"Fringe" (4×17): O czym marzą zmiennokształtni?
Andrzej Mandel
10 kwietnia 2012, 13:57
"Everything In It's Right Place" to może nie odcinek wybitny, ale na pewno bardzo dobry. Niespieszny i zmuszający do refleksji. A przy tym mocno posuwający akcję do przodu. Spoilery.
"Everything In It's Right Place" to może nie odcinek wybitny, ale na pewno bardzo dobry. Niespieszny i zmuszający do refleksji. A przy tym mocno posuwający akcję do przodu. Spoilery.
Powrót Petera oraz związane z nim zmiany w pamięci i psychice Olivii zepchnęły na dalszy plan Lincolna Lee (Seth Gabel), który znalazł się tym samym w sytuacji piątego koła u wozu. Nic dziwnego, że skorzystał z pierwszej okazji, by wziąć udział w śledztwie w alternatywnym wszechświecie.
Tam czekała na niego sprawa morderstwa, w które okazali się zaplątani zmiennokształtni. A to właśnie sprawa ze zmiennokształtnym wciągnęła, w naszej rzeczywistości, agenta Lee do zespołu Fringe. W jakiś sposób stał się on od nich ekspertem i mimo przeszkód zrobił wszystko, aby nie dało się go odseparować od śledztwa.
Ten odcinek był przede wszystkim odcinkiem obu Lincolnów Lee, tak tego z naszej, jak i tego z alternatywnej rzeczywistości. Zobaczyliśmy nie tylko nieco nieśmiałego faceta, który niekoniecznie czuje się na miejscu w zespole, gdzie pierwsze skrzypce zaczął grać Peter, ale i człowieka, który chce być komuś potrzebny. To dzięki niemu udało się rozwiązać zagadkę i dzięki niemu pojawił się pomysł jak wykorzystać zmiennokształtnych przeciwko Davidowi Robertowi Jonesowi. Tak się bowiem składa, że uczucia i chęć bycia potrzebnym, nie ogranicza się tylko do ludzi. Również zmiennokształtni je mają. I marzą, być być komuś potrzebni.
Mogliśmy zaobserwować to już w 3. sezonie "Fringe", gdzie zmiennokształtni balansowali chwilami na granicy buntu, ale dopiero teraz zobaczyliśmy, jak zmiennokształtny zdradza swojego twórcę w zamian za szansę na to, by móc żyć w nowym ciele. I nie tylko żyć, ale i funkcjonować w społeczeństwie. To dzięki zmiennokształtnemu udało się przechwycić bazę Jonesa, w której urzędowała alternatywna Nina Sharp. Agenci Fringe z alternatywnego wszechświata mają teraz dostęp do lokalizacji zmiennokształtnych, co na pewno nie ucieszy Jonesa. A to wszystko dlatego, że zmiennokształtni też mają marzenia i emocje.
Jak w bajce, plany czarnego charakteru obracają się przeciw niemu. I jak w bajce, musiał nastąpić też moment smutny, który jednak być może wyjdzie na dobre (jak w bajce). Jeden z Lincolnów Lee zginął od kuli snajpera. Ale może to pozwoli Fauxlivii i pozostałemu przy życiu Lincolnowi się zbliżyć do siebie? Zobaczymy.
Tymczasem mnie bardziej interesuje to, jak na te wydarzenia zareaguje Jones. Musi jakoś zareagować, skoro grozi mu zdemaskowanie wszystkich zmiennokształtnych (a zmiennokształtnym może być też alternatywny Broyles). Być może zmusi go to do gwałtownych ruchów, co nam widzom powinno dać odcinki o żywszej akcji.
Niezależnie od skutków dla głównych wątków serialu, "Everything In It's Right Place" był kolejnym mocno refleksyjnym odcinkiem "Fringe". Czyżby twórcy szli w stronę moralizatorstwa? Oby nie, bo wychodzi im to na poziomie nieznacznie tylko wyższym niż książki Paolo Coelho. Za to o wiele lepiej wychodzi (i wychodziło) im ukazywanie negatywnych stron nieetycznego obchodzenia się z technologią.