"Castle" (4×21): Pierwsza krew
Andrzej Mandel
19 kwietnia 2012, 20:13
Adam Baldwin znów partnerował Nathanowi Fillionowi. Efekt był taki, że można było pokładać się ze śmiechu.
Adam Baldwin znów partnerował Nathanowi Fillionowi. Efekt był taki, że można było pokładać się ze śmiechu.
Adam Baldwin i Nathan Fillion grali razem w serialu "Firefly". Zaprzyjaźnili się wtedy i wielokrotnie dawali wyraz stwierdzeniu, że chętnie znów popracowaliby razem. Okazja wreszcie nadarzyła się teraz – Adam Baldwin pojawił się w "Castle" jako Ethan Slaughter. I trzeba przyznać, że od razu wniósł sporo kolorytu. Nie mówiąc o tym, że obaj panowie wyglądali jakby naprawdę dobrze się razem bawili.
I nie tylko oni. Widzowie również dostali bowiem niezły odcinek z dużą dozą scen z potencjałem komediowym. Zarówno scena, w której Castle'owi udaje się nawiązać współpracę, jak i parę innych, w których byli obecni obaj aktorzy to perełki, nawet jak na "Castle", który przyzwyczaił nas do przyzwoitego poziomu miksowania scen dramatycznych z komediowymi.
Ale nie tylko potencjał komiczny stanowi o tym, że ten odcinek podnosi poprzeczkę oczekiwań wobec "Castle" o kolejny szczebel. Twórcy nieźle bowiem rozegrali to, że Rick Castle poszukał sobie nowego partnera, tłumacząc się brakiem natchnienia w pracy nad kolejną książką ("Frozen Heat", ciekawe kiedy będzie w księgarniach, tak jak pozostałe książki Ricka Castle'a?). Miny Esposito, Ryana i Beckett – bezcenne. A już scena z Beckett u psychoterapeuty naprawdę dobra i mocno popychająca do przodu kwestię uświadamiania sobie uczuć przez Kate. Nie mówiąc o tym, że tak Ryan jak i Esposito znaleźli sposób na to, by wykorzystać sytuację dla własnych korzyści…
Kolejnym plusem odcinka jest to, że Rick Castle okazuje się być zdolny nie tylko do dania po mordzie, ale i działania bez Kate. A przynajmniej do działania bez Kate dotąd, dokąd mógł całkiem spokojnie radzić sobie sam. Relacja między bohaterami dojrzewa więc i to jest też korzyść.
Ale i tak najważniejsze było to, że Baldwin i Fillion wypadli świetnie razem.