Najlepsze seriale europejskie, które warto teraz oglądać
Redakcja
23 lutego 2019, 22:04
Babylon Berlin/Genialna przyjaciółka/Dom z papieru (Fot. HBO/Netflix)
Brakuje wam nowych rzeczy do oglądania? Polecamy najlepsze seriale europejskie, tym razem z (jeśli nie liczyć małego wyjątku) pominięciem Wielkiej Brytanii, która zasługuje na własny taki top. Na liście m.in. "Dark", "Sukces" i "Dom z papieru".
Brakuje wam nowych rzeczy do oglądania? Polecamy najlepsze seriale europejskie, tym razem z (jeśli nie liczyć małego wyjątku) pominięciem Wielkiej Brytanii, która zasługuje na własny taki top. Na liście m.in. "Dark", "Sukces" i "Dom z papieru".
"Genialna przyjaciółka" — serial włoski
Adaptacji cyklu neapolitańskiego Eleny Ferrante zabiera widzów w podróż nie tylko do Włoch lat 50. XX wieku. Poza specyfiką przestrzeni fascynujące są tu dwie główne bohaterki, których losy z jednej strony przylegają do czasu i miejsca, a z drugiej pozwalają na uniwersalne przejęcie się opowiedzianą historią.
Lenù i Lila (w tych rolach na początku serialu Elisa Del Genio i Ludovica Nasti, a później Margherita Mazzucco i Gaia Girace) od wczesnego dzieciństwa mają więź, w której fascynacja miesza się z zazdrością i niemożliwością przeniknięcia osobowości tej drugiej. Dziewczyny rywalizują, ale równocześnie mobilizują się do coraz większych wysiłków, który pomógłby im uciec do lepszego świata.
https://www.youtube.com/watch?v=pbfgvDwN1wM
"Genialna przyjaciółka" to jednak, mimo pięknych kadrów, nie bajka. Na drodze Lenù i Lili staną bieda, klasowość, patriarchat. Oraz liczni mężczyźni, krzywdzący bohaterki czasem psychicznie i fizycznie, a czasem po prostu złamaną obietnicą czy obojętnością. Przeżywając rozczarowanie za rozczarowaniem, przyjaciółki walczą jednak o swoje. Lila nie boi się konfrontacji, ale rodzina ją ogranicza, tymczasem Lenù wciąż dostaje różne szanse, ale nie zawsze sama ma odwagę z nich korzystać. Tylko wspólnie te dwie dziewczynki, potem już młode kobiety są w stanie nawzajem równoważyć swoje wady i iść do przodu.
Obok głównej relacji "Genialna przyjaciółka" proponuje panoramę społeczną ówczesnego Neapolu, na konkretnych postaciach drugiego planu pokazując idee rządzące w mienionych dekadach wyobraźnią zarówno tych, którzy pragnęli klasowej rewolucji, jaki i tych, którzy woleli utrzymać tradycyjne porządki.
To wszystko,czyli indywidualne dramaty oraz historyczne diagnozy, nakręcono tak, że dzielnica i mieszkający w niej ludzie, a potem stopniowo poszerzający się świat bohaterek, wydają się wręcz namacalne. Mnóstwo emocji, piękne kadry oraz rewelacyjny casting , dzięki któremu ma się wrażenie ciągłości przy różnych aktorach grających tę samą postać w różnym wieku, sprawiają, że łatwo można się w tę opowieść zanurzyć. Polecamy nie tylko sentymentalnym widzom. [Kamila Czaja]
"Genialna przyjaciółka" jest dostępna na HBO GO
"Rita" — serial duński
Dowód na to, że Skandynawowie potrafią robić nie tylko mroczne i ponure kryminały. "Rita" to komediodramat o nauczycielce trochę innej niż wszystkie i absolutnie wyjątkowej. Główna bohaterka, którą gra fantastyczna Mille Dinesen, to pani po czterdziestce, która uczy dzieci w duńskiej szkole publicznej, ale nie czyni jej to najbardziej dojrzałą osobą na świecie. Wręcz przeciwnie, bliżej jej do "niepoukładanych trzydziestoletnich" — jej życie osobiste to jeden wielki bałagan, zawierający byłego męża, trójkę (prawie) dorosłych dzieci i tyle pokręconych romansów łamane przez życiowych błędów, ile tylko da się wymyślić.
