12 seriali szpiegowskich, które warto teraz oglądać
Redakcja
20 października 2018, 21:26
"Homeland"/"Nielegalni"/"Odpowiednik" (Fot. Showtime/Canal+/Starz)
Tej jesieni naszą wyobraźnią zawładną polscy szpiedzy. Z okazji premiery serialu "Nielegalni" — 21 października o godz. 21:30 w ramach pasma odkodowanego Canal+ — zrobiliśmy przegląd najlepszych produkcji o agentach wywiadu. Ze względu na to, że to szeroki temat, tym razem wybraliśmy same nowe tytuły — takie, które są wciąż emitowane albo zakończyły się rok, dwa lata temu.
Tej jesieni naszą wyobraźnią zawładną polscy szpiedzy. Z okazji premiery serialu "Nielegalni" — 21 października o godz. 21:30 w ramach pasma odkodowanego Canal+ — zrobiliśmy przegląd najlepszych produkcji o agentach wywiadu. Ze względu na to, że to szeroki temat, tym razem wybraliśmy same nowe tytuły — takie, które są wciąż emitowane albo zakończyły się rok, dwa lata temu.
"Nielegalni"
Przegląd nowoczesnych szpiegowskich historii na małym ekranie zaczynamy od nowego polskiego serialu Canal+, na który od lat czekali czytelnicy książek Vincenta V. Severskiego. Ale ta adaptacja nie jest tylko dla nich. "Nielegalni" spodobają się każdemu, kto lubi szybkie tempo, skomplikowane międzynarodowe intrygi i sceny akcji w stylowej oprawie. Takiego serialu, zrealizowanego na światowym poziomie i sprawnie przekraczającego granice, także językowe — bohaterowie częściej mówią po angielsku i rosyjsku niż po polsku — jeszcze w Polsce nie było.
I to jeden z powodów, dla których warto zainteresować się thrillerem od Canal+. Drugim jest sama historia, o której jakość obawiać się nie musimy, ponieważ scenariusz oparty jest na popularnych powieściach. Severski zna ten świat od podszewki, bo zanim został pisarzem, przez ponad dwie dekady pracował jako oficer wywiadu, działający w dużej mierze za granicą. Historie, które opowiada, i postacie, które stworzył, to jego własne doświadczenia w pigułce. Teraz ci bohaterowie ożywają na ekranie w znakomitych kreacjach aktorskich Grzegorza Damięckiego, Agnieszki Grochowskiej, Filipa Pławiaka, Andrzeja Seweryna, Sylwii Juszczak i innych.
Grzegorz Damięcki, znany m.in. z roli Grzegorza Molendy w 1. sezonie "Belfra", wciela się tutaj w Konrada Wolskiego, agenta, w którym wydaje się być dużo samego Severskiego. Choć autor "Nielegalnych" zaprzecza jakoby był "prawdziwym Wolskim", przyznaje, że jest to człowiek, który przeżywa sytuacje dobrze mu znane, odczuwa podobne emocje i mówi dialogami, jakie on sam słyszał, wykonując pracę w wywiadzie. Krótko mówiąc, mamy tu postać agenta z krwi i kości, a Damięcki znów gra jak z nut.
W dwóch pierwszych odcinkach, które już widziałam, niewiele było Agnieszki Grochowskiej, wcielającej się w postać szefowej Konrada (to na nią czekałam najbardziej i zapewniono mnie, że potem jej rola będzie większa), za to fantastyczną niespodzianką okazał się Filip Pławiak, grający agenta z Białorusi o pseudonimie Travis. Aktorzy sprawnie posługują się trzema językami na zmianę, a serial przeskakuje z miejsca na miejsce, wciągając widza w międzynarodową grę wywiadów.
Intryga w "Nielegalnych" jest skomplikowana i rozległa, także w sensie geograficznym, bo akcja serialu dzieje się w Warszawie, Stambule, Sztokholmie oraz Mińsku. W porównaniu z książkami dokonano pewnych zmian i uproszczeń, ale to wciąż produkcja z wyższej półki. Oderwanie się od ekranu grozi pogubieniem się — zwłaszcza na początku i zwłaszcza jeśli nie znacie powieści — ale dobra wiadomość jest taka, że nie będziecie chcieli się odrywać. "Nielegalni" wciągają i trzymają na krawędzi fotela, jak na porządny thriller szpiegowski przystało.
