"Why Women Kill" chce być naszą nową guilty pleasure — recenzja serialu twórcy "Gotowych na wszystko"
Michał Paszkowski
17 sierpnia 2019, 19:02
"Why Women Kill" (Fot. CBS All Access)
Trzy historie o małżeństwie, niewierności i… morderstwie? Oceniamy premierę "Why Women Kill", serialu Marca Cherry'ego, który desperacko chce być naszą nową wstydliwą przyjemnością.
Trzy historie o małżeństwie, niewierności i… morderstwie? Oceniamy premierę "Why Women Kill", serialu Marca Cherry'ego, który desperacko chce być naszą nową wstydliwą przyjemnością.
Twórca "Gotowych na wszystko" i "Devious Maids", zwiastuny zapowiadające campową rozrywkę połączoną z historiami niczym z oper mydlanych oraz morderczy twist. Przepis idealny na serialową guilty pleasure?
Why Women Kill to trzy historie o niewierności
"Why Women Kill" zdaje się znać składniki na niezobowiązujący hit końca wakacji, ale w pierwszym odcinku nie jest (jeszcze?) w stanie połączyć ich w serial, od którego nie da się oderwać wzroku.
A już sam pomysł zapowiadał produkcję co najmniej intrygującą. Trzy historie kobiet zamieszkujących ten sam dom, tyle że w różnych dekadach i borykających się z podobnymi problemami w małżeństwie, a konkretnie z niewiernością. Showrunner serialu, Marc Cherry, zapowiadał wcześniej, że "Why Women Kill" opowie o tym, jak rola kobiet zmieniała się na przestrzeni lat i jak ich "reakcja na niewierność pozostawała taka sama".
A to wszystko ma być pokazane z przymrużeniem oka, co udowadnia już komiksowa czołówka prezentująca różnorodną galerię mordów popełnianych przez kobiety na swoich partnerach. "Why Women Kill" od początku pokazuje, że będzie bawić się kliszami i schematami, ale niestety premierowy odcinek rzadko do znajomych motywów dodaje od siebie coś wyjątkowego.
Serial Why Women Kill ratują świetne aktorki
Na ratunek idą więc aktorki. Ginnifer Goodwin zostaje w serialu ubrana w kuchenny fartuszek i z uśmiechem na twarzy próbuje przekonać sąsiadów, że jest przykładną gospodynią domową, jak to na amerykańską kobietę w latach 60. przystało. Beth Ann to bowiem przede wszystkim żona, a dopiero potem kobieta, która oczywiście pod fasadą bezproblemowego życia ze swoim małżonkiem-żywicielem skrywa wcześniejszą traumę. Tym gorzej dla niej, kiedy spotyka ją największa możliwa tragedia — ukochany Rob (Sam Jaeger) zdradza ją z młodą kelnerką.
Historia zatytułowana "Why Women Kill" naturalnie kazałaby w tym momencie podejrzewać, że opanowana Beth Ann w akcie furii brutalnie zamorduje męża, ale serial nie daje tak szybkiej satysfakcji. Choć trzeba przyznać, że pilotowy odcinek niewątpliwie bawi się z widzami oczekującymi zabójstwa, które prawie da się wyczuć w powietrzu, a Goodwin znakomicie balansuje na granicy opanowania i kryjącego się tuż pod powierzchnią szaleństwa swojej bohaterki. Co nowego doda serial do przerobionych już wiele razy w popkulturze historii amerykańskich żon, które zaczynają uwalniać się z opresyjnego małżeństwa — na razie ciężko stwierdzić.
Bez wątpienia równie dobrą zabawę w graniu swojej bohaterki co Goodwin ma Lucy Liu jako Simone, gustująca w wystawnych imprezach bywalczyni salonów z lat 80. W jej historii skromnie urządzony (pomimo pokaźnych rozmiarów) dom Beth Ann z lat 60. zmienia się w świątynię kiczu, błyszczącą od ozdób i udekorowaną portretami swojej nowej właścicielki. Przy okazji Liu udowadnia w tej roli, że idealnie odnalazłaby się wśród licznych campowych diw, jakie w swoich serialach uwielbia pokazywać Ryan Murphy.