Prawdopodobnie pokochacie ją już od pierwszej sceny serialu, w której widzimy ją w szkolnej toalecie, w obcisłych dżinsach, charakterystycznej kraciastej koszuli, skórzanej kurtce i z papierosem w ręku, czytającą z fascynacją, co też takiego o niej sądzą uczniowie (i poprawiającą błędy ortograficzne w ich wulgaryzmach). Rita ma tyle wspólnego z naszym wyobrażeniem o tym, jakie powinny być nauczycielki, co Hank Moody ze statecznym pisarzem. A jednak jej niekonwencjonalny styl bycia i nauczania raz po raz sprawdza się lepiej niż cokolwiek innego.
Jak na skandynawski serial przystało, "Rita" to w dużym stopniu opowieść o współczesnym społeczeństwie. Zaserwowana w lekki sposób, mocno przyprawiona humorem, a jednak daleka od płytkiej czy tym bardziej głupiej. Od nietypowych sytuacji rodzinnych, poprzez wszelkiego rodzaju problemy z seksualnością, aż po rozwarstwienie, imigrację i integrację społeczną — duński serial przerobił w ciągu czterech sezonów tysiąc różnych problemów, a wszystko po swojemu, z pomysłem, bez popadania w banały czy prawienia kazań.
Wszystko tutaj wygląda autentycznie. To w dużym stopniu zasługa bardzo ludzkiej, szczerej w każdym calu bohaterki, która może i własnego życia nie ogarnia, ale sytuacje kryzysowe w szkole rozwiązuje z większą przenikliwością niż ci, którzy bardziej pasują do stereotypu belfra. Serial nie jest pozbawiony wad, zwłaszcza w późniejszych sezonach (łącznie do tej pory były cztery). Powtarzalność pewnych "nietypowych" sytuacji w szkole i błędów życiowych samej Rity zaczyna z czasem rzucać się w oczy.
Ale "Rita" ma tak dużo uroku i dystansu do siebie, że trudno jej nie wybaczyć tego, iż nie jest perfekcyjna. Dokładnie to samo można powiedzieć o serialu i o tytułowej bohaterce. [Marta Wawrzyn]
"Rita" dostępna jest na Netfliksie
"Babylon Berlin" — serial niemiecki
Tytuł najdroższego serialu nieanglojęzycznego zobowiązuje i w kosztującej 40 milionów dolarów (za dwa sezony, które kręcono jednocześnie) niemieckiej produkcji ten przepych zdecydowanie widać. Ekranizacja powieści autorstwa Volkera Kutschera przenosi nas do Berlina z 1929 roku i opowiada historię Gereona Ratha (Volker Bruch), młodego inspektora z wydziału obyczajowego policji, który stopniowo wsiąka w ówczesny klimat niemieckiej stolicy, odkrywając z niemałym zaskoczeniem jej mroczne tajemnice i dekadenckie rozrywki.
To samo można powiedzieć o widzach, bo "Babylon Berlin" to jedna z tych telewizyjnych opowieści, które mogą zmienić wasze wyobrażenie o pewnym historycznym miejscu i okresie. Serial autorstwa Toma Tykwera, Achima von Borriesa i Henka Handloegtena przedstawia miasto ciągle mocno odczuwające skutki I wojny światowej, pełne koszmarnej biedy i ludzi zmuszonych do chwytania się każdego rodzaju zajęć, a zarazem bawiące się, tańczące i poddające hedonistycznym przyjemnościom w nieprzystających do ponurej codzienności kabaretach.
https://www.youtube.com/watch?v=LR1tTpaUtyI
Ten świat poznajemy wraz z młodym stróżem prawa i towarzyszącą mu Charlotte Ritter (Liv Lisa Fries) – ambitną dziewczyną próbującą na wszelkie sposoby wyrwać się z nędzy – i trzeba przyznać, że to bez dwóch zdań najlepszy element "Babylon Berlin". Twórcy nie prezentują nam bowiem pobieżnie kulisów tamtej rzeczywistości, ale wrzucają w jej sam tętniący życiem środek, dosłownie porywając do tańca. Całe sekwencje są tu niczym wyrwane z innej bajki spektakle i już tylko dla nich zdecydowanie warto się z tą produkcją zapoznać.
