Czy unijne regulacje odbiją się na jakości filmów i seriali w serwisach VOD? Tak twierdzi szef Netfliksa
Mateusz Piesowicz
17 października 2018, 18:02
"Dark" (Fot. Netflix)
Parlament Europejski przyjął przepisy, zobowiązujące serwisy VOD do stawiania na europejskie produkcje i nie wszystkim się to podoba. Na przykład CEO Netfliksa, Reedowi Hastingsowi.
Parlament Europejski przyjął przepisy, zobowiązujące serwisy VOD do stawiania na europejskie produkcje i nie wszystkim się to podoba. Na przykład CEO Netfliksa, Reedowi Hastingsowi.
Na początku października Parlament Europejski przegłosował zmiany w prawie o mediach i usługach audiowizualnych, co brzmi średnio ekscytująco, ale może mieć spore konsekwencje. W skrócie chodzi bowiem o to, by zmusić streamingowych gigantów, jak Netflix czy Amazon, do większych inwestycji w lokalne produkcje. Drogą do tego mają być przepisy nakazujące, by 30% oferty serwisów stanowiły europejskie filmy i seriale.
Da się dostrzec sens tego rozwiązania, ale równie łatwo znaleźć potencjalne wady. Nietrudno wszak wyobrazić sobie, jak w celu dopasowania się do norm następuje masowy zakup tanich lokalnych produkcji albo w drugą stronę – z bibliotek serwisów usuwane są pozycje z innych stron świata. Jeszcze inne zagrożenie dostrzegł CEO Netfliksa – Reed Hastings – który otwarcie skrytykował nowe regulacje, twierdząc, że uderzają one w kreatywność, a przez to mogą się odbić na jakości treści dostępnych w serwisie.
– Wolelibyśmy się skupić na ulepszaniu usług dla naszych użytkowników, także poprzez tworzenie lokalnych produkcji, niż na wypełnianiu limitów, choć przewidujemy, że będą one miały marginalny wpływ na satysfakcję odbiorców. Niemniej jednak, niezależnie od wielkości rynku, mogą one negatywnie oddziaływać zarówno na przeżycia widzów, jak i naszą kreatywność. Wierzymy, że bardziej efektywne przy wspieraniu lokalnych treści byłyby zachęty dla ich twórców niezależne od kanałów dystrybucji – napisał Hastings w raporcie finansowym Netfliksa.
Na spełnienie unijnych wymagań serwisy VOD będą miały sporo czasu (21 miesięcy od zatwierdzenia przez poszczególne kraje członkowskie) i, przynajmniej w przypadku Netfliksa, nie wydaje się, by miały one stanowić szczególny problem. Streamingowy gigant coraz mocniej inwestuje bowiem w lokalne rynki, co widzimy na co dzień, bo oryginalnych produkcji rodem z Europy wyraźnie przybywa (niedługo dołączy do nich polskie "1983").
Powstaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę wprowadzanie sztucznych limitów może prowadzić do czegoś dobrego, a serwisy streamingowe, wzorem prawodawców, nie zaczną szukać drogi na skróty, by się do nich dostosować. O tym jednak przekonamy się dopiero w dłuższej perspektywie.