"Fringe" (4×16): Nic nie jest tym, na co wygląda
Andrzej Mandel
31 marca 2012, 22:03
"Nothing As It Seems" udowadnia nam, że "dziwne" to kwestia oceny. A wszystko to w ramach umiejętnego odświeżenia starego wątku.
"Nothing As It Seems" udowadnia nam, że "dziwne" to kwestia oceny. A wszystko to w ramach umiejętnego odświeżenia starego wątku.
W 1. sezonie "Fringe" mieliśmy już motyw ludzi zamieniających się pod wpływem wirusa w hybrydę z kolcami. Wtedy historia w samolocie skończyła się nieco inaczej, przez co nie było miejsca na rozwinięcie innych wątków. Oczywiście, w hybrydyzacji maczał wtedy palce David Robert Jones. Tym razem nie mamy jednak co do tego stuprocentowej pewności, bo scenarzyści zadbali o stworzenie nowego tropu i nowej zagadki.
Bestie, bestiami, a nowy nadgatunek z sumeryjskim tatuażem nowym nadgatunkiem z sumeryjskim tatuażem – ale i tak najważniejsze są wątki główne. Olivia nie ma dobrego zdania o psychiatrach z FBI, a ci nie mają dobrego zdania o niej. Pewne rzeczy są bowiem inne od momentu wymazania Petera z osi czasu i wyszło na to, że myli ona znaczącą część faktów ze swojego życia. Przynajmniej tego życia, które pamiętają inni. Nie wydaje się jej to przeszkadzać, ale reszta ma wątpliwości. Oprócz Petera, co naturalne i, co równie naturalne, oprócz Waltera, dla którego wszystkie takie przypadki są "fantastic".
Jednak relacje między głównymi postaciami zaczynają wracać do normy, jaką osiągnęły pod koniec 3. sezonu. Olivia i Peter są razem, tyle że chyba mieszkają u niej, a nie u niego. A Walter akceptuje Petera jako kogoś, kto jest prawie jego synem. Wychodzi z tego kilka niezaprzeczalnie komicznych scen, które zręcznie rozładowały napięcie odcinka, które inaczej osiągnęłoby nieznośny poziom podniosłości.Dzięki tym wszystkim zabiegom "Nothing As It Seems" oglądało się zaskakująco dobrze i świeżo, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że skopiowano w nim wątek z 1. sezonu. Dowiedziono nam przy tym, że to, czy coś jest "dziwne", to naprawdę kwestia oceny – i zrobiono to bez nadmiernej łopatologii, choć o finezję również tu trudno.
W każdym razie, ten odcinek na pewno jest ważny. W końcu wprowadza nowy wątek. Coś, jakby ZFT znane z 1. sezonu. Tylko czy na pewno jest to tym, na co wygląda?