Ale to oczywiście nie wszystko, bo na przestrzeni szesnastu odcinków i dwóch sezonów (trzeci w drodze, premiera w tym roku) nie brakuje atrakcji, tajemnic, polityki i różnorodnych wątków, nawet takich pozornie tutaj niepasujących. Wszystko jednak składa się na wyjątkowo barwną, obdarzoną niezwykłym charakterem ekranową mozaikę i portret czasów, które lada moment miały zostać zastąpione przez znacznie mroczniejszy okres historii. "Babylon Berlin" może być niezłym sposobem, by zobaczyć, dlaczego do tego doszło. [Mateusz Piesowicz]
"Babylon Berlin" jest dostępny na HBO GO
"Derry Girls" — serial północnoirlandzki
"Derry Girls" jest zdecydowanie jedną z najzabawniejszych komedii, jakie widzieliśmy w ostatnich miesiącach. To tym bardziej zaskakujące, że mamy do czynienia z serialem o dorastaniu w czasie konfliktów zbrojnych w Irlandii Północnej, więc czasem tematy okazują się zupełnie niewesołe.
Lisa McGee napisała jednak swój sitcom tak, że chociaż ta opowieść, zwłaszcza pod koniec 1. serii, potrafi dać do myślenia i wzruszyć, to przez większość czasu przede wszystkim bawi do łez. Główna bohaterka, Erin (Saoirse-Monica Jackson), pakuje się bowiem w sytuacje tak absurdalne, że nawet jeśli ktoś niejedną komedię w życiu obejrzał, może być zaskoczony spiętrzeniem dziwnych wydarzeń, które potrafią tu nastąpić na skutek różnych nieporozumień albo drobnych intryg ambitnej nastolatki.
Fenomenalnie wypada też paczka Erin, czyli jej kuzynka, Orla (Louisa Harland), przyjaciółki, Clare (Nicola Coughlan) i Michelle (Jamie-Lee O'Donnell), oraz kuzyn drugiej z nich, James (Dylan Llewellyn), który na własne nieszczęście pochodzi z Anglii. Do tego doskonały dalszy plan, na czele z dyrektorką katolickiej szkoły, siostrą Michael (Siobhan McSweeney), której tylko w niewielkim stopniu ustępują zwariowane rodziny nastoletnich bohaterów.
Przyjazd rówieśników z Czarnobyla, płaczące posążki w kościele, imprezy i egzaminy… Życie w Derry upływa pod znakiem codziennych problemów okresu dojrzewania, chociaż w tle wciąż czyhają mniej zwyczajne zagrożenia, często uzbrojone po zęby. Spojrzenie na tamten czas z dzisiejszej perspektywy okazuje się szansą na obnażenie licznych stereotypów, którym hołdują bohaterowie, ale i pokazanie powolnego przełamywania uprzedzeń.
Połączenie tęsknoty za urokiem lat 90. ze świadomością, że nie wszystko wyglądało wtedy idealnie, wypada przekonująco, a łzom ze śmiechu może towarzyszyć czasem łza na poważnie. To zaledwie sześć krótkich odcinków, które mijają błyskawicznie. Na szczęście Channel 4 już 5 marca startuje z nową serią, więc jeśli ktoś jeszcze nie nadrobił pierwszej, to zdecydowanie polecamy. [Kamila Czaja]
1. sezon "Derry Girls" jest dostępny na Netfliksie
"Gomorra" — serial włoski
"Gomorra" w tym roku ma wrócić z 4. sezonem, więc korzystamy z okazji, żeby powtórzyć: jeśli jeszcze jej nie widzieliście, to koniecznie nadróbcie. To jedna z najmocniejszych, najbrutalniejszych rzeczy, jakie powstały w ostatniej dekadzie na naszym kontynencie. Serial, który jest dla europejskiej telewizji równie ważny co "Most nad Sundem" czy duńskie "The Killing", bo ustanowił nową jakość, pokazując, jak należy opowiadać historie lokalne. Historie, które są wyjątkowe, bo nie mogłyby się wydarzyć nigdzie indziej.
