Co oznacza ostatnia scena "Gry o tron" z Jonem Snowem? Kit Harington mówi, jak rozumieć zakończenie
Marta Wawrzyn
21 sierpnia 2019, 19:39
"Gra o tron" (Fot. HBO)
Jeśli nie mieliście pewności, jak właściwie interpretować ostatnią scenę z finału "Gry o tron", w której pojawił się Jon Snow, Kit Harington wyjaśnia sprawę.
Jeśli nie mieliście pewności, jak właściwie interpretować ostatnią scenę z finału "Gry o tron", w której pojawił się Jon Snow, Kit Harington wyjaśnia sprawę.
Wielu widzów "Gry o tron" spodziewało się, że Jon Snow jako prawowity dziedzic Żelaznego Tronu w finale serialu obejmie władzę nad Siedmioma Królestwami, czy tego chce, czy nie. Scenarzyści zafundowali mu zupełnie inny los: za zabójstwo Daenerys Targaryen został ukarany dożywotnią służbą w Nocnej Straży.
Gra o tron — dokąd jedzie Jon Snow w finale serialu?
W ostatniej scenie widzieliśmy go, jak opuszcza Castle Black i jedzie za Mur na czele gromady wolnych ludzi. Co właściwie to miało oznaczać? Czy to jakaś nowa misja? Czy on odprowadza swoich braci zza Muru do domu, a potem wróci do służby? Czy może postanowił opuścić całkiem Westeros i zamieszkać na stałe za Murem?
Kit Harington wyjaśnił sprawę, potwierdzając, że ta ostatnia interpretacja może być bardziej właściwa, niż nam się do tej pory wydawało.
— Oglądanie go powracającego za Mur do czegoś prawdziwego, czegoś uczciwego, czegoś czystego z tymi ludźmi, do których mu mówiono, że zawsze należał — z wolnymi ludźmi — sprawiało dla mnie wrażenie, jakby on był wreszcie wolny. Jakby został wyzwolony, a nie przykuty i wysłany na Mur. To było naprawdę przyjemne zakończenie. On zrobił straszną rzecz [zabijając Daenerys] i poczuł ten ból, ale jego historia właściwie kończy się tak, że w końcu zostaje uwolniony — powiedział aktor.
To słodko-gorzkie zakończenie, ale w gruncie rzeczy szczęśliwe. Jon Snow nie chciał być królem i niekoniecznie byłby dobrym królem. Nie był też zbyt karnym członkiem Nocnej Straży, łamiąc po drodze wszelkie jej zasady. Za Murem może być rzeczywiście wolny i nie przejmować się tym, że "nic nie wie".