"What/If" to stylowe guilty pleasure, które pokochają nie tylko fani "Zemsty" — recenzja serialu Netfliksa
Marta Wawrzyn
23 maja 2019, 22:03
Młoda para w potrzebie, absurdalnie wpływowa Renée Zellweger i nowa wersja niemoralnej propozycji. Wśród niepotrzebnych seriali Netfliksa "What/If" wyróżnia się tym, że wciąga bez reszty.
Młoda para w potrzebie, absurdalnie wpływowa Renée Zellweger i nowa wersja niemoralnej propozycji. Wśród niepotrzebnych seriali Netfliksa "What/If" wyróżnia się tym, że wciąga bez reszty.
"Ten cały pomysł jest zerżnięty prosto z kiepskiego filmu z lat 90." — mówi Lisa Ruiz-Donovan (Jane Levy, "Suburgatory") do swojego męża Seana (Blake Jenner, "Glee"), kiedy obłędnie bogata Anne Montgomery (Renée Zellweger) składa im propozycję nie do odrzucenia. "Mnie się wydawało, że ten film był całkiem przyzwoity" — odparowuje Anne, tym samym puszczając oczko do widzów i dostarczając metakomentarza na temat tego, czym jest "What/If".
What/If, czyli niemoralna propozycja raz jeszcze
"What/If" (widziałam cztery odcinki z dziesięciu) nie jest dziełem wybitnym i absolutnie nie miało takim być. Zaczyna się rzeczywiście bardzo podobnie jak "Niemoralna propozycja". Lisa to młoda, zdolna biolożka i właścicielka start-upu, który może uratować wiele ludzkich istnień. Na razie jednak tonie w długach, desperacko szukając inwestora, a jej mąż pracuje na dwie zmiany — w dzień jest seksownym ratownikiem medycznym, w nocy jeszcze seksowniejszym barmanem. Aż do jego baru wchodzi pewna wpływowa kobieta i składa interesującą ofertę.
W filmie Robert Redford próbował kupić Demi Moore za milion dolarów, ale tak naprawdę szukał nie szybkich uciech cielesnych, tylko miłości. W serialu sprawa jest trochę bardziej pokręcona, bo Anne raczej nie marzy się romans. Kobieta oferuje za noc z mężem Lisy wielomilionową inwestycję w jej firmę. To zaś oznacza, że w przypadku przyjęcia propozycji na jednej nocy się nie skończy. Anne stanie się częścią ich życia na stałe. O co jej chodzi? I czy firma Lisy naprawdę jest tego warta?
Niezły orzech do zgryzienia, który "What/If" prezentuje z całą jego złożonością, ale w sposób jasno sugerujący, że mamy do czynienia raczej z nowoczesną operą mydlaną niż "społecznym thrillerem w klimatach neo-noir", jak obiecywały opisy serialu. I w porządku, naprawdę. Ta specyficzna konwencja broni się aż za dobrze.
What/If — nowy serial twórcy Zemsty
Jeśli oglądaliście zemstę Emily Thorne, znacie styl Mike'a Kelleya, twórcy "What/If". Jego nowy serial to równie wciągający miks soap opery z pełnym twistów thrillerem i świetnymi kobiecymi bohaterkami w centrum uwagi. A ponieważ zaplanowany jest jako antologia z nowymi bohaterami co sezon, nie grozi mu taki koniec jak "Zemście". To historie rozpisane na dziesięć odcinków, w których nie ma wiele miejsca na budowanie niepotrzebnych intryg, żeby tylko wypełnić czas.
I choć nie ma tutaj też ani grama świeżości, "What/If" szybko wkręca widza na wielu poziomach. To przede wszystkim sprawnie napisana produkcja, zaplanowana tak, żebyśmy chcieli wiedzieć co dalej. Każdy odcinek to nowe tajemnice, zwroty akcji i wydarzenia sugerujące, że nic nie jest takim, jakim się wydaje. A fabularnym twistom towarzyszy przerysowanie, teatralność i zabawa znanymi schematami.
