"Rodzina Soprano" obchodzi dzisiaj 20-lecie. HBO przypomina 10 najlepszych momentów z serialu
Marta Wawrzyn
10 stycznia 2019, 15:28
"Rodzina Soprano" (Fot. HBO)
Pamiętacie, co się stało z Pussym? Albo jak Chris i Paulie zgubili się w lesie i prawie zamarzli? Albo jak Tony kłócił się z Carmelą? Oto najlepsze, co "Rodzina Soprano" miała do zaoferowania.
Pamiętacie, co się stało z Pussym? Albo jak Chris i Paulie zgubili się w lesie i prawie zamarzli? Albo jak Tony kłócił się z Carmelą? Oto najlepsze, co "Rodzina Soprano" miała do zaoferowania.
10 stycznia 1999 roku Tony Soprano po raz pierwszy wszedł do gabinetu dr Jennifer Melfi i tak oto zaczęła się nowa era w telewizji. Oczywiście, dobre seriale były wcześniej, a i kablówki istniały przed "Rodziną Soprano". Ale to od opowieści o psychoterapii gangstera z New Jersey zaczął się trwający do dziś przełom. Szefowie telewizji uwierzyli, że widzowie to dorośli ludzie, którzy potrafią docenić bardziej skomplikowaną rozrywkę i historie wymagające uważniejszego śledzenia.
Dziś to norma, niektórzy z was pewnie nie pamiętają, że w ogóle było inaczej. Wtedy taki serial to było coś bardzo odważnego. Trudna tematyka, skomplikowana moralność, problematyczny bohater, którego nie dało się tak po prostu polubić i nie czuć wyrzutów sumienia, ciągła fabuła wymagająca cotygodniowej uwagi (wtedy jeszcze nie było HBO GO ani generalnie seriali w internecie — dla tych, którzy nie byli w stanie co tydzień stawiać się przed telewizorem o określonej porze, pozostawały nagrywarki). To wszystko było novum na przełomie XX i XXI wieku.
Gdyby nie "Rodzina Soprano", nie byłoby nas tutaj. Nie byłoby Serialowej, nie byłoby złotej ery seriali w obecnym kształcie, nie byłoby Waltera White'a i Dona Drapera. Nie byłoby tego niesamowitego wysypu kreatywnych pomysłów, które oglądaliśmy przez ostatnie dwadzieścia lat. Nie wiemy, jak by wyglądał Netflix, czy w serialach grałyby dzisiaj oscarowe gwiazdy i czy bez "Rodziny Soprano" telewizji udałoby się dogonić kino. Nie wiemy, w jakim kierunku to wszystko by się potoczyło, ale należę do zwolenników tezy, że gdyby nie ten fantastyczny moment, który telewizja zyskała dzięki "Rodzinie Soprano", seriale wyglądałyby dziś inaczej.
Jest więc dziś co świętować. Co HBO czyni dokładnie w 20. rocznicę emisji pierwszego odcinka "Rodziny Soprano" za pomocą zestawienia najlepszych momentów z serialu. Zobaczcie, jak Tony kłócił się z żoną, Chris i Paulie zgubili się w Pine Barrens, co się stało z Adrianą i jak wyglądała interwencja Chrisa.
https://www.youtube.com/watch?v=QeAlkgEQasE&feature=youtu.be
Ze swojej strony dodalibyśmy tu scenę, w której Adriana wyznała Chrisowi prawdę, marny koniec Richiego Aprile i może jeszcze genialną scenę rodzinnej kolacji z finału 1. sezonu. Tę, której Tony, Carmela i dzieci skryli się przed burzą w restauracji, i nasz boss, po sezonie wypełnionym dramatami, morderstwami i dołami psychicznymi, wygłosił toast o znaczeniu "małych momentów" w życiu.
Na pewno zgadza się pierwsze miejsce — na Serialowej też jesteśmy fanami niejednoznacznej sceny finałowej z "Don't Stop Believin'" w roli głównej. Choć od paru dni jest ona nieco bardziej jednoznaczna — twórca serialu, David Chase, powiedział o parę słów za dużo w rozmowie z Mattem Zollerem Seitzem i Alanem Sepinwallem, autorami książki "The Sopranos Sessions".
Niezależnie od tego, o jakie szczegóły dotyczące "Rodziny Soprano" moglibyśmy się spierać i czy jesteśmy fanami zakończenia, czy nie, nie da się przecenić tego, co David Chase, James Gandolfini i Tony Soprano (kolejność dowolna) zrobili dla rozwoju telewizji. Jeśli macie 86 godzin, koniecznie obejrzyjcie ten kultowy serial — po raz pierwszy, drugi albo i dziesiąty. To jedna z tych produkcji, które się nie starzeją.
Rodzina Soprano" jest dostępne w HBO GO.