Scenariusz serialu, napisany przez Macieja Kubickiego, Bartosza Staszczyszyna i Dorotę Jankojć-Poddębniak, to misterna robota, zaś reżyserzy, Leszek Dawid i Jan P. Matuszyński, zadbali o sprawną realizację. "Nielegalni" wyglądają nowocześnie, mają swój styl i wypadają bardzo dobrze na europejskim tle. A wśród najlepszych polskich seriali wyróżniają się już samą tematyką, bo stanowią wyłamanie się z panującej ostatnio mody na ponure kryminały.
Wszystko to razem składa się na kolejną wartą uwagi polską produkcję Canal+. Dwuodcinkowa premiera w telewizji będzie miała miejsce 21 października o godz. 21:30 w ramach pasma odkodowanego Canal+. Abonenci nc+ mogą obejrzeć serial już teraz — i to aż trzy odcinki, które dostępne są od soboty 20 października w serwisach nc+ GO TV i nc+ GO w ramach kolekcji Canal+ VOD. Zaś w każdą kolejną sobotę od godz. 20:00 abonenci platformy nc+ będą mogli zobaczyć nowe odcinki serialu z ponad tygodniowym wyprzedzeniem w stosunku do premiery antenowej.
I na tym nie koniec, bo trzy odcinki trafią także do Player+ w niedzielę 21 października o godz. 23:20. Każdy kolejny będzie pojawiał się w serwisie z tygodniowym wyprzedzeniem, zaraz po emisji poprzedniego odcinka na antenie Canal+. Z kolei widzowie bez wykupionego abonamentu Canal+ będą mogli obejrzeć pierwszy odcinek za darmo przez tydzień od 22 października na stronie nielegalni.canalplus.pl oraz w nc+ GO. Będzie on dostępny również w serwisie onet.pl oraz w Player+ bez potrzeby rejestracji konta już 21 października od godz. 22:30.
Jak widzicie, Canal+ zadbał o to, żeby wszyscy mieli szansę zapoznać się z "Nielegalnymi", a my Wam mówimy, że warto. To rozrywka na wysokim poziomie, którą docenią nie tylko czytelnicy Severskiego. [Marta Wawrzyn]
"Odpowiednik"
Thriller szpiegowski w wersji science fiction. Głównym bohaterem jest Howard Silk (J.K. Simmons),szeregowy pracownik placówki ONZ w Berlinie, którego monotonne życie zmienia się o 180 stopni, gdy dowiaduje się o istnieniu równoległego świata, a w nim swojego mrocznego sobowtóra (również J.K. Simmons).
Potem zaś intryga bardzo się zagęszcza, nie mając już wiele wspólnego z fantastyką. Zamiast tego mamy rozłożoną na dwie rzeczywistości pełnokrwistą historię szpiegowską, która z czasem rozgałęzia się w zaskakujących kierunkach, tworząc wielowątkową i bardzo intrygującą sieć. W jej środku mamy natomiast dwóch Howardów – jednocześnie identycznych i zupełnie różnych bohaterów, których starcia są największą ozdobą serialu.
Cuda na ekranie wyczynia oczywiście J.K. Simmons, pokazujący kompletnie inne oblicza czasem nawet w jednej scenie (nikt tak pięknie nie kłócił się z samym sobą), ale na nim się nie kończy. Serial potrafi zaskoczyć, ni stąd, ni zowąd skupiając uwagę na pozornie mało istotnej postaci albo pokazując nieznane oblicze kogoś, po kim się tego nie spodziewaliśmy. Nie ma też problemów z podnoszeniem nam ciśnienia i sprawieniem, byśmy nie mogli oderwać oczu od ekranu nawet wtedy, gdy na pozór wiele się nie dzieje
Nic więc dziwnego, że z niecierpliwością oczekujemy 2. sezonu, który wystartuje już w grudniu. Jeśli zatem jeszcze nie znacie "Odpowiednika", macie właśnie świetną okazję, by wziąć się na nadrabianie. [Mateusz Piesowicz]
"Homeland"
Prawdziwy weteran na tej liście, bo to serial, który ma już na karku siedem sezonów i zdążył opowiedzieć kilka naprawdę mocnych historii. Łączyła je jedna rzecz: w centrum uwagi zawsze znajdowała się niestabilna psychicznie, ale i genialna agentka CIA Carrie Mathison (Claire Danes), ratująca Amerykę i resztę świata przed kolejnymi poważnymi zagrożeniami. Twórcy "Homeland" zawsze dbali o to, żeby tematyka była aktualna — pierwsze sezony to Bliski Wschód, a potem zaliczyliśmy terrorystów w Europie, wątki rosyjskie, a także wewnętrzne, amerykańskie, związane z tamtejszymi ekstremizmami.
