"Transparent" wzrusza i zaskakuje po raz ostatni — recenzja musicalowego finału serialu
Michał Paszkowski
29 września 2019, 14:02
"Transparent" (Fot. Amazon)
Finałowy odcinek "Transparent" może was zaskoczyć, sfrustrować lub doprowadzić do łez. A najprawdopodobniej zrobi to wszystko naraz. Recenzujemy musicalowe zakończenie ze spoilerami.
Finałowy odcinek "Transparent" może was zaskoczyć, sfrustrować lub doprowadzić do łez. A najprawdopodobniej zrobi to wszystko naraz. Recenzujemy musicalowe zakończenie ze spoilerami.
Maura nie żyje. Podróż bohaterki, która dopiero po 70-tce odważyła się ujawnić jako transseksualna kobieta mogłaby spokojnie trwać jeszcze wiele sezonów, gdyby nie skandaliczne zachowanie grającego ją Jeffreya Tambora. Po zwolnieniu aktora planowana pełnowymiarowa piąta seria poszła więc w odstawkę, a "Transparent" dostał ostatnią szansę na zwieńczenie nieustannie rozszerzającej się historii o rodzinie, tożsamości współczesnych amerykańskich Żydów, odmienności płciowej, wielopokoleniowej traumie, ciągłym niespełnieniu i walce z własnymi demonami.
A to wszystko w finale długości zaledwie jednego pełnometrażowego filmu. Wygląda to na wyzwanie nie do podołania? Twórczyni serialu Jill Soloway (którą ze względu na ograniczenia polskiej gramatyki określam tu formami żeńskimi, choć należy wspomnieć, że identyfikuje się jako osoba niebinarna i preferuje zaimki oni/one) uznała najwidoczniej, że taka próba sił to wręcz za mało, bo oto epilog dla jednego z najbardziej nagradzanych komediodramatów ostatnich lat przybywa w formie musicalu. I jak można się było domyślać, efekt tego nietypowego eksperymentu nawet dla najwierniejszych fanów serialu może okazać się szokujący.
Finał Transparent i pożegnanie z Pfeffermanami
Kiedy Maura umiera, cała rodzina gromadzi się na pożegnanie matriarchy rodu Pfeffermanów. Sarah (Amy Landecker) po poliamorycznym eksperymencie z Lilą (Alia Shawkat) z zeszłego sezonu zdaje się być na razie względnie pogodzona z życiem pod jednym z dachem z mężem i dziećmi, nawet jeśli w otwierającym film numerze "Sepulveda Boulevard" śpiewa o tym, jak bardzo chce być kimś więcej niż "tylko mamą".
Josh (Jay Duplass) zdaje się radzić lepiej ze swoim uzależnieniem od seksu, kontynuując spotkania w grupie wsparcia. Natomiast Ali (Gaby Hoffmann), która nie identyfikuje się z żadną płcią i określa się teraz jako Ari, wraca z Izraela, gdzie powzięła decyzję o zostaniu rabinką/rabinem. Rodzina, której wątki rozchodziły się w ostatnich sezonach w coraz bardziej odległe strony, znów jednoczy się, przeżywając utratę Maury.
"Transparent" nie byłby jednak sobą, gdyby śmierć jednej ze swoich bohaterek przeżywał tylko pogrążony w smutku i żałobie. Dla Shelly (Judith Light) odejście Maury staje się okazją do zmierzenia się z własną przeszłością — w formie musicalu. Matka młodych Pfeffermanów uznaje, że wystawi sztukę o przeżyciach swojej rodziny, do której zatrudnia trójkę aktorów grających Ari, Josha i Sarę.
W ten prosty sposób Soloway i ekipa serwują nam musical w musicalu zmieszany z filmowym procesem przeżywania żałoby. I tak oto serial, który zazwyczaj operował niedopowiedzeniami i ulotnymi scenami mówiącymi więcej samym obrazem, nagle postanawia dokończyć opowiadanie historii swoich skomplikowanych bohaterów jednym z najbardziej możliwie dosłownych gatunków.
Muzyczny finał jest więc filmem/odcinkiem, w którym znajduje się miejsce na widowiskowe numery taneczne rodem z Broadwayu, boleśnie realistyczne sceny pożegnania ze zmarłą matką w krematorium oraz dyskusję rodziców ze swoimi kilkuletnimi dziećmi, która zaczyna się od wyjaśniania tego, czym był Holocaust, a kończy na zapewnianiu, że Hitler na pewno jadł kolację. Jeśli już wcześniejsze sezony wydawały się wam chaotyczne, to w swojej nowej formule finał "Transparent" podnosi to poczucie do maksimum.