"Gomorra" w bezpardonowy sposób portretuje włoską mafię i to, jak potrafi ona przejmować całe dzielnice, a nawet miasta, zamieniając je w swoje prywatne królestwa. Serial zabiera nas do Neapolu, którym rządzi, przynajmniej do czasu, mafijny klan Savastano. Przepych, w którym żyją najbogatsi, skontrastowany jest ze zmaganiami zwykłych ludzi, mieszkających w koszmarnych blokowiskach.
Twórcy "Gomorry", dokładnie tak jak David Simon czy wcześniej Charles Dickens, malują barwną, skomplikowaną panoramę społeczną, wyjaśniając, jak to działa, dlaczego tak wiele osób nie ma wyboru i jakie to ma skutki dla całego miasta. Oglądamy wojny klanów, bogactwo tych, którzy akurat wygrywają, sposoby na zapewnianie sobie niepodzielnej władzy, korumpowanie polityków etc. To cały gigantyczny system — państwo w państwie, którym rządzi mafia. Ogromne fortuny, kiczowate domy ze złotymi klamkami kontra totalna bieda na ulicy.
Ale sukces "Gomorry" nie zaczyna się ani nie kończy na samej tematyce. To dobrze napisana i zrealizowana serialowa opowieść, z wyrazistymi bohaterami, których motywacje okazują się bardziej złożone, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. W szczególności wyróżnia się charyzmatyczny duet Gennaro (Salvatore Esposito) i Ciro (Marco D'Amore), ale na przestrzeni kolejnych sezonów to się zmienia. A wielu widzów zaskoczyć może chociażby to, jak silna jest w tym bagnie rola kobiet.
Przyciągający jest też sam klimat brudnego, skorumpowanego, wyniszczonego mafijnymi wojnami — a jednocześnie pięknego, niezwykłego, religijnego Neapolu. "Gomorra" jest zupełnie inna od amerykańskiego kina gangsterskiego i choćby dlatego warto ją zobaczyć. [Marta Wawrzyn]
"Gomorra" dostępna jest na HBO GO
"W pułapce" — serial islandzki
Żadna lista wartych uwagi europejskich seriali nie może się obejść bez chociaż jednego skandynawskiego kryminału. My stawiamy na islandzkie "W pułapce" (lub jak wolicie "Trapped" albo "Ófærð"), czyli produkcję już u nas wielokrotnie chwaloną, ale że niedawno doczekała się ona 2. sezonu, to zdecydowanie warto do niej wrócić.
Tym bardziej, że w temacie klimatycznych morderczych historii nie znajdziecie wielu lepszych pozycji, a już z pewnością żadnej z równie spektakularnymi krajobrazami przykrytymi grubą warstwą śniegu. Akcja rozgrywa się bowiem w miasteczku Seyðisfjörður we wschodniej Islandii, które ze względu na warunki pogodowe zostało odcięte od świata w najmniej sprzyjającym momencie – gdy z wody wyłowiono zmasakrowane ludzkie ciało. Lokalni stróże prawa pod przywództwem komisarza Andriego Ólafssona (Ólafur Darri Ólafsson) stają więc przed nie lada wyzwaniem, musząc wyjaśnić sprawę zahaczającą o coś większego niż lokalne porachunki.
"W pułapce" to przede wszystkim absolutnie wyjątkowa atmosfera izolacji, a nawet klaustrofobii (niezapomniane sceny potężnych burz śnieżnych), sprzyjająca budowaniu poczucia osaczenia i podskórnego zagrożenia. Dodając do tego satysfakcjonującą kryminalną fabułę, nie zostaje nic innego, niż z kubkiem gorącej herbaty w ręku śledzić w napięciu rozgałęziającą się w różnych kierunkach historię.
