"Nawiedzony dom na wzgórzu" miał się skończyć inaczej. Czemu zrezygnowano z okrutnego twistu w finale?
Marta Wawrzyn
5 listopada 2018, 14:02
"Nawiedzony dom na wzgórzu" (Fot. Netflix)
Finał serialu "Nawiedzony dom na wzgórzu" ma inny wydźwięk, niż początkowo planowano. Czemu Mike Flanagan zdecydował się pójść w mniej strasznym kierunku? Uwaga na finałowe spoilery.
Finał serialu "Nawiedzony dom na wzgórzu" ma inny wydźwięk, niż początkowo planowano. Czemu Mike Flanagan zdecydował się pójść w mniej strasznym kierunku? Uwaga na finałowe spoilery.
Jeśli oglądaliście netfliksowy horror "Nawiedzony dom na wzgórzu" i czytaliście książkę Shirley Jackson, która była dla niego inspiracją, to wiecie, że obie historie bardzo się od siebie różnią. Także tym, jak się kończą. Powieściowy horror z 1959 roku jest pod tym względem znacznie bardziej mroczny niż jego współczesna reinterpretacja.
Dlaczego Mike Flanagan, twórca serialu, ostatecznie wybrał optymistyczne zakończenie? Jak dowiadujemy się z wywiadu dla Thrillist, początkowo jego wersja "Nawiedzonego domu na wzgórzu" też miała kończyć się dużo gorzej. Uznał jednak, że byłoby to zbyt okrutne wobec widzów i zdecydował się zmienić bardzo ważny szczegół.
Serial kończy się tak, że Crainom udaje się uciec z domu na wzgórzu i nie tylko wrócić do normalnego życia, ale wręcz zacząć z nadzieją patrzeć w przyszłość. Widzimy montaż z różnymi scenami rodzinnymi i w pewnym momencie pojawia się także impreza z okazji dwóch lat trzeźwości Luke'a. W porównaniu do tego, co się z nimi wszystkimi działo przez dziesięć odcinków serialu, to wręcz idylla.
I właśnie tutaj Flanagan chciał umieścić naprawdę straszny twist, a mianowicie w miejsce obrazu, który widzimy na ścianie, dać charakterystyczne okno z czerwonego pokoju. Co by całkowicie zmieniło wydźwięk finału.
– Mogę powiedzieć, że rozmawialiśmy bardzo, bardzo długo o umieszczeniu okna z czerwonego pokoju, tego dziwnego pionowego okna, w tle w tej scenie. I ostatecznie zdecydowałem, że tego nie zrobimy. To było zbyt okrutne. Ale rozmawialiśmy sporo o tym, że ten ich spokój może nie być prawdziwy. W wersji, którą ostatecznie wybraliśmy, myślę, że jest całkowicie prawdziwy. Tak zdecydowaliśmy w trakcie — tłumaczy reżyser i scenarzysta serialu.
Flanagan mówi, że zmienił zdanie, bo zwyczajnie polubił te postacie i uważał, że taki koniec byłby złośliwy i niesprawiedliwy dla nich. I ma rację — gdybyby wygrała pierwsza wersja zakończenia, to rzeczywiście byłoby okrutne. Bo to by oznaczało, że rodzina Crainów nie tylko nie uwolniła się od koszmarów przeszłości, ale też nigdy nie wydostała się z czerwonego pokoju. Nawiedzony dom uwięziłby ich wszystkich na zawsze. Przyznacie, że bardziej przerażającego zakończenia wymyślić się nie dało.
Optymistyczna wersja o tyle pasuje, że nie tylko Mike Flanagan polubił te postacie, widzowie też. Poza tym otwiera pewne dodatkowe możliwości kontynuacji, których w przeciwnym razie by nie było. O 2. sezonie "Nawiedzonego domu na wzgórzu" oficjalnie nic na razie nie słychać, ale twórca ma mnóstwo pomysłów. Zaskoczeniem nie będzie zarówno ciąg dalszy z tymi samymi postaciami, jak i mroczna antologia. Cokolwiek nie zostanie wybrane, będziemy oglądać!
"Nawiedzony dom na wzgórzu" jest dostępny w serwisie Netflix.