W ciągu siedmiu sezonów zdarzały się serialowi wahania formy i momenty zwyczajnie słabe, ale ogólnie to klasa sama w sobie. Zagrożenia, z którymi wojuje drobna blondynka na prochach (a częściej po ich odstawieniu), często wyglądały dosłownie jak coś z nagłówków gazet. Tak było z zamachem w Berlinie, który w "Homeland" miał miejsce praktycznie wtedy, co prawdziwy zamach w Paryżu. Tak też było choćby z putinowskimi trollami i światem fake newsów w 7. sezonie.
Czegokolwiek scenarzyści nie wymyślą na finałowy już 8. sezon, możemy być pewni, że będzie to temat aktualny i stanowiący odbicie największych strachów, nie tylko amerykańskich. A czemu możemy być pewni? Bo twórcy serialu, Howard Gordon i Alex Gansa, przed każdym sezonem spotykają się z ekspertami w Waszyngtonie i rozmawiają o planach na kolejne odcinki. To, co oglądamy w "Homeland" nie jest czystą fikcją — to efekt dogłębnego researchu, w którym pomagają scenarzystom prawdziwi pracownicy wywiadu. [Marta Wawrzyn]
"Deep State"
Mamy na liście kilka tytułów wyłamujących się z gatunkowych schematów, mamy też produkcje, które wcale od nich nie stronią. "Deep State" od FOX-a to ten drugi przypadek — sensacja w pełnym tego słowa znaczeniu, bo zawierająca i międzynarodowe spiski, i solidną dawkę akcji, i rzecz jasna twardziela na pierwszym planie.
Tym jest niejaki Max Easton, były agent MI6 do zadań specjalnych, który zostaje brutalnie ściągnięty ze spokojnej emerytury, gdy dowiaduje się, że ktoś zabił jego syna. Jak łatwo się domyślić, nic tu nie jest takim, jakie się wydaje, a nasz bohater wkrótce się zorientuje, że został wciągnięty w znacznie bardziej skomplikowaną intrygę, niż mógłby sobie wyobrażać. No ale nie po to jest się granym przez Marka Stronga, żeby dawać sobie w kaszę dmuchać.
W "Deep State" odnajdą się zarówno miłośnicy czystej akcji, jak i ci ceniący bardziej klasyczne szpiegowskie wątki. Jeśli lubicie teorie spiskowe o ludziach z cienia pociągających za sznurki na międzynarodowej scenie politycznej, to tutaj poczujecie się jak w domu. A jeśli nie, to dostaniecie po prostu bardzo solidny serial, którego twórcy umiejętnie żonglują kilkoma wątkami (w tym również obyczajowymi), potrafią podnieść ciśnienie i rzucić paroma twistami. Czego więcej wymagać? [Mateusz Piesowicz]
"The Americans"
Nie tyle świetny serial szpiegowski, ile po prostu świetny serial. "The Americans" to opowieść o zimnej wojnie z perspektywy dwójki agentów KGB, mieszkających w USA i udających szczęśliwe małżeństwo z przedmieść Waszyngtonu. Rzecz się dzieje w latach 80., Philip i Elizabeth Jenningsowie (Matthew Rhys i Keri Russell) żyją już w Ameryce od kilkunastu lat i mają dwójkę dzieci, które nie mają pojęcia, kim naprawdę są ani czym zajmują się po godzinach ich rodzice. Zarówno dla nich, jak i dla ich nowego sąsiada, Stana (Noah Emmerich) — niespodzianka, agenta FBI — to zupełnie zwyczajni Amerykanie, prowadzący własne biuro podróży.
To wszystko naraz składa się przede wszystkim na znakomity dramat rodzinny w nietypowej oprawie i jeden z najlepszych seriali o antybohaterach, jakie kiedykolwiek powstały. Doskonale napisane i koncertowo zagrane postacie radzieckich szpiegów bardzo szybko ożywają na ekranie, przemieniając się w parę niedoskonałych ludzi, którzy stają się nam bliscy i których wątpliwe wybory moralne zaczynamy mimo woli usprawiedliwiać. "The Americans" to przede wszystkim ten fantastyczny, skomplikowany pod każdym względem duet, którego historia wyróżnia serial spośród innych — lżejszych i prostszych — produkcji o agentach.