Druga odsłona serialu już na pierwszy rzut oka różni się od poprzedniej, zastępując arktyczne scenerie nieco bardziej przyjaznymi, ale bynajmniej nie odbiera to jej uroku – w końcu Islandia pozostaje Islandią i nadal jest bardzo wdzięcznym obiektem dla kamery. Reszta pozostaje jednak bez większych zmian, serwując nam na sam początek przerażające przestępstwo i stopniowo wszystko komplikując.
Wielka polityka miesza się więc ze sprawami społecznymi i rodzinnymi, a że w centrum znów mamy naszego znajomego policjanta o posturze niedźwiedzia polarnego i jego współpracowników, to szybko czujemy się jak w domu. Pozostaje czekać na polską premierę, w międzyczasie przypominając sobie 1. sezon. Tylko pamiętajcie o przykryciu się kocem! [Mateusz Piesowicz]
1. sezon "W pułapce" jest dostępny na Netfliksie
"Sukces" — serial chorwacki
"Sukces" ("Uspjeh") zasługuje na uwagę już z tego względu, że to pierwszy chorwacki serial HBO. Ale to byłoby jednak za mało, gdyby opowieść napisana przez Marjana Alcevskiego i wyreżyserowana przez Danisa Tanovića (oscarowa "Ziemia niczyja") nie miała do zaoferowania czegoś ciekawego na poziomie fabularnym, psychologicznym i technicznym, a nie tylko geograficznym.
Tymczasem "Sukces" sprawdza się zarówno jako sensacyjna opowieść o przestępczych powiązaniach w Zagrzebiu, i – może nawet bardziej – jako historia o zmianach w życiu kilku osób, które wciągnięte zostają w sam środek walki o władzę i pieniądze. W pierwszych odcinkach nacisk położony zostaje na bohaterów, więc gdy potem akcja przyspiesza i robi się coraz bardziej dramatycznie, widz ma powody, by przejąć się losem Harisa (Uliks Fehmiu), Vinki (Iva Mihalic, Blanki (Tara Thaller) i Kikiego (Toni Gojanović).
https://www.youtube.com/watch?v=L-RokJ6ihX4
Śmierć Viktora (Pavle Matusko), syna mafioza Danilo (Goran Navojec), zamienia życie wymienionej czwórki nieodwracalnie, a pochodzący z różnych środowisk, różniący się wiekiem i sytuacją rodzinną bohaterowie muszą współpracować, by zmierzyć się nie tylko z Danilo, ale też ze znacznie bardziej wpływowym przeciwnikiem, czyli udającym biznesmena bezwzględnym bandytą, Lujo Kraljm (Borut Veselko).
Siłą serialu są sceny, gdy Haris, Vinka, Blanka i Kiki w różnych konfiguracjach próbują sobie nawzajem pomóc mimo wątpliwości i zagrożenia. A chociaż sam wątek gangsterski nie wydaje się może szczególnie oryginalny, to wciąga i opiera się na dobrym przepracowaniu gatunkowych konwencji. Całość, dopełniona ciekawym zabiegiem formalnym z przemówieniami Kikiego, muzyką, zdjęciami wzmacniającymi symboliczną warstwę opowiadanej historii oraz ponurym klimatem odbiegającym od wakacyjnych wyobrażeń Polaka w Chorwacji, to naprawdę ciekawa propozycja wśród europejskich produkcji HBO. [Kamila Czaja]
"Sukces" jest dostępny na HBO GO
"Dark" — serial niemiecki
Niemiecki fenomen z końcówki 2017 roku i zarazem produkcja, która wtedy wygrała wasze głosowanie na serial roku. Czy to rzeczywiście serial "aż tak dobry", możemy się spierać, ale jedno nie ulega wątpliwości: "Dark" to jeden z największych europejskich hitów Netfliksa i choćby dlatego warto go zobaczyć. A także dlatego, że potrafi wciągnąć, sprawić sporo frajdy i zostawić po sobie jakiś ślad na dłużej niż jeden wieczór.
