"Fringe" (4×20): Smutne rozstanie
Andrzej Mandel
30 kwietnia 2012, 21:28
"Worlds Apart" to odcinek o walce z czasem i niewidocznym Jonesem. To odcinek o trudnych wyborach. I odcinek o żywej akcji. Spoilery.
"Worlds Apart" to odcinek o walce z czasem i niewidocznym Jonesem. To odcinek o trudnych wyborach. I odcinek o żywej akcji. Spoilery.
Słońce rozleniwia do tego stopnia, że dopiero teraz zasiadłem do zrecenzowania najnowszego odcinka "Fringe". Był to odcinek dość wyjątkowy – akcja toczyła się niemal po równo w obu równoległych rzeczywistościach, a i mieliśmy niepowtarzalną okazję oglądać obu Walterów rozmawiających o Peterze. W dodatku zgodnie rozmawiających.
Ciekawa rzecz, te konsekwencje naszych czynów. Doganiają nas na każdym kroku – Walter musi godzić się z faktem, że to, co robi Jones, jest pokłosiem jego (i Bella) eksperymentów z Jacksonville. Tak samo jak z tym, że rany zadane alternatywnemu wszechświatowi są skutkiem jego próby ratowania Petera. To duża odpowiedzialność i nie jest łatwo zaakceptować swoją winę i znaleźć w sobie siłę do działania. A jednak Walter ją znajduje i wreszcie udaje się wyprzedzić Jonesa o krok.
Jednak koszt tego jest olbrzymi, o czym wie każdy, kto oglądał "Worlds Apart". Nie mogąc powstrzymać Jonesa poprzez wyłapywanie jego totumfackich, trzeba było podjąć bardzo radykalne kroki. Z którymi wiążą się równie radykalne decyzje podejmowane przez bohaterów. Wszechświaty, połączone mostem od końca 3. sezonu, musiały zostać rozdzielone. I nikomu nie przyszło łatwo podjęcie tej decyzji. Nie tylko dlatego, że można było importować kawę z naszego do alternatywnego wszechświata.
Współpraca między wszechświatami okazała się bowiem być bardzo owocna – w alternatywnym wiele udało się naprawić ze szkód wyrządzonych działalnością Waltera, a w obu poszerzono granice wiedzy. To naprawdę były korzyści, które przemawiały za utrzymaniem kontaktu. Ale niestety, Jones postawił sobie za cel zniszczenie obu wszechświatów, aby utworzyć nowy, własny. Kompleks boga w całej okazałości.
Rozdzielenie wymagało też trudnych, choć drobnych w skali decyzji. Peter został, oczywiście, po naszej stronie, ale Lincoln Lee, czujący się po naszej stronie jak piąte koło u wozu, wybrał alternatywny wszechświat. Nie sądzę, by zrobił to tylko z powodu pięknych oczu alternatywnej Olivii, bo chyba najważniejszym było to, by mógł czuć się przydatny. No i po śmierci przyjaciela (na początku obecnego sezonu) nic go już po naszej stronie nie trzymało.
Mieliśmy więc odcinek o konsekwencjach. O tym, że to, co zrobiliśmy kiedyś, zawsze nas dogoni. Prędzej czy później. I wtedy będzie trzeba podejmować trudne decyzje. Takie jak te, które podjęli bohaterowie "Fringe".