Pytanie na weekend: Kto jest waszym ulubionym bohaterem "Przyjaciół"?
Redakcja
21 września 2019, 15:34
"Przyjaciele" (Fot. Warner Bros.)
W ten weekend mija 25 lat od debiutu "Przyjaciół" w NBC. A o co możemy zapytać, kiedy mowa o najsympatyczniejszym sitcomie wszech czasów? Oczywiście o ulubione postacie!
W ten weekend mija 25 lat od debiutu "Przyjaciół" w NBC. A o co możemy zapytać, kiedy mowa o najsympatyczniejszym sitcomie wszech czasów? Oczywiście o ulubione postacie!
O waszych ulubionych bohaterów "Przyjaciół" pytaliśmy już przy okazji konkursu z książką o serialu — i na tym nie koniec. Teraz dajemy szansę wypowiedzieć się wszystkim, w tym także sobie. Co ciekawe, w dzisiejszej edycji Pytania na weekend redakcja Serialowej jest prawie jednomyślna.
Kamila Czaja: Chandler
Chandler. Od zawsze i podejrzewam, że na zawsze. Za: "Nie jestem dobry w doradzaniu. Czy interesowałby cię sarkastyczny komentarz?". I za te wszystkie sceny, kiedy Chandler Bing faktycznie powyższą ofertę realizował. Ale prawie tak ważne jak żarty wygłaszane ze świetnym wyczuciem przez Matthew Perry'ego wydaje mi się to, że nie sprowadzono postaci Chandlera ani do etatowego żartującego, ani do etatowego obiektu cudzych żartów. Owszem, zawsze będzie on mistrzem kpiny, panią Chanandler Bong, transponsterem z zawodu. Jednak przez 10 sezonów przeszedł długą drogę. Pokonał sporo traum, stworzył cudowny związek z Monicą i dojrzał emocjonalnie, nie tracąc przy tym poczucia humoru.
Indywidualnie Chandler nie ma w moich oczach konkurencji, chociaż zdaję sobie sprawę, że do zaistnienia fenomenu "Przyjaciół" niezbędna była cała szóstka. Na drugim miejscu znalazłaby się Monica, którą od zawsze bardzo lubię, a dalej pewnie Rachel, którą lubię wraz z kolejnymi seriami coraz bardziej. Z drugiego planu nasuwa mi się Mike, ale chyba głównie dlatego, że grał go Paul Rudd, bo z samej postaci zostało mi w pamięci niewiele.
Mateusz Piesowicz: Chandler
Ross i Rachel nigdy nie byli postaciami z mojej bajki. Phoebe i Joey już bardziej, ale też zawsze czułem wobec nich pewien dystans. Chandler i Monica to jednak zupełnie inna historia, więc wybierając ulubionego z szóstki, musiałem postawić na jedno z nich. Padło na niego, choć z zastrzeżeniem, że jakbyście spytali jutro, wybór mógłby być inny.
Co nie zmienia faktu, że do Chandlera sympatię mam ogromną i to nie tylko ze względu na trafiające idealnie w mój gust poczucie humoru. Jasne, jego komentarzy mógłbym słuchać w nieskończoność, a i tak za każdym razem bawiłyby tak samo. Jeszcze bardziej lubię jednak momenty, w których zdarzało mu się porzucać maskę dowcipnisia. Tych natomiast było wbrew pozorom całkiem sporo, co skutecznie czyniło Chandlera bardziej ludzkim, pokazując, że za tarczą z sarkazmu kryje się bardzo wrażliwy, niepewny siebie i popełniający masę błędów facet (mój ulubiony przykład to chyba ten z Joeyem, Kathy i skrzynią). Jak takiego nie lubić?
Marta Wawrzyn: Monica i tylko Monica
Nie chcę psuć imprezy, ale… do "Przyjaciół" zawsze miałam stosunek ambiwalentny. W latach 90. Ross, Rachel, Monica, Chandler, Phoebe i Joey wyskakiwali na mnie z każdego kanału telewizyjnego, więc oglądałam wszystkie odcinki po kilka razy, dziwiąc się, że gdzieś na świecie ludzie mogą spędzać tyle czasu, pijąc kawę i rozmawiając o niczym. Kiedy miałam kilkanaście lat, wydawało mi się to mało realistyczne, a do tego poziom sympatyczności tych bohaterów był dla mnie trudny do zniesienia (mój świat to zawsze był cyniczny "Seinfeld", kochałam też "Frasiera").
Wyłamywała się z tego schematu Monica, neurotyczna, pedantyczna, gnana obsesjami pani generał, która non stop sprzątała i gotowała z szaleństwem w oczach, a do tego jeszcze znajdowała czas, żeby dyrygować wszystkim i wszystkimi. Miała też drugą stronę — wrażliwej dziewczyny, która szukała miłości na całe życie i kogoś, z kim będzie mogła założyć rodzinę. I długo nie trafiała, aż w końcu…
Jak Chandler irytował mnie chyba najbardziej ze wszystkich w pierwszych sezonach, tak w duecie z Monicą jego też dałam radę polubić. To jedna z najlepszych serialowych par w historii — aż trudno uwierzyć, że napisała się twórcom "Przyjaciół" przypadkiem. Jeszcze trudniej uwierzyć, że Courteney Cox jest jedyną osobą z całej szóstki, która nie dostała nawet nominacji do Emmy na przestrzeni 10 sezonów.