Serial stworzony przez ekipę stojącą za filmem "Who Am I. Możesz być kim chcesz" łączy w sobie opowieść kryminalną z różnymi elementami fantastycznymi i historią, najogólniej mówiąc, obyczajową. Zniknięcie dwóch chłopców w 2019 roku w małym niemieckim miasteczku, nad którym góruje elektrownia atomowa, rozpoczyna ciąg zaskakujących zdarzeń, łączących losy jego współczesnych mieszkańców z tymi z 1986 roku, jak również odsłaniających mnóstwo emocji, zadr i sekretów w tej społeczności.
Pomimo obecności licznych elementów fantastycznych, "Dark" swoim klimatem najbardziej przypomina produkcje kryminalne z różnych części Europy. Ma też w sobie coś z "Twin Peaks" czy "Stranger Things", stawiając na mrok, tajemnice i budowanie atmosfery. A przede wszystkim lubi twisty, zwody i niespodzianki, zamieniając widzów w detektywów i wkręcając tak, że aż chce się pochłonąć cały sezon naraz.
Jeśli jeszcze nie widzieliście "Dark", sprawcie sobie prezent i go nadróbcie. Zwłaszcza że trwają prace nad 2. sezonem, który z jednej strony ma nas zabrać w postapokaliptyczną przyszłość, a z drugiej, do początków tej historii. Widać, że scenarzyści mają rozpisaną całość i wiedzą dokładnie, co chcą powiedzieć. Co samo w sobie już jest warte docenienia. [Marta Wawrzyn]
"Dark" jest dostępny na Netfliksie
"Dzień" — serial belgijski
W pewnym sensie można ten serial nazwać belgijską odpowiedzią na "Dom z papieru", ale takie postawienie sprawy byłoby jednak za proste. Bo choć sama historia wydaje się opierać na dokładnie tych samych zasadach, szybko zauważycie, że różnic pomiędzy obydwiema produkcjami jest naprawdę dużo.
Początek wygląda jednak dość podobnie i standardowo jak na tego rodzaju historię. Jest zatem bank, są złodzieje, którzy zamykają się w środku z grupką zakładników i policjanci, którzy zaczynają trudne negocjacje. Dodajcie do tego nieprzewidziane okoliczności, zaskakujące odkrycia i kilka mniejszych lub większych zwrotów akcji, a otrzymacie dobrze zrobiony, acz nieszczególnie odkrywczy serial.
Rzecz w tym, że już w drugim odcinku zaczyna się robić ciekawiej, bo wówczas odkrywamy, że historia jest opowiadana z różnych perspektyw. Na przemian oglądamy więc wydarzenia "z zewnątrz", śledząc pracę negocjatorów i policji, oraz "ze środka", gdzie rabusie realizują swój skomplikowany plan, a zakładnicy drżą o życie. Wszystko to w dwuodcinkowych segmentach, przez co w pewnym sensie za każdym razem oglądamy dwa razy to samo, ale z innych punktów widzenia.
O nudzie i powtarzalności nie ma jednak mowy, bo twórcy zadbali, by zastosowany przez nich zabieg nie był tylko pozbawioną znaczenia atrakcją. Wręcz przeciwnie, tego typu narracja daje nam wrażenie większego realizmu, każąc pilnować każdego szczegółu, który może tu mieć znaczenie i zwiększając napięcie. Dodać trzeba, że w żadnym wypadku nie cierpi na tym dynamika zdarzeń – serial wciąż ogląda się bez jakichkolwiek przestojów.
Nie da mu się również zarzucić taniego efekciarstwa i twistów dla twistów. Wszystko tu jest dobrze przemyślane i istotne dla całości, która gdy już ułoży się w pełen obraz, z pewnością zaskoczy Was przynajmniej niektórymi rozwiązaniami. Czyli jednak da się sprzedać znaną historię w oryginalny sposób! [Mateusz Piesowicz]
"Dzień" jest dostępny na Player.pl i Ale kino+
"Złote życie" — serial węgierski
"Złote życie" ("Aranyélet"), węgierski serial HBO, doczekał się już trzech sezonów. I trudno się dziwić, historia klanu Miklósi świetnie wpisuje się bowiem w mroczne i ambitne europejskie produkcje tej stacji. "Złote życie" dobrze łączy wątki mafijne lub dotyczące mniejszych przekrętów z porządną opowieścią o bardzo nieporządnej rodzinie.
