Nasz top 10: Najlepsze czołówki serialowe
Redakcja
21 czerwca 2011, 19:30
10. "Przyjaciele"
Czołówka "Przyjaciół" była banalna i przez dziesięć sezonów taka sama: bezsensowny taniec przy fontannie przeplatany wybranymi scenami z serialu plus piosenka "I'll Be There For You" w wykonaniu The Rembrandts. Nic wielkiego, ale dobrze przypomina optymistyczne lata 90., kiedy to wszyscy byliśmy piękni i młodzi.
Daniel Nogal: Jakim cudem intro z grupką wygłupiających się nowojorczyków i wesołą piosenką nie znudziło mi się przez dziesięć sezonów, nie mam pojęcia. Ale się nie znudziło – i wciąż mam do niego sentyment. Żaden komediowy serial nie ma lepszej czołówki.
9. "Z Archiwum X"
Znakomita, nastrojowa czołówka z nieśmiertelnym motywem muzycznym. Psychodeliczne "The X-Files" Marka Snowa to coś, co pamiętają wszyscy, nawet ci, którzy fanami serialu nie byli.
Andrzej Mandel: Idealne oddanie nastroju serialu. Już samo słuchanie czołówki potrafi wzbudzić niepokój.
8. "Star Trek: The Original Series"
Tę czołówkę i motyw muzyczny, którego autorem jest Alexander Courage, też chyba kojarzą wszyscy, którzy mają więcej niż 15 lat. Klasyka przez duże "K".
Michał Kolanko: Czołówka, która przeszła do historii telewizji nie tylko ze względu na liczbę popkulturowych przeróbek i parodii. Nieśmiertelne słowa i muzyka powodują, że intro do "Star Trek: The Original Series" stało się wzorem do naśladowania.
7. "Simpsonowie"
Czołówka "The Simpsons" to też jedna z najbardziej nieśmiertelnych rzeczy na świecie. Gra Danny Elfman, "The Simpsons Theme", rodzice i dzieci wracają do domu, po czym wszyscy zasiadają na kanapie. Gag kanapowy to najbardziej rozpoznawalna część czołówki "Simpsonów", która oczywiście zmieniała się przez lata.
Mateusz Madejski: Największy urok czołówki polega na tym, że w każdym odcinku rodzinka inaczej siada na kanapie. Raz przenosi się do Chin, raz kanapa im ucieka… I tak dalej. Biorąc pod uwagę liczbę odcinków serialu, trzeba docenić kreatywność scenarzystów, którzy zawsze muszą inaczej "posadzić" Simpsonów.
6. "Trawka"
Piosenka "Little Boxes", w ciągu 2. i 3. sezonu śpiewana za każdym razem przez kogo innego i w innym stylu muzycznym, to najkrótsza z genialnych satyr na amerykańskie przedmieścia.
Marta Wawrzyn: Jedna z najlepszych czołówek, choć serial ostatnio już mocno taki sobie. Nie tylko dobrze brzmi, ale też przekazuje w lekkostrawnej formie prawdę, którą Amerykanie od dawna znają: że są narodem nie marzycieli, lecz konformistów, a ich "amerykański sen" zwykle nie oznacza wielkiej sławy i pieniędzy, a znudzoną, grubą żonę przed telewizorem, dwójkę pyskatych dzieciaków i pracę, której nienawidzą, w firmie wytwarzającej dokumenty, których nikt nie czyta, w małym miasteczku pośrodku niczego.
Marcela Szych: Minisatyra na klasę średnią w zunifikowanym, amerykańskim społeczeństwie pozorów. Różne wykonania tej samej piosenki sprawiają, że nie można się znudzić.
Jeśli nie macie jeszcze dość "Trawki", tak brzmi wersja francuska:
5. "Sons of Anarchy"
Tu chodzi głównie o piosenkę. "This Life" Curtisa Stigersa i The Forest Rangers nie tylko znakomicie brzmi, ale też idealnie wpasowuje się w klimat serialu.
Daniel Nogal: Zdecydowanie najlepsza piosenka serialowa. Fajna zarówno w standardowej wersji, jak i z irlandzkim motywem muzycznym z trzeciego sezonu, kiedy synowie trafiają do Belfastu.