Historia Simone to znów problem niewierności, z tym urozmaiceniem, że jej trzeci mąż Karl (Jack Davenport) romansuje z mężczyzną, a jego obecny kochanek wcale nie był jedynym. Stawką jest tu status społeczny Simone, a pozory idealnego życia będą jeszcze trudniejsze do utrzymania, kiedy krąg znajomych wiedzących o Jacku zacznie się powiększać. Samej historii, która bawi przerysowanymi postaciami, znów zdaje się brakować czegoś choć odrobinę oryginalniejszego. Ale za to czystą radość sprawia oglądanie Liu, która nie boi się uczynić Simone jeszcze bardziej przesadzoną.
Z trzech historii to ta osadzona w czasach obecnych sprawia wrażenie najbardziej przyziemnej, choć scenarzyści postarali się, aby różnice między poprzednimi lokatorkami posiadłości w Pasadenie a panią domu z 2019 roku były pociągnięte grubą kreską. Na pierwszy rzut oka można wręcz odnieść wrażenie, że grana przez Kirby Howell-Baptiste Taylor to zlepek wszystkich pierwszych skojarzeń, jakie pojawiają się na hasło "nowoczesna, wyzwolona kobieta" — biseksualna prawniczka w otwartym związku, swoją pensją utrzymująca męża i wielki dom, która nie boi się powiedzieć fachowcowi, że ma "większego penisa niż on".
Tylko dzięki Howell-Baptiste, która dwa ostatnie lata spędziła, pojawiając się w najlepszych serialach ("Barry", "Killing Eve", "The Good Place"), ten portret kobiety w Ameryce A.D. 2019 potrafi przerodzić się w postać z krwi i kości. O dziwo jednak, pilotowy odcinek bardziej od Taylor zainteresowany jest jej mężem (Reid Scott). A konkretnie jego raczkującą relacją z kochanką Taylor, Jade (Alexandra Daddario), która wprowadza się do posiadłości w Pasadenie.
Czy warto oglądać serial Why Women Kill?
Jeśli w tym momencie odnosicie wrażenie, że pierwszy odcinek stoi na barkach swoich głównych aktorek, to macie absolutną rację. I choć casting pozostaje bez zarzutu, a klimat trzech różnych epok udało się tu świetnie zbudować, to pierwszy odcinek nie przedstawia poza tym szczególnie przekonującego argumentu, dlaczego mielibyśmy w tym świecie dalej pozostać.
Widzowie, których zachęciło czające się w tytule morderstwo, mogą być zdziwieni podejściem "Why Women Kill", które okazuje się jeszcze bardziej tajemnicze w szczegółach zbrodni niż 1. sezon "Wielkich kłamstewek". Tutaj nie tylko nie wiemy, kto i kogo zabił, ale tak naprawdę nie mamy pojęcia, czy i co w ogóle się wydarzyło. Dostajemy więc w zamian chór trzech bohaterek wieńczący odcinek, który dalej zapowiada, że coś może się wydarzyć i zachęca nas do tego, aby słuchać ich historii.
Składniki na serialową wstydliwą przyjemność zdają się być na miejscu — znakomite aktorki w rolach głównych już lśnią na ekranie, przerysowane postacie prawdopodobnie zyskają więcej warstw, bogate wnętrza i kostiumy z poprzednich dekad zachwycą wzrok (lub rozbawią) jeszcze nieraz. Dla fanów wcześniejszych seriali Cherry'ego "Why Women Kill" może więc być pozycją obowiązkową, ale widzowie szukający produkcji, która powie o swoich bohaterkach coś naprawdę nowego, na razie nie mają tu czego szukać.