10 powodów, dla których warto oglądać "Lost Girl"
Marta Rosenblatt
16 marca 2012, 22:04
Nietypowy serial o sukkubie to propozycja dla tych, którzy nie traktują fantasy śmiertelnie poważnie. Oto 10 powodów, dla których warto zwrócić uwagę na kanadyjskie "Lost Gir".
Nietypowy serial o sukkubie to propozycja dla tych, którzy nie traktują fantasy śmiertelnie poważnie. Oto 10 powodów, dla których warto zwrócić uwagę na kanadyjskie "Lost Gir".
1. Główna bohaterka. To właśnie Bo w dużej mierze jest powodem, dla którego oglądam "Lost Girl". Zwyczajnie ją lubię. Rzadko się zdarza, aby główna bohaterka kobieca była po prostu równą dziewuchą. W serialach żeńskie bohaterki to zazwyczaj ślicznie dziewczyny, tylko co z tego, skoro większość z nich jest nudna jak flaki z olejem. Bo nie wzdycha i nie czeka na swojego królewicza (jej natura sukkuba raczej na to by nie pozwoliła). Bo kulom się nie kłania – jak trzeba to przykopie komu trzeba, innym razem poderwie striptizerkę, oczywiście także dla sprawy.
2. Kenzi Najlepsza przyjaciółka Bo. Trudno ocenić, ile ma lat, ale momentami zachowuje się jak gimnazjalistka – patrz charakterystyczne słownictwo. W ogóle język, jakim posługuje się Kenzi jest bardzo specyficzny i trudny do podrobienia. Oprócz skrótów typu OMG, w każdym odcinku Kenzi serwuje nam swoją złotą myśl zwaną przez fanów kenzismem. Prócz tego, że jest to postać oryginalna, zabawna, wprowadzająca luz w najbardziej poważnych scenach, jej największa zaletą jest niesamowita chemia z Bo.
3. Nietypowy trójkąt miłosny. Zgoda, trójkąt miłosny w serialach to żadna nowość. Ale biseksualny trójkąt już tak. Do serca Bo pretenduje zarówno Dyson, wilkokształtny policjant, jak i lekarka Lauren. Scenarzyści starają się sprawiedliwie podzielić Bo pomiędzy tę dwójkę. Mieliśmy czas, kiedy Bo spotykała się z Dysonem, mieliśmy też okres, kiedy wydawało się (no dobrze przez bardzo krótko, ale zawsze), że Bo zwiąże się z Lauren. Trudno stwierdzić, z kim na koniec będzie nasz sukkub. A może będzie to ktoś z poza tej dwójki?
4. Zero melodramatów. To, że główna bohaterka jest sukkubem, wymusza pewną konwencję – trudno przecież, żeby była typem wiecznej dziewicy. Jednak i tak wielki plus za ograniczoną do minimum ilość ckliwych scen. Owszem, Bo trochę rozpaczała po rozstaniu z Dysonem, ale szybko znalazła pocieszenie w ramionach Lauren. A kiedy nie wyszło jej z panią doktor, nie wypłakiwała rzeki łez tylko szybko znalazła sobie pocieszyciela w postaci Ryana Lamberta, bogatego wynalazcy.
5. Fajna obada. Ekipa jest po prostu dobrze dobrana. Skłamałabym, jeżeli napisałabym, że są to nowe twarze. Jednak śmiało mogę stwierdzić, że aktorzy są raczej nieznani szerszej publiczności. Nie wiem jak Wy, ale ja średnio lubię patrzeć ciągle na te same gęby. Annę Silk (Bo) co prawda kojarzę z epizodu w innym całkiem niezłym kanadyjskim serialu, "Being Erica". Ksenię Solo (Kenzi) możemy pamiętać z "Life Unexpected" (jeżeli ktoś jest spostrzegawczy, na pewno wypatrzył ją też w małej rólce w "Czarnym łabędziu"). Kristena Holden-Rieda (Dyson) być może ktoś pamięta z "Dynastii Tudorów", Emmanuelle Vaugier tez na pewno komuś wyda się znajoma. Ale żadne z nich nie grało pierwszoplanowej roli w żadnym serialu.
6. Podobieństwo do "Buffy". Pamiętacie jeszcze "Buffy: Postrach wampirów"? Serial o nastoletniej poskramiaczce wampirów był równie łatwy i przyjemny jak "Lost Girl". Oprócz głupkowatej przemocy, poczucia humoru, lekkiego podejścia do tematyki fantasy widzę jeszcze jedno podobieństwo – mamy równie charakterną heroinę.
7. Fantastyka na wesoło. Zdaję sobie sprawę, że ten argument może być jednocześnie zachętą, jak i antyzachętą. Powiedzmy sobie szczerze, jeżeli ktoś jest ortodoksyjnym fanem fantastyki i podchodzi do niej poważnie, nie ma czego szukać w "Lost Girl". Jeżeli natomiast nie razi Was to, że wierzenia słowiańskie, hinduskie, afrykańskie i cholera wie jakie jeszcze są wrzucane do jednego wora, to jest to coś dla Was.
8. Serial lekki i przyjemny. Po prostu. Fabuła nie jest przytłaczająca ani wymagająca jakiegoś szczególnego skupienia. Jeżeli macie ochotę odprężyć się po ciężkim dniu, śmiało włączcie "Lost Girl".
9. Dobro miesza się ze złem. Okej, Bo ratuje świat przed złem. Tyle że nie jest to typowa jednoznaczna postać typu superhero. Po pierwsze, to, że nie zadeklarowała do jakich nimf chce należeć, daje jej pewną swobodę działania. Wyłamuje się też z pewnego schematu bohaterów o kryształowym charakterze (przynajmniej w teorii). Poza tym brak deklaracji daje spore pole manewru scenarzystom. Wydaje się, że w najbliższych odcinkach poznamy mroczniejszą stronę Bo.
10. Sukkubizm. Sukkub, czyli demon przybierający postać kobiety, kuszący mężczyzn współżyciem seksualnym i żywiący się ich siłami witalnymi. Brzmi całkiem fajnie. W serialu mamy raczej wariację na temat sukkuba, ale i tak jest nieźle. Powiedziałabym nawet, ze poszerzenie zainteresowań Bo o panie jest kolejną zaletą serialu.