Seriale, czyli nowa literatura? Czemu nie!
Nikodem Pankowiak
9 kwietnia 2012, 18:37
Mimo że w ostatnich latach powstają coraz lepsze, coraz mądrzejsze, coraz bardziej skomplikowane seriale, ta forma rozrywki u tzw. prawdziwych intelektualistów wciąż przegrywa z książkami. Nie zawsze słusznie.
Mimo że w ostatnich latach powstają coraz lepsze, coraz mądrzejsze, coraz bardziej skomplikowane seriale, ta forma rozrywki u tzw. prawdziwych intelektualistów wciąż przegrywa z książkami. Nie zawsze słusznie.
"Po co czytać książki, jeśli można oglądać seriale?" to hasło promujące zakończony niedawno drugi Festiwal Seriali Amerykańskich Czas Seriali organizowany przez pracowników i studentów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Hasło, które intryguje i zachęca do dyskusji. Czy rzeczywiście jest tak, że w dzisiejszym świecie, gdzie życie toczy się w coraz większym pośpiechu, seriale wypierają literaturę i zajmują miejsce do tej pory zarezerwowanej tylko dla niej?
Słyszysz "serial", myślisz "Klan" czy "M jak miłość". Niestety, do tej pory wśród wielu osób pokutuje stereotyp, że seriale to rozrywka niższego rzędu, godna jedynie osób z niższym wykształceniem lub gospodyń domowych. Wszelkiego rodzaju "znawcy" kultury wysokiej nie zauważają lub nie chcą zauważyć, że wiele serialowych tytułów można do tego grona zaliczyć. Zamiast tego przypina się im łatkę czegoś tandetnego i niskich lotów, przez co produkcje takie jak "Mad Men" czy "Gra o tron" lądują w jednym worku z "Modą na sukces". W tym samym czasie na piedestale wciąż stawia się literaturę. Czy słusznie?
Nie, nie uważam, żeby seriale miały w najbliższej przyszłości zastąpić literaturę. Nie zamierzam też wyrokować, która z gałęzi kultury jest tą najbardziej wartościową. Uważam jednak, że niesprawiedliwe jest, gdy ktoś bije ci brawo, ponieważ czytasz książki, a uważa, że jesteś mniej wyrafinowany, jeśli oglądasz seriale. To, że ktoś przeczytał kilka czy kilkanaście książek w roku wcale nie świadczy o jego wysublimowanym guście i poczuciu, co w kulturze jest godne uwagi. Wszystko sprowadza się do tego, co czytamy/oglądamy. Należy pamiętać, by oddzielić ziarno od plew. Przykładowo, czy naprawdę lepiej przeczytać "Zmierzch" niż obejrzeć "Pamiętniki wampirów"? Czy jest między tymi tytułami jakakolwiek różnica na korzyść książki?
W dzisiejszych czasach książka stała się czymś ekskluzywnym. Zarówno ze względu na cenę, jak i czas potrzebny na jej przeczytanie. Czasem można odnieść wrażenie, że wokół literatury wytworzył się swojego rodzaju kult, jakby wszystko to, co na papierze, było wspaniałym dziełem gwarantującym godziny niezwykłych przeżyć. Niestety, to bzdura. Tak jak w kinie czy w telewizji, tak samo w księgarniach możemy znaleźć masę pozycji o wątpliwej jakości i walorach estetycznych. Słaba książka niczym nie różni się od słabego serialu, nie ma więc powodu twierdzić, że w czymkolwiek on jej ustępuje. Osoba czytająca setny kryminał Jamesa Pattersona, w którym chodzi o to samo, nie powinna uważać się za mądrzejszą od tej, która zamiast tego ogląda "The Wire". A, niestety, często tak jest.
Ktoś może powiedzieć, że dopóty, dopóki to seriale czerpią wzorce z książek, nie na odwrót, porównywanie ich z literaturą jest nie na miejscu. Cykl o Sookie Stackhouse autorstwa Charlaine Harris nigdy nie byłby tak popularny, gdyby nie emitowana przez HBO "Czysta krew". To samo można powiedzieć o "Grze o tron". Czy dziś półki Empików byłyby zalewane książkowym pierwowzorem, gdyby nie promocja serialu? Wychodzi na to, że dobry serial, oparty na mniej lub bardziej udanej powieści może być dla niej najlepszym sposobem na wypromowanie. W ten sposób zachęca się ludzi do przeczytania książek, po które normalnie pewnie nigdy by nie sięgnęli.
Seriale jeszcze nie stały się nową literaturą, możliwe, że nigdy nią nie będą, jednak można zauważyć, że coraz częściej to one wyznaczają kurs publicznej debaty. To one coraz częściej zastępują książki w podejmowaniu tematów trudnych, które lepiej zostawić przemilczane. Wszystkich tych, którzy twierdzą, że seriale nigdy nie będą mogły być uważane za kulturę wysoką, prosiłbym o ponowne przemyślenie swojej opinii. Z kolei do osób nie czytających wcale, za to na potęgę oglądających seriale, apeluję: czytajcie książki. Ale nie zapominajcie o serialach.