"The Rookie", czyli Nathan Fillion w mundurze i niewiele więcej – recenzja premiery nowego serialu ABC
Kamila Czaja
18 października 2018, 20:02
"The Rookie" (Fot. ABC)
Tym, którzy tęsknili za Nathanem Fillionem albo kochają policyjne procedurale, "The Rookie" ma szansę się spodobać. Ale pozostali widzowie mogą sobie darować tę opowieść. Bo pewnie już ją znają.
Tym, którzy tęsknili za Nathanem Fillionem albo kochają policyjne procedurale, "The Rookie" ma szansę się spodobać. Ale pozostali widzowie mogą sobie darować tę opowieść. Bo pewnie już ją znają.
Pamiętacie "Southland"? Jeśli nie, to polecam ten serial o rozpoczynającym pracę w policji Benie, którego grał Ben McKenzie, wracający w głównej roli po sukcesie w "The O.C.". Jeśli jednak wolicie coś znacznie lżejszego, mniej skupiającego się na brutalnych realiach pracy w policji i powolnym prezentowaniu bohaterów, a bardziej na tym, żeby mimo wszystko było miło i swojsko, to ABC proponuje nowość: "The Roookie". Serial o rozpoczynającym pracę w policji Johnie, którego gra Nathan Fillion, wracający w głównej roli po sukcesie w "Castle'u".
Różnic, poza tymi związanymi z realizmem i jakością, jest oczywiście więcej, a jedna polega na tym, że John Nolan to nie młodzieniaszek, który zaczyna dorosłe życie, ale mężczyzna pracujący 20 lat w innej branży, rozwiedziony, szukający w życiu nowego celu. Gdy w rodzinnym mieście bohatera w Pensylwanii dochodzi do napadu na bank, John jest wśród klientów i staje oko w oko z bezwzględnym przestępcą. W efekcie odkrywa, co chce robić, i zostaje początkującym policjantem w Los Angeles. Takim o pokolenie starszym od kolegów i koleżanek.
Inni "nowi" nie mają jednak problemów z tą różnicą wieku. Zarówno Lucy Chen (znana z kanadyjskiego serialu "Dark Matter" Melissa O'Neil), która chce coś udowodnić rodzicom, jak i Jackson West (Titus Makin, "Star-Crossed", The Path"), pilny syn wpływowego policjanta, traktują Johna bardzo dobrze. Bohater nie może jednak liczyć na wyrozumiałość sierżanta Wade'a Graya'a (Richard T. Jones, "Potyczki Amy", "Terminator: Kroniki Sary Connor"). Ten bowiem postrzega Johna jako człowieka, który nie radzi sobie z kryzysem wieku średniego i może przez to narazić współpracowników. Nolana popiera natomiast kapitan Zoe Andersen (Mercedes Masohn, "Fear the Walking Dead").
Najwięcej do czynienia mają z "nowymi" szkolący ich funkcjonariusze. Johna uczy fachu Talia Bishop (Afton Williamson, "Banshee"), sprawiedliwa i empatyczna, co utrudnia jej spełnienie marzeń o szybkim awansie. Lucy musi zmagać się z machistowskim Timem Bradfordem (Eric Winter, "Witches of East End"), który z kolei ma poważne problemy w życiu osobistym. A obiecujący Jackson trafia pod skrzydła Angeli Lopez (Alyssa Diaz, "Zoo", "Ray Donovan").
W postaciach tkwi spory potencjał. Niestety w pilocie ich problemy musiały często ustępować pościgom i strzelaninom, a chęć pokazania od razu wszystkich uczestników wydarzeń wpłynęła na spłycenie prezentacji poszczególnych bohaterów. Aktorzy też nie mieli wielkiej szansy, żeby się wykazać. Jednak fakt, że mamy do czynienia z ludźmi w różnym wieku, z odmiennym zapleczem i sprzecznymi czasem motywacjami mógłby prowadzić do ciekawych konfliktów i przyjaźni.
Na razie ten potencjał ginie gdzieś pod wtórnością rozwiązań, na które zdecydował się twórca "The Roookie", Alexi Hawley ("Castle"). Zamiast dać sobie czas na zarysowanie sytuacji, wszystko opowiada wprost. Co gorsza, robi to za pomocą pełnych patosu monologów. W pierwszym odcinku dowiemy się więc dużo o przeszłości i celach bohaterów, ale tylko dlatego, że nam o tym bardzo wyraźnie powiedzą. Najgorsze są pierwsze minuty pilota, bo cały napad na bank to przykład banalnej próby zaznaczenia przełomu w życiu bohatera. Chwilami ten w zamierzeniu dramatyczny wstęp jest wręcz przypadkowo zabawny. Nawet Fillion nie może obronić dialogów z tej sceny.
Potem wygląda to lepiej, ale nadal mamy do czynienia z czymś, co widzieliśmy wielokrotnie, w nieco tylko innym wykonaniu. Szef rzucający kłody pod nogi pełnemu dobrej woli Johnowi. Siedzenie w barze po pracy i "biurowe" romanse. Rodzinne traumy. A to wszystko na tle całej masy policyjnych interwencji, które w takiej kumulacji (kilka na odcinek) siłą rzeczy wydają się płytkie i zaraz wylatują widzowi z głowy. Ewentualnie docenić można próbę urozmaicenia wizualnego – część scen widzimy w formie obrazu z kamerek, które naszą policjanci.
Fillion robi co może, a podejście odbiorcy do "The Rookie" w dużej mierze zależy od podejścia do tego aktora. Jako że nie jestem odporna na jego urok, to chwilami zapominałam o wtórności serialu, ciesząc się, że Fillion ma szansę znów co tydzień czarować. Tu zresztą pozwolono mu trochę zmienić repertuar i zagrać postać nieco mniej pewną siebie. Bohater, który musi wszystkim, także widzom, udowodnić, że zmiana pracy nie jest tu tylko kaprysem zagubionego mężczyzny po czterdziestce, mógłby być ciekawy. Ale do tego trzeba by lepszych dialogów i ciekawszych historii. Zdecydowanie należałoby też ograniczyć słabe, chwilami żenujące żarty z "podeszłego" wieku bohatera.
Oglądałam "The Rookie" raczej bez większego bólu. Tak, zgrzytałam zębami przy każdej przemowie o powołaniu i przy każdym "dowcipie" z tego, jakim dinozaurem jest John. Jednak ogólnie pilot zapowiada po prostu kolejny nieodkrywczy, choć znośny serial o policjantach. To coś między "Southland" a Shondalandem, ale na tyle nijakie, że pierwszemu nie dorównuje poziomem, a drugiemu – melodramatyzmem.
Cóż, możliwe, że serial się rozkręci, bohaterowie dostaną ciekawsze historie, relacje ulegną skomplikowaniu, a całość nabierze naturalności i zacznie się czymś wyróżniać. Ale póki co jest średnio. Fanom Filliona "The Rookie" da radość oglądania tego aktora, wciąż ujmującego. Dla fanów procedurali policyjnych to kolejna opcja do wyboru. Wtórna, ale nie porażająco słaba. Jednak z punktu widzenia reszty widzów ta nowość ABC to raczej strata czasu, bo jeśli ktoś nie jest miłośnikiem ani Filliona, ani gatunku, to nie znajdzie tu dla siebie zbyt wiele.