Wciągający jest przede wszystkim wątek główny, czyli "idealnego małżeństwa", które ląduje w szponach diabolicznej inwestorki. O ile na początku moralność wydaje się wręcz czarno-biała (Anne to cyniczna finansistka, a tymczasem Lisa ratuje życia biednych dzieci, zaś jej mąż dzielnie ją wspiera), sprawy szybko stają się skomplikowane, intrygi wielopiętrowe, a motywacje wszystkich zainteresowanych nie aż tak oczywiste.
What/If — opera mydlana, która wciąga bez reszty
Mike Kelley tworzy kolejny serialowy świat, w którym niebezpieczne gierki uprawiają wszyscy, a dobro i zło są kategoriami wysoce relatywnymi. Bogacze spędzający czas na eleganckich imprezach przypominają towarzystwo Victorii Grayson, z kolei nasza nowa Emily Thorne to Lisa — dziewczyna, która musi nauczyć się sprawnie poruszać we wrogim świecie, żeby przetrwać. I Jane Levy zdecydowanie potrafi to sprzedać, nierzadko sprawiając, że scenariusz wydaje się mądrzejszy niż jest naprawdę.
"What/If" to jednak nie tylko historia młodego małżeństwa uwikłanego w dziwną relację z kobietą-modliszką. To także cała parada krewnych i znajomych królika, z których jedni są całkiem interesujący, a innych najchętniej by się przewinęło. Dosłownie wszyscy uwikłani są w absurdalnie pokręcone relacje rodem z "Mody na sukces" (zdrady, ciąże, utracone dzieci sprzed dziesięciu lat etc.), z których większość nie przeszkadza w odbiorze, ale też nie wydaje się aż tak atrakcyjna.
Oprócz głównej trójki w obsadzie znajdują się jeszcze m.in. Dave Annable ("Brothers & Sisters"), Louis Herthum ("Westworld"), Samantha Ware ("Glee"), Juan Castano ("Shades of Blue"), John Clarence Stewart ("Luke Cage"), Keith Powers ("Famous in Love") oraz Gabriel Mann (Nolan z "Zemsty"). I wszyscy prędzej czy później dostają coś do roboty. Własną cudownie kiczowatą działkę.
Niesamowita Renée Zellweger w serialu What/If
Plątanina soap operowych historii poprowadzona zostaje z godną podziwu sprawnością, ale nic by się nie stało, gdyby większość wątków pobocznych po prostu wyciąć. Liczba mrocznych sekretów na metr kwadratowy przekracza w "What/If" wszelkie granice pojmowania. Wiele postaci wydaje się niepotrzebnych, zważywszy, że nie zdołają się rozwinąć, bo spędzamy w ich towarzystwie tylko jeden sezon. W wątku głównym też nie wszystko zawsze działa tak, jak powinno, bo tworząc idealną parę, wciąganą w niebezpieczną grę przez seksowną antagonistkę, trzeba bardzo uważać, żeby nie byli oni nudni. Ci tutaj niestety bywają.
Tak jak w "Zemście" Victoria częściej błyszczała niż Emily, tak tutaj ekran należy do Renée Zellweger, która najbardziej kuriozalne momenty (ach, to strzelanie z łuku do Jane Levy!) potrafi zamienić w złoto. Owszem, "What/If" szybko okazuje się wkręcające, ale to obecność Zellweger sprawia, że serial zyskuje w każdym calu. Oscarowa aktorka świetnie czuje się w konwencji stylowej tandety, bawi się swoją rolą i wyciska maksimum ze scenariusza, który nie zna ograniczeń.
To właśnie dzięki mającej wiele twarzy, magnetycznej i pod każdym względem przesadzonej postaci Anne "What/If" wybija się ponad netfliksową średnią. W serialu, który nic do telewizji nie wnosi, plasując się gdzieś pomiędzy rozbuchaną operą mydlaną a totalnym campem, króluje gwiazda pierwszej wielkości i nie da się od niej oderwać wzroku. Niezależnie od tego, czy kiedyś uwielbialiście "Zemstę", czy takie klimaty są wam obce, istnieje spora szansa, że jej się nie oprzecie.