"Gra o tron" (2×03): Władza to ciekawa rzecz
Paweł Rybicki
18 kwietnia 2012, 20:02
W 3. odcinku 2. sezonu "Gry o tron" twórcy skupili się tylko na kilku wątkach fabularnych. Dzięki temu serial od razu nabrał rumieńców.
W 3. odcinku 2. sezonu "Gry o tron" twórcy skupili się tylko na kilku wątkach fabularnych. Dzięki temu serial od razu nabrał rumieńców.
Pierwsze dwa epizody nowej "Gry o tron" zebrały bardzo dobre recenzje, ale były to oceny nieco na wyrost. Owszem, nowy sezon oczarował nas rozmachem i pięknem plenerów, lecz konstrukcja scenariusza stawała się coraz bardziej irytująca. Ciągłe przeskoki z miejsca na miejsce, krótkie scenki, rozerwane wątki – to nie służyło dobremu odbiorowi odcinków "The North Remembers" oraz "The Night Lands". Na szczęście w "What Is Dead May Never Die" twórcy skoncentrowali się (poza paroma pojedynczymi scenami) wyłącznie na trzech wątkach.
W 3. epizodzie śledzimy wydarzenia w Królewskiej Przystani, w twierdzy Pyke oraz w obozie króla Renly'ego. Wszędzie tam jest ciekawie. Na dworze swego siostrzeńca Joeffreya królewski namiestnik Tyrion (Peter Dinklage) snuje własne intrygi i rozprawia się z cudzymi. Cersei (Lena Headey) i jej przyjaciele wychodzą na idiotów, co oczywiście ogląda się z przyjemnością.
Na Żelaznych Wyspach książę Theon Greyjoy (Alfie Allen) poznaje szczegóły diabolicznego planu swojego ojca. Powoli dojrzewa do zdrady, ale kogo właściwie może zdradzić mężczyzna nie posiadający żadnej prawdziwej rodziny ani ojczyzny? Warto zaznaczyć, że już dają się dostrzec poważne skróty dokonane przez scenarzystów względem książkowego pierwowzoru. Wątek Żelaznych Ludzi okrojono praktycznie tylko do rozterek Thoena. Odgrywający sporą rolę w książce Mokra Czupryna pojawia się tylko w jednej króciutkiej scenie.
Jednakże scenarzyści nie tylko skracają. Czasem czynią odwrotnie, rozbudowując wątki i postacie. Tak jest w przypadku króla Renly'ego oraz jego dworu. Po pierwsze, twórcy konsekwentnie ukazują homoseksualny romans Renly'ego (Gethin Anthony) z Lorasem (Finn Jones) – w książce ledwie zasugerowany. Po drugie zaś, na jedną z głównych bohaterek wyrasta żona Renly'ego, a siostra Lorasa – Margaery Tyrell (Natalie Dormer). Młodą królową poznajemy jako osobę niezwykle pewną siebie i politycznie cyniczną (a także lubującą się w głębokich dekoltach). W książce Margaery właśnie taka jest, ale o tym przekonujemy się dopiero po pewnym czasie.
Relacje (żeby nie napisać – stosunki) pomiędzy Renlym, Lorasem a Margaery zapowiadają się niezwykle interesująco. To może być najciekawszy wątek nowego sezonu.
W "What Is Dead May Never Die" tak naprawdę nie wydarzyło się dużo. Ale – dzięki dobrej konstrukcji i wyrazistym bohaterom – był to najlepszy, jak dotąd, epizod 2. sezonu "Gry o tron". Poczuliśmy klimat prawdziwego starcia królów – także za sprawą chwilowego porzucenia wątków smoków i demonów. "Gra o tron" bowiem najlepiej sprawdza się nie jako fantasy, ale jako traktat o polityce.