Marcela Szych: Rock'n'roll!
4. "True Blood"
Jace Everett śpiewający o złych rzeczach ("Bad Things"), które chciałby zrobić z jakąś panią, to jeden z najlepiej dopasowanych do treści serialu motywów muzycznych. A dla oka mamy tu Południe, to prawdziwe Południe: rozpadające się domy z tektury, rzęchy porzucone w krzakach, tandetne blondynki w kiepskich barach i religijne ogłupienie, któremu każdy w jakimś stopniu się poddaje.
Paweł Rybicki: Gdyby to był ranking serialowych piosenek, "True Blood" byłoby na 1. miejscu. Ale i tak czołówka jest jedną z moich ulubionych – pełną ostrych scen, których nie wypatrzy się na pierwszy rzut oka.
Marta Wawrzyn: Lubię tę czołówkę za brud, smród i tandetnych ludzi uprawiających kiepski seks. Za głupie twarze rednecków, obskurne knajpy i bujne krzaki Luizjany. Za domy z papieru, których trochę się na Południu naoglądałam i wciąż bałabym się w nich mieszkać. Za pokazanie, że złe rzeczy potrafią być bardzo, ale to bardzo dobre. Za autentyczność.
Bartosz Wieremiej: "Bad Things", montaż, zdjęcia. Wszystko.
3. "Gra o tron"
Muzyka Ramina Djawadiego doczekała się mnóstwa przeróbek i bardziej przyziemnych hołdów, jak dzwonki na komórkę. Utwór świetnie współgra z animacją, w której ożywa świat przedstawiony na mapie.
Anna Malarska: Całość jest dla mnie arcydziełem. Muzyka wgniata w fotel (zwłaszcza przy dobrym nagłośnieniu), a wyciszona końcówka melodii to prawdziwy smaczek. Dodatkowo w fajny sposób przedstawiony jest świat, w którym mają miejsce wszystkie wydarzenia.
Paweł Rybicki: Kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz, pomyślałem "Woow!". I tyle. Świetna animacja, świetna muzyka. Warto podkreślić, że czołówka nawiązuje do występującego w powieści wielkiego stołu z mapą Westeros.
2. "Twin Peaks"
http://www.youtube.com/watch?v=i7d0Lm_31BE
Spokój, cisza, sielska przyroda, w tle mruczy "Falling" Angelo Badalamentiego. A potem pojawiają się trupy, opętania, tajemnice. Tytułowe miasteczko Twin Peaks okazuje się oszustem, który próbował nas zwabić do siebie, oferując coś, czego nie posiada. I dobrze, że mu się udało.
Andrzej Mandel: Idylliczna melodia budująca nastrój wprost przeciwny do akcji serialu to klasyczna zmyłka Davida Lyncha.
Marcela Szych: Niepokój, tajemnica, ucisk w gardle, nietoperze w żołądku. Reminiscencje z kucania w przedpokoju i oglądania w ukryciu, zza fotela, bo odkąd Rodzice odkryli, jak bardzo boję się Boba, zabronili oglądać. Smuteczek.
1. "Mad Men"
Rysunkowy korpolud wypadający z okna i szybujący ostro w dół przy dźwiękach instrumentalnego "A Beautiful Mine" autorstwa RJD2 z trudem, ale jednak wygrał z idyllą "Miasteczka Twin Peaks" i monumentalizmem "Gry o tron". Wygrał, bo jest prosty, wymowny i na swój sposób wstrząsający, a na dodatek towarzyszą mu w jego locie zachwycające stare reklamy i klimatyczna muzyka.
Paweł Rybicki: Czołówka oszczędna w formie, a zarazem robiąca wrażenie. Świetnie wprowadza w klimat serialu.
Mateusz Madejski: Tu wygrywa prostota i minimalizm. Mimo to aż chce się obejrzeć ten serial. Niestety w tej czołówce nie pojawia się główny atut produkcji, czyli Christina Hendricks.
Marta Wawrzyn: Dla mnie to zdecydowany numer 1. Pokazuje, jak rozpada się kolorowy świat zrobiony z niczego, a człowiek, który go stworzył, upada wraz z nim, by po chwili podnieść się i znów pić kawę, palić papierosy, robić swoje. Życie w 37 sekund.