10 powodów, dla których warto oglądać "Modern Family"
Nikodem Pankowiak
15 marca 2012, 22:13
Niebanalni bohaterowie, ciekawa forma, świetny humor i oczywiście wspaniała Sofia Vergara – ale to nie wszystko. Jakie jeszcze są powody, żeby oglądać "Modern Family"?
Niebanalni bohaterowie, ciekawa forma, świetny humor i oczywiście wspaniała Sofia Vergara – ale to nie wszystko. Jakie jeszcze są powody, żeby oglądać "Modern Family"?
1. Bohaterowie. "Modern Family" to serial, w którym aż roi się od interesujących postaci. Rodzina Prichettów/Dunphych/Tuckerów to wybuchowa mieszanka charakterów i temperamentów. Właściwie o żadnym z jego członków nie można powiedzieć, że jest nudny. Opisując każdego bohatera z osobna, mógłbym zapełnić wszystkie 10 punktów i nikt nie mógłby mieć o to pretensji. Starałem się jednak nie iść na łatwiznę i zarezerwowałem dla nich "tylko" sześć punktów.
2. Paradokumentalna forma. "Modern Family" nie jest serialem szczególnie w Polsce popularnym, dlatego też na dźwięk słowa "paradokument" wiele osób może się wzdrygnąć, mając przed oczami takie "dzieła", jak "Trudne sprawy" czy "Pamiętniki z wakacji". Na całe szczęście nie mamy w tym wypadku do czynienia z taśmowo kręconym serialem o nędznych dialogach, a przerywniki na wypowiedzi bohaterów to zawsze jeden z najjaśniejszych punktów każdego odcinka. Dzięki nim możemy obserwować, jak postacie kłócą się ze sobą, poznajemy ich prawdziwe myśli, które są chowane przed resztą członków rodziny. Wstawki z wypowiedziami bohaterów to także prawdziwa kopalnia gier słownych i cytatów, które zostają w pamięci na dłużej.
3. Gloria i jej akcent. Skoro już jesteśmy przy wypowiedziach bohaterów, trudno nie zwrócić uwagi na piękną Kolumbijkę i jej akcent. To, jak głośna potrafi być, plus nadmierny nacisk na literę "r" wszędzie tam, gdzie ona się pojawia, sprawia, że często bywa największą gwiazdą odcinka. Chociaż Gloria została jako Latynoska potraktowana bardzo stereotypowo nie tylko w kwestii mowy, ale także wyglądu (kształty znane chociażby z teledysków niejakiego Pitbulla), jest ona postacią niezwykle zabawną, a twórcom i aktorce należą się wielkie brawa za jej wykreowanie.
4. Jay Prichett, czyli Al Bundy w nowej roli. Gdy mowa o Glorii, nie można zapomnieć o jej nieco podstarzałym już mężu. Ed O'Neill w roli Jaya błyszczy jak za dawnych lat. Aktor znany głównie z roli w "Świecie wg Bundych" kolejny raz wciela się w postać głowy rodziny. Tym razem jego dzieci są już starsze, co nie znaczy, że wraz z wiekiem przestały przysparzać ojcu problemów. Dodając do tego pasierba Manny;ego – dziecko, które jest zdecydowanie zbyt dojrzałe jak na swój wiek – oraz czworo wnucząt, otrzymujemy wynik, którym jest sporo problemów i zamieszania w życiu człowieka nad wszystko ceniącego sobie święty spokój.
5. Eric Stonestreet jako Cameron. Wielkie brawa należą się aktorowi, który potrafi zagrać geja lepiej, niż zrobiłby to jakikolwiek homoseksualista. Scena, w której Cam prezentuje rodzinie dopiero co adoptowaną córkę przejdzie z pewnością do historii tego serialu. Cameron to artystyczna i zdecydowanie zbyt ekspresyjna dusza, człowiek o miękkim sercu i skłonności do szybkiego i nadmiernego wzruszania się. Jego mimika i gesty są nieco przerysowane, jednak twórcy i aktor ani razu nie przekroczyli linii, za którą ta postać ze śmiesznej zmieniłaby się w kiczowatą.
6. Brak śmiechów z offu. Cóż, w tym wypadku nie trzeba właściwie dodawać nic więcej. Jeśli Wam również przeszkadza, gdy twórcy próbują wskazywać, w których momentach należy się śmiać, "Modern Family", obfitujące w zabawne sytuacje i dialogi, jest serialem zdecydowanie dla Was.
7. Nowoczesny tata. A jeśli już jesteśmy przy zabawnych sytuacjach, nie można zapomnieć o Philu Dunphym, wiecznym dziecku w skórze czterdziestolatka. Phil zawsze stara się być cool i trendy, stąd jego wielkie zamiłowanie do nowoczesnych technologii. Niezwykle wyrozumiały jako ojciec, często przysparza swoim dzieciom wiele radości i również często wprawia je w zakłopotanie. Kto z nas jednak nie chciałby mieć ojca, który popisuje się akrobacjami na linie, gra w quidditcha i robi masę innych, odjazdowych rzeczy?
8. Dzieciaki. Zwariowana rodzina nie może się oczywiście obejść bez grupki dzieci, które swoim zachowaniem będą często bliskie wepchnięcia rodziców w ramiona depresji. Każde z dzieci jest inne, najlepszym dowodem na to są dwie siostry – Hayley i Alex. Pierwsza z nich to głupiutka nastolatka, której największym zainteresowaniem są chłopcy, druga to kujonica z roztaczaną przez Hayley wizją samotnego, naukowego życia. Do mniejszych lub większych konfliktów między siostrami dochodzi w niemal każdym odcinku. Nie należy też zapominać o Luke'u, wiecznie roztargnionym dziecku zdecydowanie zbyt często wpadającym na tak genialne pomysły, jak np. ożywianie martwej wiewiórki. Jest jeszcze Manny, syn Glorii z pierwszego małżeństwa, często i szybko zakochujący się mamisynek, cierpiący na brak zrozumienia w gronie rówieśników oraz Lily, adoptowana przez Mitchella i Camerona dziewczynka z Wietnamu, która całkiem niedawno odkryła w sobie zamiłowanie do niecenzuralnego słownictwa.
9. Lustro dla widza. W "Modern Family" widzowie mogą zobaczyć samych siebie. Nie jest to serial, gdzie problemy bohaterów są zupełnie odrealnione. Mamy w końcu do czynienia z rodziną taką jak wiele innych – pełną miłości i pełną mniejszych bądź większych problemów. Podobne kłopoty z dziećmi przeżywa zapewne większość rodziców, podobne kłopoty z rodzicami większość dzieci. Serial pokazuje niczego nie upiększa, pokazuje prawdziwe życie, z jakim my wszyscy mamy do czynienia na co dzień.
10. Nauka tolerancji. "Modern Family" uczy akceptacji. Nie tylko dla homoseksualistów czy przedstawicieli innych narodowości. Ten serial pokazuje, że wszyscy jesteśmy sobie równi i powinniśmy nawzajem szanować swoje przekonania, tradycje, poglądy. To banał, wiem, jednak nawet dziś, w XXI wieku, zapominamy o tym nadzwyczaj często.