To także realistycznie pokazane akcje szpiegowskie (jeden z twórców serialu, Joe Weisberg, był agentem CIA), fabuła, która dobrze wie, dokąd zmierza i jakie będą przystanki po drodze, oraz klimat retro, któremu trudno się oprzeć. Serial wspaniale wygląda, jeszcze lepiej brzmi i oferuje widzom podróż do czasów, kiedy niepewność co do tego, czy świat przetrwa, była elementem codzienności. Czego chcieć więcej? [Marta Wawrzyn]
"Jack Ryan"
Jeden z najsłynniejszych szpiegów w popkulturze doczekał się w tym roku serialowego wcielenia i jest ono na tyle dobre, że fani gatunku absolutnie nie mogą przejść obok niego obojętnie. Zresztą nie tylko oni, bo amazonowa ekranizacja powieści Toma Clancy'ego to rozrywka na poziomie niemal tak wysokim, jak jej budżet. A ten z pewnością do niskich nie należał.
Widać to na ekranie, bo "Jack Ryan" przenosi nas z jednego końca świata na drugi, fundując po drodze kilka zapierających dech w piersi sekwencji. Do tego mamy trzymającą w napięciu i całkiem solidnie napisaną historię z terrorystami i napiętą sytuacją polityczną na Bliskim Wschodzie na pierwszym planie. A to wszystko w towarzystwie tytułowego bohatera, którego kolejną ekranową reinkarnacją został John Krasinski, nadspodziewanie dobrze sprawdzający się w niekomediowym repertuarze.
Jego Jack Ryan to oficer CIA, który zza biurka trafia w sam środek międzynarodowej afery, musząc szybko dopasować się do nowych okoliczności. Pomaga mu w tym mentor i przełożony w jednym — James Greer (Wendell Pierce) — z którym tworzy naprawdę świetny duet. Z kolei za głównego przeciwnika robi niejaki Suleiman (Ali Suliman), dość nietuzinkowy terrorysta. Jest też oczywiście dziewczyna (Abbie Cornish), a do tego mnóstwo zagrożeń na mniejszą i większą skalę.
Nie brzmi to szczególnie oryginalnie i rzeczywiście takim nie jest. Nie da się jednak ukryć, że serial wciąga i bardzo skutecznie przykuwa do ekranu na kilka dobrych godzin. Czyli zadanie zostało wykonane. [Mateusz Piesowicz]
"Deutschland 83"
Wczoraj miała miejsce premiera "Deutschland 86" (niestety, na razie tylko w Niemczech) i to dobra okazja, żeby zainteresować się tą historię. Ale żeby móc ją oglądać ze zrozumieniem, powinniście zacząć od "Deutschland 83", którego "Deutschland 86" jest sequelem. Serial znajdziecie na Amazonie i jeśli już zdecydujecie się go odpalić, zdziwicie się, jakie świetne rzeczy powstawały za naszą zachodnią granicą na kilka lat przed "Dark".
"Deutschland 83" to stylowy serial szpiegowski w klimatach retro. Rzecz się dzieje w 1983 roku, niedługo po tym, jak Ronald Reagan nazwał Związek Radziecki imperium zła. 24-letni Martin (Jonas Nay) jest częścią tego imperium — mieszka w Berlinie Wschodnim, pracuje dla Stasi i za chwilę zostanie wysłany na Zachód, za Żelazną Kurtynę, by szpiegować Amerykanów i ich sojuszników. Jedzie niechętnie, po to by pomóc chorej matce. A potem sprawy się komplikują i chłopak poznaje świat, jakiego jeszcze nie widział, oraz staje się częścią awantur, jakie mu się nie marzyły.
"Deutschland 83" łączy w sobie różne gatunki, bo to i opowieść o szpiegach, i o dojrzewaniu, i o czasach, które wielu Niemców wciąż świetnie pamięta. Świetnie zrealizowana, klimatyczna, pełna nostalgicznego uroku i zwykłych, ludzkich emocji zaplątanych w wielką politykę. A przede wszystkim szalenie wciągająca, bo młody agent szybko wplątuje się w spore tarapaty i orientuje się, że aby przeżyć, musi podszkolić się w sztuce szpiegowania.