Attila (Szabolcs Thuróczy) to całkiem poczciwy mąż i ojciec, ale dał się kiedyś wciągnąć w nielegalne interesy kumpla z młodości, Endre Hollósa (Zsolt Anger). Wszelkie próby rozpoczęcia życia poza światem przestępczym okazują się nieudane, wymagałoby to bowiem obniżenia standardu życia, a ambitna Janka (Eszter Ónodi), żona Attili, nie zamierza być biedna i oczekuje, że mąż odrzuci wszelkie skrupuły.
Są tu też nastoletnie dzieci tej pary, Mira(Laura Döbrösi) i Márk (Renátó Olasz). Ona uczy się, że bycie grzeczną dziewczynką nie ocali jej przed kłopotami, on natomiast chciałby bez względu na koszty osiągnąć coś w interesach, by zaimponować dziewczynom i kolegom. Od małego ucząc się od rodziców, jak oszustwem uzyskać to, czego się chce, wybrali różne drogi. Mira chce się odciąć od rodzinnych przekrętów, Márk najchętniej wszedłby w nich na wyższy poziom, naśladując Endre, a nie pełnego wątpliwości ojca.
https://www.youtube.com/watch?v=uAvgt8BHMeQ
Wątki kryminalne wypadają nieźle, ale najciekawsze w "Złotym życiu" są postacie i ich motywacje, często mające korzenie w wychowaniu – czy to w socjalizmie, gdy nie było nic, czy dziś, kiedy jest wszystko, ale rządzą bogaci. Środkowoeuropejskie realia i wątki gospodarczych przemian wywołujących frustrację wydadzą się polskiemu widzowi pewnie dość znajome, a równocześnie węgierska specyfika może urozmaicić seans.
To historia dobrze zagrana, nakręcona profesjonalnie i z dbałością o detale. Już sama czołówka stanowi przykład, że twórcy mają przemyślaną koncepcję "Złotego życia" jako serialu, w którym rodzinne konflikty i przestępczy proceder nierozerwalnie się łączą. Ciekawa propozycja dla wszystkich, którym niestraszna jest wielowątkowa drama rodzinna z kryminalnym tłem.
"Złote życie" jest dostępne na HBO GO
"Moscow Noir" — serial szwedzko-litewski
Międzynarodowa produkcja Canal+, która zadebiutowała w styczniu w Polsce. Kolejne odcinki są emitowane w środowe wieczory, a całość już znajdziecie zarówno na nc+ GO, jak i Player.pl. Serial jest o tyle ciekawy, że to skandynawski w duchu kryminał, tworzony przez szwedzką ekipę, kręcony w dużej mierze na Litwie i opowiadający o Rosji z lat 90. Z polską aktorką Karoliną Gruszką w jednej z ważniejszych ról.
"Moscow Noir" to adaptacja powieści szwedzkiego duetu, Camilli Grebe i Paula Leandera-Engströma. Znajdziecie w niej wiele elementów, które dobrze znacie ze skandynawskich produkcji kryminalnych, ale i specyficzna tematyka, i zupełnie inne otoczenie czynią serial czymś nieco innym i wartym uwagi. Tak, morderstwa, śledztwa i detektywi są tutaj istotni, ale przede wszystkim to opowieść o szwedzkim bankierze inwestycyjnym, obracającym się w świecie rosyjskiej finansjery i mającym prawo na każdym kroku otwierać oczy ze zdumienia.
Rzecz się dzieje w Moskwie pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Nasz bohater, Tom Blixen (Adam Pålsson), przypadkiem natrafia na coś, co wygląda jak dobra okazja. I tak zaczyna się szalona podróż po mrocznych zakamarkach rosyjskiego rynku, na którym nie obowiązują żadne zasady. Próbując załatwić deal, Tom ładuje się w coraz większe tarapaty, trafia w coraz dziwniejsze miejsca i staje się świadkiem coraz bardziej niebezpiecznych sytuacji.
