Pytanie na weekend: Gdyby było was stać na tylko jeden serwis streamingowy, to który byście wybrali?
Redakcja
9 listopada 2019, 13:03
Fot. Netflix/Amazon Prime Video/HBO GO
Dziś pytamy was nie o ulubione seriale, tylko o to, gdzie oglądacie seriale. Netflix, Amazon Prime Video, HBO GO, a może… Apple TV+? Bez której platformy VoD nie wyobrażacie sobie życia?
Dziś pytamy was nie o ulubione seriale, tylko o to, gdzie oglądacie seriale. Netflix, Amazon Prime Video, HBO GO, a może… Apple TV+? Bez której platformy VoD nie wyobrażacie sobie życia?
Tydzień temu wystartował serwis Apple TV+ i bardzo szybko okazało się, że nie spełnił pokładanych w nim nadziei, za to przyczynił się do dalszego rozdrobnienia rynku. HBO GO, Netflix, Amazon Prime Video, nc+ GO, Player.pl, Ipla, TVP VoD… Platform streamingowych jest już w Polsce tyle, że gdybyśmy chcieli mieć dostęp do wszystkiego, musielibyśmy płacić miesięczne abonamenty przewyższające najdroższe pakiety kablówki.
W naszym dzisiejszym Pytaniu na weekend odwracamy więc sytuację i pytamy: gdybyście mogli sobie pozwolić na abonament tylko jednego serwisu streamingowego, to który byście wybrali? Redakcja Serialowej jest jednomyślna.
Kamila Czaja: HBO GO
Kiedy słyszę o kolejnym serwisie streamingowym, jeszcze bardziej rozdrabniającym rynek i utrudniającym całościowe połapanie się w ofercie, mam ochotę się gdzieś zaszyć i odciąć od wszystkich platform. Potem uświadamiam sobie, że byłaby to mało komfortowa egzystencja – i zostaję przy moich kontach na HBO GO, Netfliksie i Amazonie (tydzień z Apple TV+ pomińmy milczeniem). Gdybym jednak została zmuszona do cięć, najdłużej zostawiłabym sobie HBO GO.
To nie tak, że zupełnie nie doceniam zalet Netfliksa – technicznych, marketingowych, "zawartościowych". Czasem coś świetnego ten streamingowy gigant wymyśli, chociaż można narzekać na stosunek jakości i ilości. Są tam też produkcje z całego świata, których inaczej bym nie zobaczyła. A Amazon Prime Video obok kilku własnych hitów ma komediowe cuda, które chciałabym nadrobić, oraz te, do których zawsze chętnie chociaż na chwilę wrócę.
Jednak to HBO GO cenię najwyżej. Nawet kiedy się zacina albo uporczywie wmawia mi, że skończyłam coś oglądać w innym miejscu, niż skończyłam. I mimo że nie oglądałam "Gry o tron". Mnóstwo na tej platformie klasyki, która czeka na swoją kolej w moim napiętym grafiku. Oglądam tam też sporo na bieżąco (teraz "Watchmen", "Panią Fletcher", "Dolinę Krzemową"). Nawału premier tu mniej niż na Netfliksie, ale częściej są to premiery co najmniej bardzo dobre, zarówno od HBO, jak i od Hulu (pochłonęłam ostatni "Szukając Alaski") czy Showtime (bardzo czekam na 2. sezon "Kidding").
Mateusz Piesowicz: HBO GO
Nie będę na siłę oryginalny – zresztą trudno być, o ile tylko stawia się jakość nad ilością, a nie wątpię, że tak właśnie wyglądają serialowe priorytety nie tylko redakcji, ale i zdecydowanej większości naszych czytelników. Wybieram zatem bez wahania HBO GO, nawet mając w pamięci te wszystkie chwile, gdy przeglądarkowa, smartfonowa lub telewizyjna (można wybrać dowolnie) wersja tego serwisu doprowadzała mnie do białej gorączki. Bo techniczne usterki można przeżyć, rozstanie z ulubionymi serialami już niekoniecznie.
A tych HBO GO oferuje mi po prostu najwięcej, czy to w formie niedostępnej nigdzie indziej klasyki, czy rzeczy oglądanych na bieżąco, do których co rusz dochodzi coś nowego. I nawet jeśli nie zawsze trafia to idealnie w mój gust, ewidentne wpadki czy produkcje doskonale przeciętne występują tu z pewnością rzadziej niż u konkurencji. Do tego dochodzi fakt, którego jako serialowy konserwatysta po prostu nie mogę nie docenić, czyli wypuszczanie odcinków tydzień po tygodniu zamiast wszystkich naraz (oczywiście z wyjątkami). Nuta tradycji w erze streamingu? To nie telewizja, to HBO.
Marta Wawrzyn: HBO GO
Oczywiście zgadzam się z przedmówcami i też wybieram HBO GO, które jako jedyne włączam właściwie codziennie i niekoniecznie dlatego, że to moja praca. Wśród nowości Netfliksa bardzo rzadko zdarza się cokolwiek, co oglądam dla przyjemności, a nie z zawodowego obowiązku, a jeśli już, to jest to najczęściej tytuł innej stacji, w Polsce sprzedawany jako "Netflix original". W tym momencie jedynym takim tytułem jest "Dobre Miejsce", serial nie Netfliksa, tylko telewizji NBC.
Bardzo lubię Amazon Prime Video za to, że mogę sobie podejrzeć w trakcie oglądania, jakiego aktora właśnie widzę na ekranie albo jaką słyszę piosenkę. Jest kilka tytułów, które dzięki Amazonowi nadrobiłam ("Friday Night Lights", "Damages", ostatnie sezony "The Office"), i sporo takich, do których lubię wracać ("Parks and Recreation", "Seinfeld", "Community"). Ale gdyby to miał być mój jedyny serwis VoD, obawiam się, że szybko bym przerobiła całą jego zawartość.
HBO GO wygrywa dobrymi serialami wypuszczanymi na bieżąco, i to nie tylko własnej produkcji, ale też choćby Hulu ("Castle Rock", "Szukając Alaski"), FX ("Trust") czy BBC (obecnie "Mroczne materie"). Wydaje się, że prawie wszystko, co skupuje ta platforma, jest zakupem przemyślanym, i efekt jest taki, że codziennie mam na niej co oglądać. Mam też słabość do powracania do ulubionych seriali i to właśnie najbardziej kultowe produkcje HBO są tymi, które oglądam w kółko.
Do tego najbliższa jest mi filozofia HBO GO, jeśli chodzi o to, jak mamy oglądać seriale: po odcinku na tydzień, tak żeby był czas na dyskusję, bez możliwości przeskakiwania czołówek (wkurza mnie już sam przycisk "skip intro" na ekranie, bo narusza integralność czołówki, nie wspominając o tym, że tradycyjnych czołówek w nowościach Netfliksa ostatnio prawie nie ma) i bez włączania następnego odcinka po paru sekundach, kiedy chciałoby się poczytać napisy końcowe albo posłuchać piosenki. "Tak" dla jakości, tradycji i traktowania widza jak istoty myślącej.