"Deutschland 83" patrzy na szpiega jak na człowieka — zakochanego chłopaka, członka rodziny, syna chorej matki. To nie jest żaden jednowymiarowy agent "tych złych", to przede wszystkim zwykły dzieciak wmieszany w coś, co wydaje się go przerastać. Jest w serialu kawał porządnego dramatu obyczajowego, a także sporo historii i geopolityki z czasów, kiedy Polska znajdowała się za Żelazną Kurtyną. A wszystko to w pięknej, klimatycznej oprawie. Warto! [Marta Wawrzyn]
"Nocny recepcjonista"
Jeśli jest mowa o szpiegowskich historiach, to wiadomo, że gdzieś musi się pojawić nazwisko Johna le Carré'a. Powieści autorstwa jednego z największych mistrzów gatunku były już wielokrotnie adaptowane, a na naszą listę załapała się pochodząca z 2016 roku miniseria od BBC, w której Tom Hiddleston wcielił się w tutejszą wersję Jamesa Bonda — Jonathana Pine'a.
Ten były żołnierz, a teraz hotelowy menedżer, porzuca przyjemną fuchę na rzecz międzynarodowego szpiegostwa, gdy zostaje zrekrutowany przez agentkę Angelę Burr (Olivia Colman). Misja polega na przeniknięciu do bliskiego otoczenia handlującego bronią biznesmena, Richarda Ropera (Hugh Laurie). Reszta jest natomiast serialowym blockbusterem na najwyższym poziomie, którego akcja przenosi nas z jednego uroczego zakątka świata w drugi, pozwalając się odprężyć bez nadmiernego nadwyrężania szarych komórek.
Co nie znaczy, że "Nocny recepcjonista" to bezmyślna rozrywka. Nic z tych rzeczy – serial jest dobrze napisany, wyśmienicie zagrany (cała wspomniana trojka zgarnęła za swoje role Złote Globy) i pięknie zrealizowany, a że nie próbuje przy tym na siłę udawać nie wiadomo czego to przecież żaden grzech.
O jego sukcesie świadczy też fakt, że BBC na nim nie poprzestało – lada chwila premiera kolejnej ekranizacji powieści Johna le Carré'a, "Małej doboszki", tym razem z Alexandrem Skarsgårdem w roli głównej. Jeśli będzie tak dobra, jak "Nocny recepcjonista", to bierzemy w ciemno. [Mateusz Piesowicz]
"Archer"
Kreskówka telewizji FX to jeszcze większy weteran niż "Homeland", bo emitowana jest od 2009 roku i doczekała się dziewięciu sezonów. To też chyba najbardziej nietypowa pozycja w tym zestawieniu — serial jest czystą kpiną z filmów o wspaniałych agentach w idealnych garniturach, ratujących codziennie świat i sypiających z setkami kobiet. Przede wszystkim oczywiście z Bonda.
Tytułowy bohater "Archera", któremu głos podkłada H. Jon Benjamin, też jest superprzystojny, pewny siebie i skuteczny niczym superbohater. Przebija jednak agenta 007 pod względem liczby wypitych drinków, zbałamuconych kobiet i bezczelnych tekstów. To najbardziej egoistyczny, narcystyczny i arogancki agent, jakiego ziemia nosiła, a jego — eufemistycznie rzecz ujmując — nie do końca zdrowa relacja z mamusią powinna odstraszyć każdą kobietę. A jednak przyciąga jak magnes — także widzów do serialu.
Ale ta świetna, inteligentna, niegrzeczna kreskówka ma więcej zalet, niż tylko główny bohater. Na przykład potrafi co jakiś czas zmieniać piórka. Pierwsze sezony dzieją się w świecie rodem z filmów o Bondzie z czasów zimnej wojny, a potem zaczęły się poszukiwania świeżych pomysłów. 5. sezon to parodia "Miami Vice". W 8. sezonie, "Archer Dreamland", mamy Los Angeles z lat 40., rodem z filmów noir. Najnowszy sezon "Archer: Danger Island" to także bardzo specyficzna podróż do przeszłości. W kolejnym mamy zostać zabrani w kosmos.
I choć przez prawie dekadę emisji bywało różnie z jakością, "Archer" z pewnością był i pozostaje jazdą obowiązkową dla fanów produkcji szpiegowskich i seriali animowanych. [Marta Wawrzyn]
"Obsesja Eve"
Prawdopodobnie najbardziej odlotowy tytuł w tym zestawieniu. Ale czego innego można się było spodziewać po serialu, w którym jedną z dwóch głównych bohaterek jest psychopatyczna zabójczyni o imieniu Villanelle (Jodie Comer)? Bo przecież nie zwykłej, sensacyjnej historii o zabawie w kotka i myszkę pomiędzy nią, a znudzoną codziennością za biurkiem agentką MI5, Eve Polastri (Sandra Oh).