Twórcy mają sporo fantazji, pokazując a to prowincjonalną Rosję, a to bogate imprezy, gdzie ekstrawagancja spotyka się z tandetą, a to zabierając nas do filharmonii czy konfrontując z biurokracją, która człowieka z Zachodu przyprawia o dreszcze. Tutejszy kapitalizm to czysta partyzantka, a nasz Szwed odnajduje się w niej zaskakująco dobrze, lawirując pomiędzy własnym szefostwem, rosyjskimi oligarchami i tutejszą policją w osobie niejakiego Skurowa (Georg Nikoloff).
Choć "Moscow Noir" dziełem wybitnym absolutnie nie jest — nie brakuje tu schematów, różnicę robi jednak trochę inna otoczka — warto go zobaczyć ze względu na klimat, rolę Karoliny Gruszki i dlatego, że opiera się na prawdziwych doświadczeniach Paula Leandera-Engströma, szwedzkiego ekonomisty, który widział to wszystko na własne oczy. [Marta Wawrzyn]
"Moscow Noir" jest dostępne na nc+ GO i Player.pl
"Dom z papieru" — serial hiszpański
Serial, którego pewnie nie trzeba przedstawiać, ale trudno o nim nie wspomnieć, pisząc o głośnych europejskich produkcjach. W końcu hiszpański "Dom z papieru" zrobił międzynarodową karierę dzięki Netfliksowi, stając się najpopularniejszym nieanglojęzycznym tytułem w serwisie, by zostać przez streamingowego giganta przejętym na własność.
Trzecią odsłonę tej historii zobaczymy zatem wkrótce już pod netfliksowymi skrzydłami, ale zanim to nastąpi, zdecydowanie warto zapoznać się z poprzednimi, o ile jeszcze nie mieliście ku temu okazji. A jeśli mieliście, to na pewno nie zaszkodzi sobie odświeżyć, zwłaszcza że mamy tu do czynienia z historią z gatunku takich, które ogląda się świetnie bez względu na okoliczności.
Punkt wyjścia jest tu prosty jak konstrukcja cepa i dobrze znany z każdej historii o napadzie na bank. Z tą różnicą, że zamiast banku mamy Hiszpańską Mennicę Królewską, na którą perfekcyjny napad zaplanowała grupa złodziei pod przywództwem tajemniczego Profesora (Álvaro Morte). Jak jednak dobrze wiadomo, idealne plany mają tendencję do psucia się pod wpływem nieprzewidzianych okoliczności i dokładnie tak jest w tym przypadku. A to oznacza całą masę atrakcji dla widzów, nawet jeśli logika wydarzeń zmniejsza się proporcjonalnie z rozwojem fabuły.
Inna sprawa, że bardzo łatwo jest na to przymknąć oko, bo twórca "Domu z papieru", Álex Pina, do perfekcji opanował sztukę trzymania nas na krawędzi fotela. Początkowo przebiegająca bezbłędnie, a z czasem coraz bardziej komplikująca się operacja została bowiem umiejętnie rozpisana na dwie części (łącznie 21 odcinków) pełne zwrotów akcji i klasycznych cliffhangerów. To sprawia, że serial jest wprost stworzony do binge'owania i w taki właśnie sposób pochłania się go najlepiej.
Co nie znaczy, że "Dom z papieru" to rzecz z gatunku "wyłącz mózg i oglądaj". Wówczas szybko zrobiłoby się nudno, więc oprócz zajmującego scenariusza, potrzeba było jeszcze choćby ekipy, do której łatwo się przywiążemy. W tym punkcie trafiono zaś w dziesiątkę, bo casting trzeba określić mianem wzorowego. Takie postaci jak Tokio (Úrsula Corberó), Denver (Jaime Lorente) czy Nairobi (Alba Flores) łatwo zapadają w pamięć, sprawiając, że od razu chce się im kibicować, a nawet te mniej sympatyczne, jak Berlin (Pedro Alonso), mają w sobie coś magnetycznego.
Jak widać, tyle wystarcza by odnieść sukces i absolutnie nie zamierzamy się z tego powodu czepiać. Ba, czekamy z niecierpliwością na nowe odcinki, licząc na co najmniej równie dobrą zabawę jak do tej pory. [Mateusz Piesowicz]