy najbardziej potrzebującym.
Przy tak dużej galerii postaci już pierwszy odcinek wrzuca nas w sam środek trochę chaotycznego zbioru ich wątków, które dotknięte są na razie dosyć powierzchownie. Strzępki informacji o bohaterach, jakie otrzymujemy, nieczęsto wychodzą poza dobrze znane schematy. Rozumiem, że intencją twórców było od razu wepchnąć nas w świat małego miasteczka, które miałoby sprawiać wrażenie, jakby żyło własnym życiem, na długo zanim zobaczyliśmy je na ekranie. Tylko, że pierwszy odcinek "Znaków" nie znajduje jeszcze wystarczająco dużo oryginalnych powodów, aby wyróżnić Sowie Doły spośród innych serialowych miasteczek, jakie mimowolnie przychodzą przy takim gatunku na myśl.
Oczywiście, nie ma wątpliwości, że składający się z ośmiu odcinków pierwszy sezon "Znaków" większość swoich tajemnic jeszcze trzyma w rękawie. Już drugi odcinek, o wiele bardziej skupiony na głównej intrydze, daje nadzieję na bardziej wciągającą historię. Na horyzoncie pojawia się nierozwikłana zbrodnia, coraz więcej wiadomo o podejrzanej inwestycji związanej z pobliską kopalnią, a finałowa scena odcinka sprowadza "Znaki" na trochę inną ścieżkę, niż mogły sugerować wcześniejsze wydarzenia. Być może serial AXN zdoła jeszcze spełnić obietnice dane przez twórców i okaże się niebanalną mieszanką różnych gatunków, czerpiącą inspirację z kryminałów, thrillerów, ale też i dramatów obyczajowych.
Oceniając jednak pierwsze dwa odcinki, trzeba stwierdzić, że to, co na razie dostajemy, to klasyczna małomiasteczkowa opowieść ze zbrodniami w tle. Taka, która zbyt szybko przeskakuje między wieloma wątkami, aby szczerze zainteresować losami swoich bohaterów. Szczególnie chciałoby się poznać bardziej głównego bohatera i zobaczyć w nim kogoś więcej niż tylko policjanta-outsidera po przejściach. Podobny zresztą zarzut można mieć wobec i innych mieszkańców Sowich Dołów, którzy na razie mieli jeszcze niewiele okazji, aby zaprezentować się jako pełnokrwiste postacie, a nie jedynie archetypy. Na razie od rozwoju bohaterów serial preferuje po prostu zaskakiwać nas kolejnymi mrocznymi sekretami miasteczka.
Ostatecznie więc jedyna rzecz, która w serialu rzeczywiście zachwyca, to piękne plenery. Góry Sowie same w sobie fascynują, także jako miejsce burzliwej historii, i spokojnie mogą stanowić dobre tło dla wciągającej, oryginalnej opowieści kryminalnej. Czy taką opowieścią okażą się "Znaki"? Po zaledwie dwóch odcinkach nie jest to takie oczywiste. Można jedynie mieć nadzieję, że dla tych, którzy zdecydują się pozostać z serialem na te kilka następnych tygodni, będzie on czymś więcej niż tylko pocztówką z ładnej okolicy.
"Znaki" startują w środę 10 października o godz. 22:00 na AXN. Kolejne odcinki o tej samej porze co tydzień.