Bent (1×01, 1×02): I znów nieśmieszna komedia
Nikodem Pankowiak
23 marca 2012, 11:44
"Bent" wystartował z fatalną oglądalnością – i nic dziwnego. Nowy serial NBC podobno jest komedią, ale niestety nie śmieszy w ogóle.
"Bent" wystartował z fatalną oglądalnością – i nic dziwnego. Nowy serial NBC podobno jest komedią, ale niestety nie śmieszy w ogóle.
Po oglądaniu i recenzowaniu takich hitów, jak "Work It", "Allen Gregory" czy "Unsupervised", brakuje mi już jakichkolwiek pomysłów na opisanie kolejnego gniota. A niestety jest nim najnowsza premiera NBC. Jej twórcy popełnili największą zbrodnię, jaką można popełnić na komedii – "Bent" nie śmieszy ani trochę. Jest to serial, który nie będzie śmieszył absolutnie nikogo, nieważne, czy to osoba o wysublimowanym poczuciu humoru, czy też lubiąca koszarowe dowcipy. Nie ma tu ani zabawnych gier słownych, ani pierdzenia czy bekania. Nie ma niczego, co mogłoby zachęcić kogokolwiek do tej produkcji.
Pierwsze dwa odcinki zdobyły, co dla mnie zupełnie niezrozumiałe, całkiem niezłe recenzje od amerykańskich krytyków, za to zero uznania od widzów. Niecałe 3 miliony oglądających premierę nowego serialu to wynik gorzej niż fatalny. Amerykanie wykazali się świetnym instynktem, olali serial, w którym nie dzieje się absolutnie nic ciekawego.
Alex (Amanda Peet) , kobieta po przejściach, rozwiedziona z mężem, który wylądował we więzieniu, postanawia na nowo udekorować swoją kuchnię. Do tego zadania zatrudnia młodego, niegdyś uzależnionego od hazardu i do dziś uzależnionego od kobiet, Pete'a (David Walton). Mamy więc do czynienia z typową sytuacją, gdy dwie osoby, u których ciężko znaleźć jakiekolwiek wspólne cechy, mają się wyraźnie ku sobie i od początku wiadomo, że będą razem. Może zatem odpuśćmy sobie wszystkie odcinki stojące na drodze do pierwszego pocałunku i wyznania miłości. Tak byłoby lepiej dla wszystkich.
Fabuła pierwszych dwóch odcinków skupia się na remoncie oraz ciągłych sporach między Alex i Pete'em. Ona go zwalnia, on prosi o kolejną szansę, ona zwalnia go znowu, on znowu prosi o szansę. Ona dużo gada o seksie, on go uprawia. Ona nigdy się nie spóźnia, on robi to notorycznie. Do tego dochodzi jeszcze Benjamin, nowy facet Alex, który oczywiście jest zupełnym przeciwieństwem Pete'a, bo jakże by inaczej, lubiąca flirt siostra Alex – Screwsie (Margo Harshman) oraz marzący o karierze muzycznej i aktorskiej ojciec Pete'a – Walt (Jeffrey Tambor). Co można powiedzieć o tych trzech postaciach? Są, poprzestańmy na tym.
W sumie przez 40 minut nie dzieje się absolutnie nic wartego wzmianki, a przecież dużo łatwiej jest utrzymać dynamikę, gdy w serialu występuje dziecko. Sam fakt, że zapomniałem wspomnieć w poprzednim akapicie o Charlie, córce Alex, świadczy jednak o tym, z jak nijaką produkcją mamy do czynienia. Amanda Peet powiedziała, że pokochała scenariusz tego serialu, ja zastanawiam się, czy o jakimkolwiek sensownym scenariuszu można tutaj mówić. Jeśli twórcy nie mają pomysłu na zainteresowanie widza w pierwszych dwóch, zwykle kluczowych dla dalszej oglądalności, epizodach, aż strach pomyśleć, co będzie potem.
Nie ma sensu rozpisywać się więcej, każda kolejna minuta poświęcona "Bent" to minuta stracona. Trzymajcie się od tego serialu jak najdalej, chyba że jesteście masochistami i lubicie zanudzać się na śmierć. Panom z NBC gratuluję kolejnej świetnej premiery, na pewno nie żałują oni ani trochę pieniędzy zainwestowanych w ten serial. Nie jest mi ich szkoda ani trochę, sami są sobie winni. Jedyna osoba, której mi żal, to Amanda Peet. Mogłaby wyglądać pięknie w jakiejkolwiek innej produkcji, dlaczego wybrała akurat tę?