"Truth Be Told", czyli Apple TV+ kolejny raz marnuje gwiazdorską obsadę — recenzja serialu
Michał Paszkowski
8 grudnia 2019, 16:04
"Truth Be Told" (Fot. Apple TV+)
Octavia Spencer szuka prawdy o wyroku sprzed lat, który prawdopodobnie był niesłuszny. Sprawdzamy, jak wypadły trzy premierowe odcinki "Truth Be Told" od Apple TV+.
Octavia Spencer szuka prawdy o wyroku sprzed lat, który prawdopodobnie był niesłuszny. Sprawdzamy, jak wypadły trzy premierowe odcinki "Truth Be Told" od Apple TV+.
Miesiąc po wkroczeniu Apple TV+ na arenę producentów seriali, nowy serwis zdążył już zająć swoją ściśle określoną pozycję w wojnach streamingowych. Dotychczasowe produkcje technologicznego giganta zapowiadane były z wielkimi fanfarami, którym zdecydowanie nie były w stanie sprostać.
O pozycjach w mikroskopijnej bibliotece Apple TV+ można w najlepszym wypadku powiedzieć, że są nieidealne, choć intrygujące, a w najgorszym podpadają pod kategorię "marnowanie znakomitej obsady i/lub pieniędzy". Może więc nie powinno dziwić, że grudniowa propozycja serwisu, czyli miks kryminału i dramatu rodzinnego "Truth Be Told" nie wykracza poza tę wąską skalę, z tym problemem, że kieruje się raczej w gorszym kierunku.
Truth Be Told — zbrodnie, podcasty i świetna obsada
"Truth Be Told" z Octavią Spencer, Aaronem Paulem i Lizzy Caplan w rolach głównych zapowiadany był na kryminał, który zagłębi się w naszą kulturową obsesję związaną ze zbrodniami sprzed lat, ich obecnością w kulturze popularnej i przede wszystkimi manią na podcasty z nimi związane. W skrócie tytuł idealny na koniec dekady, która dała nam "Serial" oraz telewizyjne produkcje, takie jak "Przeklęty: Życie i śmierci Roberta Dursta" czy "Making a Murderer".
Co więc poszło nie tak? Jak na serial dotykający spraw kryminalnych, które porywają słuchaczy i widzów jak niewiele innych dzieł popkultury, twórcy "Truth Be Told" zapomnieli o tym, żeby rzeczywiście zaintrygować historią, którą sami opowiadają. Po premierowych trzech odcinkach opowieść o morderstwie, które po 19 latach od zakończenia śledztwa i wydania wątpliwego wyroku okazuje się być nie do końca wyjaśnione, wydaje się boleśnie zwyczajna.
Truth Be Told — o czym jest serial Apple TV+?
Ale po kolei. Laureatka Oscara Octavia Spencer wciela się w dziennikarkę śledczą Poppy Parnell, która sławę wyrobiła sobie dwie dekady wcześniej na serii artykułów o brutalnej zbrodni dokonanej w rejonie San Francisco. Skazany wtedy na dożywocie szesnastolatek został osądzony bez żadnych dowodów materialnych. Do wyroku przyczyniły się jedynie zeznania jednej z córek ofiary.
19 lat później Poppy, już jako jedna z najbardziej wziętych dziennikarek w USA, decyduje się wrócić do sprawy Warrena Cave'a (Aaron Paul). Wideo sprzed lat, które sugeruje, że zeznanie przeciw Cave'owi mogło być wymuszone, każe dziennikarce raz jeszcze zająć się śledztwem, w którym zaniedbując niektóre poszlaki mogła przyczynić się do skazania niewinnego człowieka.
Powrót do sprawy Cave'a okazuje się o tyle trudny, że choć mężczyzna dalej twierdzi, że jest niewinny i godzi się na współpracę, to po latach w więzieniu z dumą prezentuje swastyki wytatuowane na swoim ciele. Do tego dochodzi jeszcze problem nieuchwytnych córek ofiary (podwójna rola Lizzy Caplan) uwikłanych w liczne rodzinne sekrety. A i jak to w podobnych historiach bywa, działania Poppy stopniowo oddalają ją od zaniepokojonego męża i narażają na niebezpieczeństwo całą rodzinę.
Truth Be Told, czyli kryminał, który nie wciąga
Zamiast pełnokrwistej, trzymającej w napięciu historii dostajemy jednak suche wykładanie kart na stół w pilotowym odcinku, który zdaje się w ogóle zapominać o tym, że tą kryminalną historią warto by jakoś widzów zainteresować. W zamian za to dostajemy powtórzone w dialogach i monologach oraz odmienione przez wszystkie przypadki przypomnienie o tym, jak problematyczne będzie dla Poppy zagłębienie się w tę sytuację i własne demony z przeszłości.
Pilotowy odcinek do tego stopnia podaje na tacy niuanse kryjące się za sprawą w "Truth Be Told", że zdaje się odzierać serial z jakiejkolwiek głębi, którą potencjalnie mógłby mieć. W zamian dostajemy nadzwyczaj często wykorzystywane tu zbliżenia na twarze bohaterów. I niestety samo przyglądanie się znakomitym aktorom nie dodaje ich na razie jednowymiarowym bohaterom psychologicznej głębi.
Truth Be Told — czy warto oglądać serial Apple TV+?
Skoro już o obsadzie mowa, to doświadczenie oglądania pierwszego odcinka staje się szczególnie bolesne, kiedy na ekranie co chwilę pojawia się kolejna znajoma twarz w szablonowej roli. Nawet pomijając już świetne główne trio, na drugim planie pojawiają się choćby Elizabeth Perkins, Ron Cephas Jones, Mekhi Phifer czy Tracie Thoms i naprawdę ciężko ogląda się tych utalentowanych aktorów w historii, która przynajmniej na razie nie znajduje żadnego powodu do wyróżnienia się w serialowym krajobrazie.
Po pierwszych trzech odcinkach "Truth Be Told" zapowiada się bowiem na niewymagającą i niemającą nic szczególnie wartościowego do dodania w gatunku historię, która nawet nie jest na tyle "zła, że aż dobra", aby móc się w nią mocniej zaangażować. Ot, zwyczajna mieszanka kryminału z dramatem rodzinnym pełnym mniej niż bardziej angażujących zwrotów akcji i wychodzących na jaw dawnych sekretów.
Nie wiem, w jaki sposób strategia "robimy zwyczajne/słabe seriale, ale ze świetnymi aktorami" sprawdzi się dla Apple TV+, ale "Truth Be Told" raczej nie jest produkcją, dla której warto zakładać na tej platformie konto, jeśli się go nie posiada. Serial z Octavią Spencer może nie jest najgorszą pozycją serialową, jaką platformy streamingowe zaoferowały w tym roku, ale tak jak i w przypadku innych produkcji Apple TV+ — mieliśmy nadzieję na coś więcej.