Ruś wkracza do gry w finałowym sezonie "Wikingów" — recenzja dwuodcinkowej premiery
Andrzej Mandel
5 grudnia 2019, 11:02
"Wikingowie" (Fot. History)
W ostatnim sezonie "Wikingów" zapędzimy się daleko na wschód i południe. W pierwszych dwóch odcinkach jest krwawo, bywa odlotowo, czyli mamy wszystko to, za co fani lubią serial History.
W ostatnim sezonie "Wikingów" zapędzimy się daleko na wschód i południe. W pierwszych dwóch odcinkach jest krwawo, bywa odlotowo, czyli mamy wszystko to, za co fani lubią serial History.
"Wikingowie" to serial, który wyrósł na modzie na przedchrześcijańskie korzenie i skutecznie pomógł zwiększyć zainteresowanie epoką, w której Thor i Odyn byli bogami, a chrześcijaństwo stanowiło dla Normanów tylko jedną z opcji (i wcale nie najatrakcyjniejszą). Twórcy serialu włożyli sporo wysiłku w odtworzenie ówczesnych obrzędów i zwyczajów (lub stworzenie prawdopodobnie wyglądających obrzędów), a do tego wreszcie pokazali wikingów bez rogatych hełmów. Jednak nie należy traktować "Wikingów", jak podręcznika do historii.
Wikingowie sezon 6: Björn przed trudnym wyborem
Po zwycięstwie nad Ivarem i odzyskaniu Kattegat Björn (Alexander Ludwig) osiągnął swój cel. Jedyne, czego mu zabrakło, to schwytania szalonego brata. W premierze 6. sezonu "Wikingów" bardzo dużo dzieje się właśnie w Kattegat, w którym nowy król musi zaprowadzić nowe porządki i z pewnością nie naśladuje stylu Ivara. Björna Żelaznobokiego czekają tu jednak trudne decyzje – nie tylko chodzi o ludzi, którzy znajdywali aż nadmierną przyjemność w pomaganiu Ivarowi w jego szaleństwach.
Pierwsze dwa odcinki sezonu pokazują nam, jak bohaterowie radzą sobie z tym, co ich spotkało. Lagertha (Katheryn Winnick) najwyraźniej zamierza porzucić wojowniczą część swojej natury i zająć się uprawą ziemi (a przynajmniej odpoczynkiem na uboczu), a do tego znajduje czas dla wnuków. Hvitserk pogrąża się w oparach rozpaczy po utracie ukochanej, zamordowanej na rozkaz Ivara (chociaż trailery sezonu zapowiadają, że może czekać nas niespodzianka w tej sprawie). W tle kręci się też Ubbe (Jordan Patrick Smith), który póki co za wiele nie wnosi do akcji. Sam Björn musi podjąć trudną decyzję związaną z Haraldem Pięknowłosym, ale i wiele innych problemów czeka na rozstrzygnięcie. Dzięki tym wątkom możemy postrzegać "Wikingów" trochę jak serial obyczajowy, tyle że na historycznym tle.
Wikingowie — Rusowie wchodzą do akcji w 6. serii
Historyczne tło to coś, na co w "Wikingach" należy czasem patrzeć z bardzo daleka, pamiętając, że to serial luźno traktujący fakty i czasem odlatujący wysoko poza to, co świadczą historyczne zapiski, nawet tak bogate, jak ruska "Powieść minionych lat". Jednak czymś, za co "Wikingów" cenię, jest staranne odtwarzanie starych, od dawna martwych języków.
W 6. sezonie miłym akcentem jest odtwarzanie mowy plemion ruskich, które zamieszkiwały gigantyczne tereny obecnej Ukrainy, Rosji i Białorusi (a nawet obecnej wschodniej Polski, gdyby ktoś pytał). Widzowie z krajów zamieszkanych przez narody słowiańskie z pochodzenia nie będą mieli większych kłopotów ze zrozumieniem tego, co mówi tym językiem Oleg z Nowogrodu (postać jak najbardziej historyczna, znana jako Oleg Mądry), nowa postać w serialu grana przez Daniłę Kozłowskiego, rosyjskiego aktora znanego z takich produkcji jak "Jesteśmy z przyszłości" czy "Wiking".
Właśnie w Olegu Ivar trafi wreszcie na godnego przeciwnika i wygląda na to, że przyjaciela zarazem. Przy okazji pozwala nam to podziwiać początki Rusi Kijowskiej z czasów, gdy nad słowiańską ludnością panowali książęta nordyckiego pochodzenia, choć błyskawicznie podlegający zeslawizowaniu. Zapowiedzi sezonu sugerują nam, że Oleg wraz z Ivarem poprowadzi inwazję na Kattegat wyglądającą, jakby ktoś zapatrzył się w "Szeregowca Ryana" i postanowił odtworzyć lądowanie na plaży Omaha na wczesnośredniowieczny sposób.
Przemoc wciąż jest piękna w 6. sezonie Wikingów
Od samego początku "Wikingowie" wręcz celebrują okrucieństwo i przemoc. Tej nie zabraknie nam i w premierze 6. sezonu, w której można zobaczyć, co dzieje się z człowiekiem przywiązanym do dwóch przygiętych do ziemi drzew. Klimat może trochę i gore, ale do "Wikingów" jak najbardziej pasuje. Podobnie jak bizantyjskie wręcz intrygi, które u mających bliskie i gwałtowne kontakty z Konstantynopolem Rusów zdecydowanie są na miejscu. "Wikingów" wciąż ogląda się dobrze, a nawet słabsze momenty służą budowaniu napięcia przed tym, za co ten serial wszyscy lubimy najbardziej, czyli przed porządną, krwawą bitwą, w której krew leje się strumieniami.
Owszem, "Wikingowie" mogliby być bardziej akuratni historycznie i nie stykać ze sobą postaci, które nie mogły się ze sobą spotkać. Ale wciąż oddają ducha epoki – krwawej, brutalnej i fascynującej. A przy tym tak bardzo nieznanej. Aż szkoda, że nikt nie nakręcił jeszcze takiego serialu o pierwszych Piastach, którzy przecież też aniołami nie byli.