"Veep" (1×01): Świetna komedia, ale nie dla każdego
Michał Kolanko
27 kwietnia 2012, 22:03
Nowa komediowa produkcja HBO ma wszystko co trzeba: świetne dialogi, ciekawe postacie, jest oparta na niezłym pomyśle. Ale jednocześnie – właśnie ze względu na pomysł – jest to serial raczej dla tych, którzy interesują się amerykańską polityką. Wszystkim innym "Veep" może wydać się po prostu niezrozumiały.
Nowa komediowa produkcja HBO ma wszystko co trzeba: świetne dialogi, ciekawe postacie, jest oparta na niezłym pomyśle. Ale jednocześnie – właśnie ze względu na pomysł – jest to serial raczej dla tych, którzy interesują się amerykańską polityką. Wszystkim innym "Veep" może wydać się po prostu niezrozumiały.
"Veep" opowiada o perypetiach Seliny Meyer (w tej roli znakomita Julia Louis-Dreyfus), wiceprezydent USA, i jej średnio rozgarniętego zespołu doradców. Meyer jest w teorii jedną z najważniejszych osób w administracji. W praktyce prezydent USA cały czas ją ignoruje. W biurze wiceprezydenta pojawia się co najwyżej irytujący wszystkich Jonah (Timothy Simons) z Białego Domu.
Meyer – która trochę przypomina Sarah Palin w usposobieniu i wyglądzie – ciągle prowokuje, kryzysy polityczne, strzela niesamowite gafy albo po prostu nie wie jak się zachować. Czasem próbuje także forsować swoje polityczne pomysły – zwykle z opłakanym skutkiem. W rozwiązywaniu tych kryzysów pomagają jej doradcy, na czele z wiecznie zapatrzoną w swoje Blackberry Amy (Anna Chlumsky).
Armando Iannucci, twórca serialu "Veep", odpowiada za brytyjski megahit polityczny, "The Thick of It". I jako satyra na nowa komedia Waszyngton sprawdza się doskonale. "Veep" jest błyskotliwie napisany – tego temu serialowi nie można odmówić. Dialogi są ostre i bardzo zabawne, a postaci nie da się zapomnieć już po pierwszym odcinku.
Problem polega tylko na tym, że "Veep" to serial o Waszyngtonie oraz o współczesnej amerykańskiej polityce i mediach. To powoduje, że jest bardzo hermetyczny. Większość żartów, złośliwostek i dialogów stanie się w pełni zrozumiała dla kogoś, kto jest chociaż trochę wkręcony – chociażby przez media – w tamten świat. W miłe bagienko lobbingu, twitterowych potyczek, zakulisowych intryg, i politycznych kryzysów. To trzeba czuć, aby też poczuć w pełni, jak świetnie "Veep" kpi z tego wszystkiego. W przeciwnym razie serial może się wydać niezrozumiały albo w najlepszym razie nudny.
Hermetyczność "Veepa" jest jego główną i jedyną wadą. Poza tym to znakomita komedia, chociaż z bólem serca nie mogę polecić jej każdemu. Ale może też stanowić niezłe wprowadzenie w amerykańską politykę – trzeba tylko chcieć się nią zainteresować.