Jej pełen szalonych zwrotów akcji pościg za Villanelle wprawdzie napędza fabułę, ale produkcja BBC America to coś znacznie więcej niż bezpretensjonalna rozrywka. "Obsesja Eve" łączy w sobie absurdalną zabawę konwencjami, często czarny jak smoła humor i doskonale napisane postaci, do których błyskawicznie się przywiązujemy. Wielka w tym zasługa twórczyni serialu, Phoebe Waller-Bridge ("Fleabag"), potrafiącej podszyć pastisz szpiegowskiej historii autentycznymi emocjami i udowodnić, że jest w tym gatunku miejsce zarówno na dobrą zabawę, jak i skomplikowane dylematy moralne.
A także panie w rolach głównych, bo to dzięki fenomenalnym kreacjom dwóch aktorek, "Obsesja Eve", choć z realizmem rzadko miewa coś wspólnego, ostatecznie nigdy nie odrywa się w stu procentach od ziemi. Trudno tę historię do czegokolwiek porównać, ale jeszcze trudniej się od niej oderwać, gdy kupi nas swoją zwariowaną koncepcją. A wierzcie nam, zrobi to na pewno. [Mateusz Piesowicz]
"Stacja Berlin"
Pamiętacie taki moment, kiedy Berlin zaczął być modną miejscówką w serialach szpiegowskich? Telewizja Epix poszła wtedy na całość i zrobiła produkcję szpiegowską z Berlinem w tytule. Akcja dzieje się w niemieckiej stolicy i w 1. sezonie skupia się na własnej wersji historii, którą znamy z mediów — wycieku tajnych informacji i tutejszym Edwardzie Snowdenie. W centrum uwagi znajduje się berlińskie biuro CIA i agent Daniel Miller (Richard Armitage), który dopiero co tutaj przybył i został wrzucony w sam środek wydarzeń.
Miller, wspomagany przez pozbawionego jakichkolwiek złudzeń weterana Hectora DeJeana (Rhys Ifans), będzie musiał odkryć źródło wycieku i przyzwyczaić się do wymogów i niebezpieczeństw związanych z pracą w terenie. Kolejne sezony (trzeci zadebiutuje w grudniu) to kolejne misje agenta Millera. "Stacja Berlin" stara się nie tylko być na czasie, ale też opowiadać o sprawach, o których mówi się w Europie.
I nawet jeśli rzadko wypada oryginalnie, to warto dać jej szansę ze względu na charyzmatycznych aktorów i porządnie napisanych bohaterów. Wart uwagi jest oczywiście Richard Armitage w roli przystojnego superszpiega, a u jego boku występują m.in. Richard Jenkins, Ashley Judd (w 2. sezonie) i Michelle Forbes. [Marta Wawrzyn]
"London Spy"
Szpiegowski thriller i melodramat o parze tragicznie zakochanych młodych mężczyzn – przyznacie, że nie jest to połączenie, jakie spotyka się codziennie. Tym bardziej warto zainteresować się tą skromną produkcją BBC, choć bynajmniej nie jest to jedyny powód.
"London Spy" zabiera nas do świata brytyjskiego wywiadu, prezentując jednak jego nieznaną i bardzo nieprzyjemną stronę. Tego samego nie da się powiedzieć o relacji dwójki bohaterów – wrażliwego Danny'ego (stworzony do tego typu ról Ben Whishaw) i skrywającego mnóstwo sekretów Alexa (Edward Holcroft). Ich historia rzecz jasna szybko przestaje być sielanką, a my zamiast romansu otrzymujemy piekielnie gorzką opowieść z kilkoma zwrotami akcji po drodze.
Wszystko pozostaje jednak do samego końca utrzymane w absolutnie niespotykanym w tym gatunku, poetyckim stylu, który sprawia, że całość przypomina nie do końca realny sen. Dodajcie do tego londyński klimat, jakiego nie spotkacie nigdzie indziej, przepiękne zdjęcia, znakomicie obsadzony drugi plan (m.in. Jim Broadbent i Charlotte Rampling) i scenarzystę "Zabójstwa Versace", Toma Roba Smitha, za sterami, a otrzymacie pozycję ze wszech miar wyjątkową. [Mateusz Piesowicz]