Zakończenie równie szalone, co wzruszające
A jednak w pewien pokrętny sposób muzyczny finał spełnia swoją rolę jako zakończenie tego jedynego w swoim rodzaju komediodramatu. Epilog nieraz potrafi uderzyć w te boleśnie realistyczne i emocjonalne tony, do jakich przyzwyczaiły już poprzednie sezony, a wtedy nie ma sobie równych wśród innych telewizyjnych produkcji. Są tu momenty znakomite, które przypominają, dlaczego można było tak łatwo zaangażować się w losy Pfeffermanów, nawet kiedy wydawali się najbardziej egoistycznymi postaciami na małym ekranie.
Jednak ze względu na fakt, że muzyczny finał chce starannie podsumować ich wieloletnie wewnętrzne podróże i spuentować je wykrzyknikiem, to nie obyło się tu bez dużych skrótów. Postaci takie jak Josh czy Sarah są prawie kompletnie zaniedbane, a epilog dla jednego z nich może się wydawać do tego stopnia przyspieszony, że traci swoją siłę. Davina również dostaje swój wątek w finale, a Alexandra Billings przy okazje ma szansę zabłyszczeć wokalnie najbardziej z całej obsady, ale jej mała rola tylko przypomina o tym, jaką wielką szkodą jest, że nie dostaniemy więcej sezonów na głębsze poznanie tej bohaterki.
Bardziej satysfakcjonujące mogą być już zwieńczenia historii Ari i Shelly, szczególnie w przypadku tej drugiej z nich, którą serial ignorował prawie tak długo jak młodzi Pfeffermanowie. Shelly mogła wyznać swoim dzieciom w zeszłym sezonie, że w młodości molestował ją nauczyciel muzyki, ale jej traumy i niepewności związane z byciem matką zasługiwały na o wiele więcej miejsca w serialu. Muzyczny finał przyspiesza proces gojenia ran dla Shelly i pozwala jej wyrzucić swoje skotłowane emocje w widowiskowym numerze "Your Boundary Is My Trigger", który przynajmniej daje Light ostatnią szansę na pokazanie, jak niezastąpionym ogniwem była w tej obsadzie.
Skoro już o aktorach mowa, to ciężko nie wspomnieć faktu, że na pożegnanie z "Transparent" ekipie udało się sprowadzić prawie każdą możliwą znajomą twarz, jaka zagościła na ekranie przez ostatnie cztery sezony. Fan service w najczystszej postaci? Oczywiście, ale z drugiej strony każdy powód jest dobry, żeby zobaczyć ponownie choćby Kathryn Hahn w roli rabinki Raquel.
Muzyczny finał to więc z jednej strony celebracja tego, co przez cztery sezony dokonał serial, jak i metakomentarz na temat niedociągnięć i problemów "Transparent". Fakt, że w scenicznej wersji serialu przygotowywanej przez Shelly rolę Maury gra transpłciowa aktorka Shakina Nayfack, ciężko odczytywać inaczej niż jako próbę "naprawienia" oryginalnego castingu, który zatrudnił do tej kreacji cisgenderowego aktora.
Joyocaust — jak Transparent chce być zapamiętany
Czym więc ostatecznie jest finał "Transparent"? Szalonym ukłonem ze strony jednego z najlepszych seriali ery streamingu. Próbą zażegnania kryzysu, jaki dotknął ekipę przez zachowanie Tambora. Serialowym wariactwem, które jak na często poważny, żeby nie powiedzieć depresyjny ton poprzednich sezonów kończy się wyjątkowo optymistycznie. Być może do tego stopnia, że niektórzy fani poczują się wyalienowani, a nawet oburzeni.
Szczególnie myślę tu o finałowym numerze, którego już sam tytuł może wydawać się szokujący — "Joyocaust". Nawet w samych słowach utworu napisanego przez Faith Soloway (siostrę Jill, występującą na ekranie jako kierowca Ubera-akompaniator) ekipa śpiewa o tym, że "tym razem przesadzili". Swoją finałową piosenką "Transparent" może was oburzyć albo zainspirować, ale przede wszystkim chce dać się zapamiętać jako serial niosący nadzieję na lepszą przyszłość, nawet w tak radykalnie optymistycznym wydaniu.
Jestem w stanie wyobrazić sobie, że niektórzy fani poczują się sfrustrowani takim zakończeniem tej historii, za to innych może ten finał dogłębnie wzruszyć i sprawić, że na przestrzeni krótkiego filmu uda im się choć po części przejść proces żałoby po ukochanym serialu. Tak jak swoje najlepsze sezony, ten zwariowany, odważny i nierówny finał jednej z najbardziej niezwykłych produkcji tej dekady zabiera telewizję w miejsca, do której inne produkcje rzadko się wybierają. I za tym w "Transparent" najbardziej będziemy tęsknić.