Pytanie na weekend: Jaki jest najlepszy serial, który można teraz oglądać?
Redakcja
2 listopada 2019, 12:03
Fot. HBO/Netflix
Jaki jest najlepszy obecnie emitowany serial? U nas wciąż rządzą produkcje HBO, na czele z zakończonymi w tym tygodniu "Kronikami Times Square" i rozkręcającym się "Watchmen".
Jaki jest najlepszy obecnie emitowany serial? U nas wciąż rządzą produkcje HBO, na czele z zakończonymi w tym tygodniu "Kronikami Times Square" i rozkręcającym się "Watchmen".
W dzisiejszej edycji znów pytamy: jaki jest najlepszy serial, który można teraz oglądać? Ograniczenie czasowe, jakie przyjęliśmy, tworząc redakcyjne zestawienie, to: serial emitowany w tym momencie co tydzień po odcinku (przy czym zrobiliśmy mały wyjątek dla zakończonych kilka dni temu "Kronik Times Square") albo taki, którego nowe odcinki pojawiły się na jednej z platform streamingowych między 5 października (czyli naszym poprzednim zestawieniem) a dniem dzisiejszym.
Mateusz Piesowicz: Watchmen
Wyjątkowo trudny wybór i to mimo tego, że mam trochę zaległości. Mógłbym wskazać choćby trzymające wysoki poziom i nadal nieodkrywające wszystkich kart "Dobre Miejsce" albo niesłusznie przechodzący bez echa finałowy sezon "Mr. Robot". Mógłbym, gdyby nie było dwóch jeszcze mocniejszych kandydatów, przy których wahałem się do samego końca.
Ostatecznie wybieram młodszego z nich, ale nie dlatego, że "Kroniki Times Square" uznaję za słabsze. Przeciwnie, finisz nowojorskiej historii okazał się w idealnych proporcjach słodko-gorzki i nostalgiczny, zasługując na wszelkie pochwały. Stawiam jednak na "Watchmen", czyli serial który choć najlepsze ma przed sobą, już wyróżnia się na tle konkurencji.
Trudno jednak żeby było inaczej, skoro Damon Lindelof zrobił, jak zapowiadał, "remiksując" dzieło Alana Moore'a na swój sposób. I świetnie, bo kolejna zwykła ekranizacja nam zupełnie niepotrzebna. Za to nowa historia osadzona w znajomym świecie, pasująca do dzisiejszych czasów i oddająca ducha oryginału – jak najbardziej. A jeśli dodać do tego kapitalną Reginę King i znakomicie bawiącego się Jeremy'ego Ironsa, to zostaje tylko przyklasnąć i czekać na więcej.
Marta Wawrzyn: Kroniki Times Square
Wyjątkowo łatwy wybór! Mateusz ma rację, "Watchmen" jest fenomenalnym serialem, łączącym w sobie ducha komiksu i emocje à la Lindelof z pomysłowymi zabawami formą rodem z "Pozostawionych" i odlotami jak z produkcji Noaha Hawleya. To telewizja na najwyższym poziomie. Ale ponieważ tak jak on widziałam już sześć odcinków, wiem, że dwa pierwsze to jeszcze nic, najlepsze dopiero przed wami. Jeśli nic innego w międzyczasie nie powali nas na kolana, za miesiąc możecie spodziewać się w tym rankingu "Watchmen" razy trzy. A tymczasem…
A tymczasem mój wybór mógł być tylko jeden: najlepszy serial, jaki teraz ogląda(ła)m, to zakończone w tym tygodniu "Kroniki Times Square". Serial wielokrotnie u nas chwalony za dickensowski rozmach, autentyczność, wspaniałą realizację, świetne castingi i tysiąc innych rzeczy. Na koniec chciałabym go pochwalić za jeszcze jedno: za to, że przedstawił nam grupkę sympatycznych, bardzo ludzkich bohaterów, za którymi będę tęsknić jak za dobrymi znajomymi. I za to, że w finałowym sezonie nie raz, nie dwa złamał nam serca, stawiając na gorzkie i tragiczne zakończenia. Jak dobrze, że w HBO takie rzeczy są wciąż możliwe.
Kamila Czaja: The Kominsky Method
W tej edycji odpowiadam wyjątkowo bez entuzjazmu. Owszem, przeżywam co tydzień losy bohaterów "Sorry for Your Loss", jednak twórcy serialu podjęli parę ryzykownych decyzji, które chyba da się ocenić sprawiedliwie dopiero za parę tygodni. Sporo dobrych pomysłów mają w "Dobrym Miejscu", ale i tu nie wiem do końca, dokąd to zmierza. "Watchmen" intryguje, ale jeszcze nie powala. A kilka podobno mocnych rzeczy ("Pani Fletcher", "Szukając Alaski") muszę nadrobić. Podobnie jak ostatnie dwa odcinki "On Becoming a God in Central Florida".
Efekt tej negatywnej selekcji okazuje się taki, że chyba najmniej wątpliwości wzbudził we mnie ostatnio 2. sezon "The Kominsky Method". Na moją listę seriali roku pewnie się ten komediodramat Netfliksa nie załapie, ale trzyma poziom. Chuck Lorre daje sporo do zagrania nie tylko Michaelowi Douglasowi, ale też bardziej wyeksponowanemu w tej serii Alanowi Arkinowi. Dialogi są błyskotliwe, przyjaźnie mocne, a dylematy niebanalnie rozwiązywane. Lub, gdy należą do gatunku takich nie do rozwiązania – oswojone z dużym wdziękiem.